Poszukując w Google okładki książki, a co jest oczywistym, wpisawszy uprzednio w wyszukiwarkę „ukąszenie” więcej znalazłam zdjęć rozkładających się kończyn po ugryzieniu grzechotnika lub pająka, niż okładki. Po postanowieniu, że w życiu nigdzie nie wyjadę, udało mi się znaleźć to, czego szukałam ;).
„Ukąszenie” to zabawna parodia wampirzego nurtu, jak wszyscy wiedzą, panującego już od kilku dobrych lat (ciekawe czy po premierze filmowej ostatniej części sagi Twilight wampiry przestaną być takie rozchwytywane). Główną bohaterką jest Lisianna, dwusetletnia wampirzyca mdlejąca od widoku krwi. Cała zabawa zaczyna się, kiedy jej matka postanawia zrobić córce prezent na 202 urodziny i sprowadza do domu Grega. Mężczyzna leży w sypialni Lisianny, przywiązany do jej łóżka i nie wiadomo, czy ma być w charakterze kolacji, zabawki erotycznej czy jeszcze jakiegoś. Lisianna, zdolna dziewczyna, łączy wszystkie trzy i bierze co dają ;).
Lindsay Sands nie wysiliła się zbytnio jeśli chodzi o fabułę. Mamy wampirzy ród, Radę Trzech, krew z torebek, romans, pościg… Za to wykazała się pomysłowością w kwestii nurtującej wszystkich „Skąd się wzięły pierwsze wampiry?” Dla wyjaśnienia warto przeczytać książkę, jest to naprawdę wspaniały pomysł i o wiele bardziej wiarygodny niż wszystkie inne razem wzięte. Tym samym też nie czyni z wampirów potworów, a normalnych ludzi, co jak wiadomo się ceni. Wampiry jako postać prosto z horroru dawno zniknęła z masowej świadomości. Autorka wykazuje się też sporą dawką humoru, a jeden wątek, choć strasznie idiotyczny bawił mnie do łez.
Ta książka to czysta komedia i tak też trzeba do niej podchodzić. Z przymrużeniem oka, nie przejmować się za bardzo płytkością wszystkiego, postaciami bez głębi, niezwykle prostym stylem pisania i wampirzycą, która pomimo dwustu lat momentami jest mniej rozwinięta niż współczesne szesnastolatki. Jedyne co mi bardziej przeszkadzało, bo wytrącało z czytania, to ewidentne problemy autorki z zapamiętywaniem tego, co sama napisała rozdział wcześniej, ba! Stronę wcześniej! Może nam się przydarzyć sytuacja, gdzie bohaterowie mówią, że minął cały dzień po czym okazuje się że trzy zdania później jest dopiero szesnasta i od danego wydarzenia nie minęło nie więcej niż cztery godziny. To trochę w stylu wyobraźni filmowców, kiedy akcja dzieje się za dnia, a ledwo wydarzy się coś tragicznego od razu jest noc, dosłownie scenę później.
Podsumowując, należy przymknąć oko i tak czytać, a wtedy można się dobrze bawić. Kocham ojca Josepha, no kocham!
A, i zapomniałabym wspomnieć. Nie mogłam oczu oderwać od okładki. Świetna!
„Kuszenie” Lynsay Sands, wyd. Prószyński i S-ka, str. 397
Okładka też mi się podoba. Tak jak i książka :)
OdpowiedzUsuńChoć oceniłam nieco niżej. No i moim zdaniem świetnie by było jakby rodzinka była trochę mroczna jak Adamsowie, ale ogólnie nie jest źle ;)
No, skoro parodia, to jeszcze może być... Wreszcie ktoś się wziął za wampiry od prześmiewczej strony.
OdpowiedzUsuńLubię komedie ;)
OdpowiedzUsuńMi się niezbyt podobało, ale siostrze już bardziej :p
OdpowiedzUsuńJuż od jakiegoś czasu bardzo chcę ją przeczytać, tylko miałam o niej jakieś inne wyobrażenie: jak się okazuje, po przeczytaniu Twojej recenzji, mylne :) ale to dobrze, bo bardziej ciekawi mnie w takiej postaci ^^
OdpowiedzUsuńA ja ostatnio coraz ciężej się odnajduje w nowych seriach o wampirach - czy to z założenia prześmiewczych, czy nie. Jeszcze Gail Carriger potrafi mnie rozbawić, ale poza nią więcej z tego czytania jest kręcenia nosem, niż przyjemności :) Może nie ten czas :)
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa tej książki. Na szczęście już czeka na półce. Teraz tylko znaleźć jeszcze czas aby ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńOkładka piękna, masz rację :)
OdpowiedzUsuńTo ja na pewno przeczytam, czas się wreszcie pośmiać z wampirów, a nie ich bać xD
Dla urozmaicenia chętnie bym kiedyś przeczytała tę książkę. do tej pory 'znam' wampiry od tej bardziej drapieżnej i poważnej strony, więc czas poznać inne spojrzenie.
OdpowiedzUsuńOj tak, okładka jest cudowna ;)
OdpowiedzUsuńNo, nie wiem, nie lubie takich niedopracowanych ksiazek...
OdpowiedzUsuń