„Druga pełnia”, ósma już z kolei część o Anicie Blake,
nekromantce i zabójczyni wampirów. Tym razem Anita zostaje wplątana (a raczej
sama się wplątuje) w wilkołacze sprawy i wyjeżdża z Saint Louis uratować z
więzienia Richarda, swojego byłego, który został oskarżony o gwałt. Sprawa jest
tym groźniejsza, że za kilka dni będzie druga w miesiącu pełnia, a Richard nie
może ujawnić, że jest wilkołakiem. Na przeszkodzie stają brudny glina i gang wampirów z nawiedzonym przywódcą, który karmi się strachem.
Jest to pierwsza część mojej ukochanej serii, dla której
wcale nie będę miła. Wręcz przeciwnie, zawiodłam się i tylko zirytowałam. Co
prawda ostatnio łatwo mnie zirytować, więc być może dla właściwej oceny
powinniście sobie odjąć jakieś dwadzieścia procent irytacji i wyjdzie wam wynik
prawdziwy, niemniej jednak pozwolę sobie wyszczególnić wszystko, co sprawiło,
że tej części zdecydowanie nie lubię.Ostrzegam, że mogą się znaleźć spojlery.
Zacznijmy od okładki. Cała seria do tej pory miała
odcienie raczej brązu, pomarańczy, beżu. Tytuł był zawsze pomarańczowy, zarówno
na okładce, jak i na grzbiecie. Może to głupie czepiać się okładki, ale kiedy
książka stoi na półce wraz z innymi to zupełnie nie pasuje do reszty i wygląda
jakby wcale do niej nie należała. No i ta czerwona czcionka. Tak mało subtelna…
Nie podoba mi się i tyle.
Jeśli chodzi o treść. Autorka niemalże całkowicie
skoncentrowała się na wilkołakach i lampartołakach. Rozumiem, że to teraz spora
część tego, kim Anita jest, niemniej jednak Jean Claude pozostawiony daleko w
innym mieście wyglądał niczym postać serialu, która zniknęła na kilka odcinków,
bo miała inne zobowiązania i nie mogła teraz występować. Sytuację trochę
ratowali Asher i Damian, dwa wampiry przydzielone Anicie do ochrony. Jedynym
wątkiem, który mi się tu naprawdę podobał to ten malutki z Asherem. Ale nie,
autorka musiała bardziej związać Anitę z Damianem… Ale wracając do rzeczy.
Naprawdę rozumiem pisarkę, że musiała poświęcić wilkołakom trochę więcej czasu
i miejsca w swojej serii, do tej pory były to postaci zdecydowanie
drugoplanowe. Ale ja nie przepadam za wilkołakami. Są nudne. A już Richard w
stu procentach i straszliwie mnie drażni, że Anita go kocha. A skoro użyłam
słowa „kocha”, to od razu powiem, co głównie mi doskwierało w tej części.
Staram się wejść w głowę Laurell K. Hamilton i pojąć, co
nią kieruje w budowaniu postaci głównej bohaterki. I troszeczkę mi się to
udaje. Nie zmienia to jednak faktu, że mam wrażenie, iż autorka coraz bardziej
realizuje jakieś swoje fantazje erotyczne, zamiast skupić się na rzetelnym
oddawaniu postaci. Co jest tym bardziej prawdopodobne, że w komiksowym wydaniu serii, Anita wygląda jak sama pisarka, tyle że
jest o wiele ładniejsza i zgrabniejsza. W „Drugiej pełni” ma ochotę dosłownie na każdego. W
jakiś sposób zalicza Ashera, Damiana, Richarda, Jasona, Nathaniela, o mało nie
Zane’a i Jamila. I jest to niby uzasadnione, niemniej jednak nie poradzę nic na
moje odczucia, że Anita jest niszczona przez własnego twórcę i przestaje być
sobą. Ci, co tę część czytali, zaraz powiedzą, że nie, właśnie na końcu
odstawia seks na trzy miesiące i stara się odnaleźć siebie, bla bla bla. Może.
Może to wszystko było niezwykle konieczne i celowe. Ale i tak głupio wyglądało
i popsuło postać Anity.
