piątek, 31 sierpnia 2012

Bezwzględna. Gail Carriger


Alexia Tarabotti po raz czwarty! Zabrzmiało jak okrzyk aukcyjny, ale cóż. „Bezwzględna” to tom czwarty opowieści o bezdusznej, klątwłamaczce czy pożeraczce dusz, jak by jej nie nazwać. Będąca w bardzo zaawansowanej ciąży Alexia nie ma ani chwili na spoczynek. Jak to zwykle bywa, sama musi się wszystkim zająć (albo tak sobie wmawia). Prowadzi śledztwo w sprawie rzekomego planowanego ataku na królową, musi poskromić młodego wilkołaka, który chciał zostać wampirem, a do tego zająć się swoją siostrą, która nagle, o zgrozo!, przystąpiła do sufrażystek. Sam ten jakże niegodny damy krok byłby niczym, gdyby nie nagła zmiana Felicity, która do tej pory była trzpiotką o dość wrednym charakterze. No i – jakby dotąd było mało – Alexię atakują nieumarłe jeżozwierze.

Trzeba przyznać, że Gail Carriger posiada fantastyczne poczucie humoru i w dość satyryczny sposób opisuje swoich bohaterów i wydarzenia, które ich spotykają. A już szczególnie spodobało mi się to, jak pisarka opisuje główną postać – Alexię. Przyznajcie sami, że rzadko się zdarza, żeby główna dziewoja nie była gibka i zgrabna, a przy tym choć naiwna, to nie władała mieczem i paroma zgrabnymi czarami. Alexia od początku nie grzeszyła talią osy, a teraz, kiedy jest w ostatnim miesiącu ciąży, dosłownie podwoiła swoją objętość, nie może wstać samodzielnie z sofy, a krok ma powolny i kolebiący. Autorka w sposób niesamowicie wiarygodny i zabawny opisuje Alexię i stan w jakim się znalazła, a przy tym cudownie opisuje kobiecość samą w sobie, co robi wrażenie w kontraście z równie zabawnym zachowaniem choćby małżonka Alexii, lorda Maccona.

Uważam, że Gail Carriger w tomie czwartym zdecydowanie się poprawiła po, w moim odczuciu, dość słabym tomie trzecim. Tutaj ani na chwilę się nie nudziłam, zwroty akcji podtrzymywały tempo, a i nowe postaci lub rozwinięcia charakterów już nam znanych bohaterów potrafiły zaskoczyć. No i jeszcze raz – nieustające komentarze Alexii dotyczące jej stanu czy oglądu sytuacji – bezcenne. Chyba jeszcze bardziej wszystkich polubiłam, a już szczególnie w końcu narodzone dziecko Alexii. Co i jak nie będę zdradzać, ale istotka świetna, choć tak krótko dane mi było z nią „przebywać”. Na szczęście, z tego co widzę na stronie autorki, jest jeszcze jedna część z serii i, ponoć, pisze ona osobną serię o owym dziecku. Bardzo się cieszę, bo „Bezwzględna” zdecydowanie podniosła moją opinię o tej serii i sprawiła, że chętnie znowu pośmieję się z Alexii i razem z Alexią. Polecam.

„Bezwzględna” Gail Carriger, wyd. Prószyński i S-ka 2012, str. 364

środa, 29 sierpnia 2012

Na psa urok. Kevin Hearne


Atticus O’Sullivan jest irlandzkim druidem liczącym sobie, notabene, ponad dwa tysiące lat. Teraz żyje w stanie Arizona, wygląda wciąż na dwadzieścia jeden lat i prowadzi sklepik „Trzecie oko”. W sklepiku nękają go wielbiciele trawki, której druid nie posiada, za to własnoręcznie komponuje herbatki o wdzięcznych nazwach „Ziołowa Porażka”, „Wesołe Życie Staruszka” czy „Mały Pomocnik Tatusia”. Od tysiąca lat z hakiem pewien bóg pragnie odebrać mu miecz o magicznych zdolnościach. Aby tego dokonać wysyła różne stwory mające znieść go z powierzchni ziemi. Nie za bardzo im to wychodzi, gdyż Atticus nadal żyje. Niestety być może do czasu – pewnego dnia odwiedza go bogini śmierci Morrigan i każe przygotować się na najgorsze. Druid staje przed wyzwaniem, a na szali zostaje położone jego życie.

