Mam wrażenie, że każdy słyszał o „Fight Club”, czy to w postaci filmu wyreżyserowanego przez znakomitego reżysera Davida Finchera z Edwardem Nortonem i Bradem Pittem w rolach głównych, czy w postaci książki, na podstawie której ten film powstał. Moja „przygoda” z „Fight Club” zaczęła się od filmu, który obejrzałam trzy razy i dopiero całkiem niedawno, przeglądając książki wydane przez wydawnictwo „Niebieska studnia” dowiedziałam się, o czymś takim jak powieść. I że napisał ją właśnie Chuck Palahniuk. Potem autorka bloga American Corner Łódź dała w swojej recenzji cytat, po którym uznałam, że bardzo chcę książkę przeczytać. A o czym ona jest? Dla tych, którzy jednak nigdy o „Fight Club” nie słyszeli.
To historia ludzi, którzy są zmęczeni życiem w obecnej postaci. Mają dość codziennej rutyny w pracy, w domu, w związkach, w rozrywce. Mają dość kłamstwa i ułudy, które się kryją za zwykłymi czynnościami jak kupno samochodu, czy posiadanie buteleczki perfum. Chcą zmiany, chcą życia. Historia ta jest opowiadana przez mężczyznę, którego imienia nigdy nie poznajemy, co dostrzegłam dopiero teraz, chcąc go nazwać inaczej niż „narrator”. Mężczyzna ten poznaje Tylera Durdena – anarchistę sprzeciwiającego się całemu systemowi, który swoimi działaniami chce oczyścić Ziemię i przeprowadzić swoiste zmartwychwstanie. Razem zakładają Fight Club, Podziemny Krąg, który przemienia się w coś więcej, niż tylko cotygodniowe spotkania facetów, którzy się biją.
To pierwsza powieść Palahniuka i druga, którą przeczytałam. Jak dla mnie jest zdecydowanie lepsza niż „Potępieni”. Nie jest tylko nakręcaną katarynką wyliczającą wszelkie idiotyzmy świata, w którym żyjemy. Tutaj jest plan i sensowna całość, która, owszem, również pokazuje dramatyczny komizm jakim jest nasze życie. Myślę, że spotkanie na żywo Tylera mogłoby być niebezpieczne. Facet ma rację pod tyloma względami, że łatwo można zostać przekonanym i wstąpić do jego sekty, w którą zamienił się Klub Walki. Tyle, że środki, którymi Tyler osiąga cel są terroryzm, zastraszenie, łamanie prawa pod każdym względem. Dla niego nie ma barier, a jeśli są, to tym bardziej trzeba je złamać. Tyler jest piekielnie inteligentny, szkoda tylko że tą inteligencję wykorzystał w taki właśnie sposób. Ale on by powiedział, że to my jesteśmy naiwni, ci którzy uważamy, że nie trzeba być brutalnym i pokazywać wszystkim środkowego palca, że można coś zmienić dobrocią.
Świat, który pokazał w swojej powieści Chuck Palahniuk jest światem smutnym, a tym smutniejszym, że kiedy odrze się od niego nadzieję to zostaje goła prawda. Uważam, że to bardzo dobra książka i na nieszczęście wciąż bardzo mocno aktualna. Pokazuje postać tak kompletnie radykalną, że musi być szalona, byśmy mogli ją zaakceptować. To książka, która wyzwala wiele nostalgii, przemyśleń, ale która mimo wszystko pobudza do znalezienia innego wyjścia. Uważam, że naprawdę warto przeczytać.
A ci, którzy np. jeżdżą samochodem i korzystają z audiobooków, polecam „Fight Club” właśnie w takiej postaci. Czytany przez Borysa Szyca, który swoim głosem nadaje Narratorowi zupełnie nową postać, równie prawdziwą. Ja, która audiobooków nie lubię (nigdy nie mogę się skupić wystarczająco by „wejść” w historię), słuchałam z przyjemnością, tak samo dobrze zagłębiając się w niezwykle plastycznie oddany świat powieści. W jego wykonaniu to Narrator jest główną postacią, najbardziej wyrazistą. Bo chociaż to on opowiada historię, to Tyler jest najmocniejszy, na pierwszym planie, to wokół niego i jego pomysłów się wszystko kręci. Borys Szyc swoją interpretacją to zmienił i słuchając jego głosu, po raz pierwszy można poczuć, że to Narrator jest główną postacią, a reszta to tło, które na niego wpływa. Tak, jak powinno być.
Czyli wychodzi na to, że film oglądałam trzy razy, a książkę, poniekąd, czytałam już dwa ;). A, zapomniałabym dodać, że pomimo tego, iż tyle razy oglądałam film, zakończenie książki całkowicie mnie zaskoczyło i myślałam, że jest inne niż w filmie. Okazało się, że nie i że najwyraźniej jestem mało spostrzegawcza ;). Polecam, pod każdą postacią. I na tym skończę, bo mogłabym jeszcze mówić i mówić.
Tak za egzemplarz książki jak i audobook serdecznie dziękuję wydawnictwu „Niebieska Studnia”.
GENIALNE. Uwielbiam
OdpowiedzUsuń"jestes roztańczonym pyłem tego swiata"...
ksiązki nadal nie mam, ale film ubóstwiam
Film jest na tyle dobrze zrobiony, że jest słowo w słowo przepisany, że tak powiem. Czytając książkę miałam go przed oczami i naprawdę jestem pod wrażeniem, bo jest to chyba pierwsza ekranizacja książki, na którą nie mogę narzekać. Wycieli kilka scen, owszem, ale niemalże się tego nie zauważa. Ale książkę warto przeczytać, pewnie kiedyś jeszcze ją powtórzę :). Przy okazji powiem też o genialnej roli Brada Pitta, co pominęłam w recenzji. Naprawdę doskonale zagrał Tylera, poniekąd uczynił go jeszcze wyraźniejszym. Masz rację. Genialne :).
OdpowiedzUsuńFilm ogladalam dawno, ale strasznie mi sie podobal - zatem i ksiazke musze obowiazkowo przeczytac :-).
OdpowiedzUsuńKsiążki nie czytałam, filmu nie oglądałam. Jeszcze ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że znajdę w bibliotece ;)
:) brad tak, chociaz mnie sie bardziej podobal Edward Norton, moze dlatego że on zawsze ma swietne role.
OdpowiedzUsuńNo i muzyka w filmie, klimat .. cud miód :)
Film widziałam, a książkę muszę w końcu przeczytać :)
OdpowiedzUsuńA ja nie słyszałam ani o filmie, ani o książce. Chyba mam poważne braki :)
OdpowiedzUsuń