To bardzo wesoła, lekka mieszanka przeróżnych mitów, elementów fantastycznych, obserwacji społeczeństwa i dowcipów na temat lingwistyki. Książka tak lekka, że czasami nawał żartów odrobinę męczył, ale tylko odrobinę. To idealna książka, kiedy odczuwamy potrzebę totalnego relaksu i zero napięcia. Najlepsze żarty powstawały w czasie rozmów Atticusa i jego psa, wielkiego wilczarza irlandzkiego, którego, nie wiedzieć czemu, cały czas widziałam jako krępego białego mopsa – wybacz mi Oberonie! Myślę też, że polubiłam cały panteon pojawiających się co i rusz bogiń z wierzeń celtyckich, a także polskie czarownice – tak, tak. Nie są to wszyscy „nadprzyrodzeni” bohaterowie, ale nie będę wam psuła niespodzianki.

Całość bardzo przyjemna, coś jak hollywoodzki trzygwiazdkowy film dla young adults ;). Była to idealna dla mnie książka po ciężkich w treści „Łzach w deszczu”, które czytałam wcześniej. Także, mnie się podobało. Mam pożyczone wszystkie trzy części (jest ich więcej, ale jeszcze nie wydane) i myślę, że za jakiś czas sięgnę po kolejną. Porcja zdrowego chichotu też jest potrzebna, a i z kilkoma postaciami chętnie się znowu zobaczę. Nie wiem tylko dlaczego boginie według autora są bystre, inteligentne i… nieco tępe umysłowo. Ale taki ich urok ;).

„Na psa urok” Kevin Hearne, wyd. Rebis 2011, str. 294

sobota, 25 sierpnia 2012

Łzy w deszczu. Rosa Montero


„Łzy w deszczu”. Kryminał osadzony w 2109 roku, w Stanach Zjednoczonych Ziemi. I jest wszystko to, co być powinno. Detektyw z problemami, śledztwo, drobne wskazówki, niezrozumiałe ślady, podejrzenia, zabójstwa i wreszcie rozwiązanie sprawy. Wszystko to, co znamy. Nie znamy tylko tego świata za sto lat. Ale czy na pewno nie znamy? Sami do niego doprowadziliśmy.

Świat przyszłości skonstruowany przez Rosę Montero to istny majstersztyk. Pisarka wprost genialnie pociągnęła wątki współczesne – globalne ocieplenie, badania naukowe, Unię Europejską, międzynarodowe konflikty, psychologię i socjologię  - i stworzyła z tego przyszłość boleśnie prawdziwą. Stworzyła coś tak realnego, że naprawdę bardzo, bardzo nie chcę aby to się sprawdziło. A jest to możliwe i tego się lękam. Do tego dochodzą jej oczywiste zdolności pisarskie, gdyż wplotła zwykłą powieść w ten świat, dzięki czemu ani przez chwilę się nie nudzimy, z każdą stroną odkrywamy coraz to inne szczegóły codzienności bohaterów i wszystko to wydaje nam się całkowicie normalne jakbyśmy i my w tym żyli. Dlatego to takie straszne. Bo tak bardzo możliwe.

Główną bohaterką jest Bruna Husky, android, replikant, obraźliwie rep. Została zatrudniona przez RRR (Radykalny Ruch Replikantów) do rozwiązania sprawy gróźb jakie są wysyłane do przewodniczącej tego ruchu, Myriam Chi. Sprawy jednak szybko się komplikują i wymykają spod kontroli. Istnieją podejrzenia, że został zawiązany spisek, aby pozbyć się replikantów. Bruna z początku nie chce w to wierzyć, ale fakty mówią same za siebie. Przy śledztwie zostaje zmuszona współpracować z Paulem Lizardem, policjantem, któremu nie ufa oraz Pablem Nopalem, pamięciarzem, któremu również nie ufa. Rozgrywki przyspieszają tempa i wkrótce Bruna musi walczyć o swoje życie.

To bardzo udany thriller polityczny, kryminał czy jakby tego gatunku nie nazwać. Jednak nie byłby tak fascynujący, gdyby nie umieszczenie akcji w przyszłości. To właśnie ten zabieg sprawia, że od książki nie można się oderwać, a w niepokój nie wprawiają zdarzenia spotykające bohaterów, a obraz przyszłości. Przyszłości, w której część Ziemi zostaje zalana, w której niedźwiedzie polarne są gatunkiem wyginiętym, gdzie trzeba płacić za czyste powietrze, a woda jest najwyższym luksusem. Przyszłości, gdzie technologia i nauka poszły tak bardzo do przodu, że człowiek stworzył androida, by mu służył. Androida, zaznaczam, wyglądającego tak jak człowiek, myślącego, czującego… Będącego po prostu człowiekiem. Człowiekiem, któremu wyrządzono wielką krzywdę, bo umierającego po zaledwie dziesięciu latach od „narodzin”, nie posiadającego przeszłości, nie mogącego mieć dzieci. Replikanci to bardzo smutne stworzenia.

I na swój sposób tak samo smutna jest cała ta książka. Można ją czytać dla rozrywki, z ciekawości. Ale można też przeczytać jako przestrogę. Tylko kto jej posłucha? Ogromnie polecam.

„Łzy w deszczu” Rosa Montero, wyd. MUZA SA 2012, str. 413

Dziękuję wydawnictwu MUZA SA za egzemplarz recenzyjny.

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Baśnie Barda Beedle'a. J.K.Rowling


To takie miłe, kiedy książka istniejąca w książce, którą czytacie okazuje się „wyjść” z tamtego świata do naszego! Czy ktoś, kto czytał „Harry Potter i Insygnia Śmierci” przypuszczał, że kiedyś będzie dane mu uczestniczyć w dalszym przedłużeniu magicznego świata? Że baśnie, które każdy czarodziej zna od dziecka, będą dostępne i nam, mugolom? Ach ach. Powiem szczerze, że bardziej zachwyca mnie fakt, że dzięki „Baśniom Barda Beedle’a” na chwilę dane mi było uwierzyć, że czarodziejski świat istnieje naprawdę, niż faktyczna treść tych naprawdę króciutkich opowiadanek.

Mamy tutaj pięć baśni, a każda z nich uczy małych czarodziejów, że czary nie służą do krzywdzenia innych czy ożywiania zmarłych. Najsmaczniejszym tutaj kąskiem są „prawdziwe” notatki Albusa Dumbledore’a i jego zabawne, często nieco złośliwe komentarze. Te mogłabym wciąż czytać. Niestety książka jest tak króciutka, że kończy się za szybko i nie da się nad nią zasiedzieć. Trochę sobie nie wyobrażam, abym te baśnie czytała swojemu dziecku. Jest to raczej gratka dla wielbicieli „Harry Pottera”. Taki smaczny, uzupełniający kąsek.

„Baśnie Barda Beedle’a” J.K. Rownling, wyd. Media Rodzina, str. 108 (pisanych dużą czcionką).

środa, 15 sierpnia 2012

Ostrożnie z marzeniami. Maja Kotarska


Ostrzeżenie „Ostrożnie z marzeniami” należy traktować dosłownie. Przekonuje się o tym bohaterka powieści o wyżej wspomnianym tytule. Agnieszka dziedziczy po wujku domek z ogródkiem i wszystko byłoby idealnie gdyby nie starsza pani, która zajmuje jedno piętro. Starsza pani, która uważa Agnieszkę za natręta i robi wszystko by się jej pozbyć. Oprócz tego Agnieszka dzięki koledze z pracy zostaje wplątana w sprawę dość kryminalną i jej dom nawiedzają bandyci. Nieszczęścia zdają się chodzić nie parami, ale wręcz stadami. Jak z tego wybrnie bohaterka?

Książka reklamowana jako strasznie zabawna. No mnie tam nie bardzo coś bawiło. Chyba żeby się śmiać ze złośliwości ludzkiej, nienawiści i sprawiania przykrości. Oraz męczenia zwierząt. Strasznie to wszystko zabawne, doprawdy. To takie moje spostrzeżenie, nie wiem jak innych czytelników.

Książka napisana dość dobrze, acz było coś, co mnie lekko drażniło w stylu pisania. Nigdy nie wiem jak to w recenzji ująć, to bardziej uczucie. No nie podeszło mi. Niemniej nie można odmówić autorce obserwacji ludzkich charakterów (o, choć może nieco naiwnie wszystko było opisane i tak zbyt… wesołkowato? Naprawdę nie wiem). Sabina – staruszka – jest postacią perfidną, zmieniającą twarze szybciej niż rękawiczki, wszystko po to by pozbyć się niechcianej współlokatorki. Kobieta z jakiegoś powodu uważa, że to jej dom i nie życzy sobie nikogo innego. Agnieszka z kolei, to takie zagonione dziewczątko w wieku lat około trzydziestu, które choć podejrzewa starszą kobietę o złośliwości, to nie jest w stanie tego udowodnić plus sama często uważa, że ma przywidzenia.

W zamyśle miała to być książka lekka, zabawna, z dreszczykiem. Ale dla mnie była pusta, nijaka i bohaterowie, wszyscy brzmiący tak samo specjalnie do mnie nie przemówili. Oczywiście kończy się happy endem ze szczyptą humoru, wszystko się wyjaśnia. No takie to wszystko…. Mam ciekawsze lektury.

I dlatego nie jestem w stanie polecić tej książki, choć wiem przecież, że każdy ma inny gust i znajdą się tacy, co uznają, że książka jest fajna. Wybaczcie też niemożność wyrażenia, tego, co mi w tej książce doskwierało i ogólne pomieszanie. Jakoś tak ta książka na mnie działa. Do tego chyba się czepnę jakiejś dziwnej mody na starsze panie, które nagle pojawiają się wszędzie. Błagam, niech trend się zmieni, bo nie będę miała co czytać ;).

„Ostrożnie z marzeniami” Maja Kotarska, wyd. Prószyński i S-ka

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Rozwiązanie konkursu "Serce Tygrysicy"!

Na początek serdecznie dziękuję wszystkim, którzy zechcieli poświęcić chwilę czasu i napisać odpowiedź na któreś z dwóch konkursowych pytań. Żałuję, że nie mam książki dla Was wszystkich.

Osobą, której odpowiedź najbardziej mi się spodobała jest Małgorzata G. z Białegostoku. Nie wiem, czy odpowiedź mogę pokazywać publicznie, dlatego nie będę. Serdecznie gratuluję wygranej :).

A pozostałym życzę trafienia kiedyś na ich egzemplarz :).


niedziela, 12 sierpnia 2012

Co czytam, kiedy jadę.

Wróciłam! Wróciłam z cudownego Krakowa do mojej jeszcze cudowniejszej Warszawy. Mam masę różnych dziwnych spostrzeżeń (jak to, że po którejś z kolei wizycie uznałam, że nie lubię Krakowa tak bardzo jak myślałam, że lubię, a Warszawę lubię o wiele bardziej, niż myślałam, że lubię). W drodze powrotnej wsiadłam nie do tego pociągu, do którego miałam wsiąść (ale ciągle jechał do W-wy), więc z 2:52h zrobiło się 4:45 godzin jazdy. Ale co tam. Miałam świetną towarzyszkę podróży, mianowicie Angelinę Jolie i jej "Notatki z podróży". Na pewno recenzja się ukaże, ale już polecam.


Kto ciekaw innych szczegółów z pobytu w Krakowie, na przykład kulinarnych - mam wrażenie, że nic tam nie robiłam jak tylko jadłam - to zapraszam na mojego drugiego bloga www.coeur-de-la-mer.blogspot.com Nie zwracajcie proszę uwagi na konsumpcyjne rozpasanie jakie tam panuje, o to chodzi ;).

sobota, 4 sierpnia 2012

Serce Tygrysicy. Aisling Juanjuan Shen + KONKURS! Wygraj książkę!


„Serce Tygrysicy” to autobiografia kobiety z biednej, rolniczej rodziny, której udało się wydostać do Stanów Zjednoczonych i dostać pracę w jednej z bostońskich firm konsultingowych. I nikt nie będzie wiedział, jak gigantycznym jest to osiągnięciem, dopóki nie przeczyta tej książki.  Jest w tym pewna ironia, gdyż jej droga życiowa idealnie obrazuje amerykański mit „od pucybuta do milionera”.

Aisling wychowała się w jednej z najbiedniejszych w jej wiosce rodzin. Jej rodzice to „niepiśmienni wieśniacy” zajmujący się od dziecka uprawą ryżu. Ma także młodszą siostrę, urodzoną na krótko przed wprowadzeniem w Chinach nakazu posiadania tylko jednego dziecka. Jako nastolatka jedyna ze swojej wsi dostaje się do college’u, mającego przygotować ją do zawodu nauczyciela. Jest to ogromnym zaszczytem , ale dziewczyna chce czegoś więcej i czuje, że musi zmienić swoje życie, że nauczanie dzieci angielskiego do końca swojego życia to nie to, czego pragnie. Głód ten coraz bardziej się wzmaga, często wywołując autodestrukcyjne zachowania. Dzięki swoim ambicjom i niesamowitej sile, Aisling udaje się porzucić zawód nauczyciela i wyruszyć na „podbój” wielkiego miasta. Jednak nic nie jest różowe, nic nie jest łatwe.

Osobiście niesamowicie podziwiam siłę przebicia Aisling. Jej wytrzymałość, jej wolę i poczucie, że może być kimś więcej, że wioska, z której pochodzi, to ludzie niezwykle prości, nie posiadający większej świadomości, zadowalający się jedynie lepszym posiłkiem, większym domem i opinią innych. Ona pędzi do przodu, walczy, często z poświęceniem własnego ciała. Wielokrotnie pisze o samotności, z którą borykała się przez lata. Nie miała też szczęścia do ludzi. Jak sama mówi, z kobietami nie umiała się dogadać, a każdy mężczyzna, z którym się związała, prędzej czy później ją porzucał. Z rodziną również nie miała kontaktu, ucinała go z własnej woli. Ciężko jest naprawić stracone dzieciństwo.

Czyta się bardzo szybko, gdyż Aisling pisze prosto, ale dobitnie. Nie bawi się w zbytnie opisy, lecz mimo to jej opowieść nie jest w żaden sposób wybrakowana. Uważam, że dzięki tej książce można lepiej niż poprzez inne powieści, zobaczyć obraz Chin przez pryzmat jego mieszkańców. Szczególnie tych biedniejszych, którzy każdego dnia walczą o przeżycie. O nich się przecież zbyt często nie mówi.

Nie wiem, jak ludzie patrzą na Aisling, nie czytałam jeszcze żadnych innych recenzji. Nie wiem, na ile jest to książka (a raczej jej główna bohaterka) – a nuż – wyidealizowana. Ale mam wrażenie, że poprzez postać Juanjuan (tak brzmi właściwe imię autorki) można spojrzeć również na siebie, na własne życie, czy relacje z bliskimi. Uważam, że to lektura zdecydowanie warta przeczytania. Można ją traktować „krajoznawczo” lub jako motywację do działania. Bo skoro jej udało się z, przepraszam, zabitej dechami wiochy dostać się do USA nie tylko na uniwersytet, ale także znaleźć tam świetną pracę i ułożyć sobie życie, to myślę, że każdemu z nas, będących często w lepszych sytuacjach może udać się osiągnięcie naszych planów. Potrzeba „tylko” silnej woli.

„Serce Tygrysicy” Aisling Juanjuan Shen, wyd. Prószyński I S-ka 2012, str. 371

KONKURS!

Wygraj nowy egzemplarz książki "Serce Tygrysicy" autorstwa Aisling Juanjuan Shen.

Regulamin:

1. Konkurs trwa od 4.08.12r. do 12.08.12r.
2. Wygrana zostanie ogłoszona 13.08.12r.
3. Książka zostanie bezpłatnie dostarczona na adres podany w mailu przez zwycięzcę.
4. Aby wygrać, należy odpowiedzieć na jedno z dwóch pytań: Dlaczego interesują cię Chiny? Dlaczego to właśnie Tobie mam wysłać książkę "Serce Tygrysicy"?
5. Zwycięzcą zostanie odpowiedź, która najbardziej przypadnie mi do mojego subiektywnego gustu ;).
6. Odpowiedzi zostawiajcie w komentarzach lub wysyłajcie na mail: cyriaanne@gmail.com

Życzę dobrej zabawy i mam nadzieję, że chętnie się po tę książkę zgłosicie! Obym nie pożałowała kolejnego konkursu ;).


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...