W dodatku pisarka ewidentnie stara się sprawić, że Anita
odsunie się od Jean Claude’a, bo nagle się okazuje, jak bardzo on nią
manipuluje i wykorzystuje do własnych celów. Troszkę to się zamienia w
telenowelę. Może nie powinnam spodziewać się niczego innego, skoro to ósma
część z serii, a wszystkich jest chyba około dwudziestu. Niemniej jednak jestem
zawiedziona i liczę na rehabilitację w następnej książce. Również dlatego, że z
początku była to seria kryminalna, gdzie Anita zajmowała się konkretnymi
zadaniami, a teraz wygląda to tak, jakby wątek kryminalny był zrobiony na odwal
się, aby tylko usprawiedliwić pozostałe „wewnątrz-wilkołacze” akcje z Anitą.
Oj, szkoda.
Do zalet tej książki należy zaliczyć postacie Ashera i
Jasona oraz to, że jak na prawie siedemset stron, to czyta się zabójczo szybko
;).
Koniecznie muszę zapoznać się z tą serią. Wydaje się być niesamowicie ciekawa i przyjemna :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że ostatecznie jednak się nie poprawiła, tylko wkurzyła Cię jeszcze bardziej. Szkoda.
OdpowiedzUsuńKsiążka dopiero przede mną, dlatego recenzję przeczytała dość pobieżnie.
OdpowiedzUsuńMy dear Gia, przyzwyczaj się albo odstaw. Już Ci kiedyś pisałam, będzie coraz bardziej erotycznie, niemal orgie włączając. Niestety - także moim zdaniem. O JC się nie martw - to bardzo silny zawodnik i SPOJLERY zawsze będzie bardzo ważny dla Anity. Nawet jeśli czasem znika na trochę. Przygotuj się także na coraz więcej wątków poza-wampirzych. Mam nadzieję, że dobrze znosisz zmiennokształtnych, bo ich procentowy udział w fabule też wzrośnie. Ja lubię i wilkołaki i generalnie całe to futrzaste towarzystwo, więc mnie to cieszy. Nie będzie też już chyba powrotu do takich mocno kryminalnych fabuł - ten wątek zazwyczaj jest obecny, ale już nie najważniejszy (chyba jeszcze jedna wyjazdowa część będzie mocniej kryminalna). Na pierwszy plan wyjdzie polityka nieśmiertelnych i życie uczuciowe Anity. Przykro mi, ale ten cykl bardzo się zmienia jeśli chodzi o charakter, bardzo. Albo się to zaakceptuje a nawet polubi (dla mnie te wątki polityczne są fajne), albo będziesz się irytować niemal przy każdej kolejnej części.
OdpowiedzUsuńA tak poza tym to właśnie odnotowałam zmianę szablonu. Bardzo przyjemny :)
OdpowiedzUsuńViv: Jak ja się cieszę, że czytałaś wszystkie części przede mną, bo zawsze lubię słuchać, co będzie dalej :D. Pamiętałam o tym, co powiedziałaś kiedyś, że będzie coraz więcej erotyki. SPOJLER (spapuguję po tobie ;)) - więc mniemam, że te "akcje" Anity i moc Jean Claude'a doprowadzą do tego sukuba i dlatego będzie jeszcze więcej erotyki. Nie mniej jednak jakoś to psuje książkę. No ale nic. Tak zupełnie to nie znielubiłam Anity, nie mogłabym ^^. Koniecznie musisz mi powiedzieć, czy ona i Asher coś będzie? On jest taki kochany w tej części! Polityka wampirza może być. Byle mniej Richarda... Ja wilkołaki w sumie lubię, a przynajmniej znoszę, ale jego nie cierpię. Lubię za to lampartołaki i odrobinkę ratowały tę część.
OdpowiedzUsuńGia MEGA SPOILER: jak dojdzie do sukuba czy inkuba, bo to w zależności od płci chyba inaczej się nazywa, nie piszę - miej jakąś niespodziankę ;) O Ashera się nie martw, serio. Chłopak sobie poradzi i nie zniknie - jego rola znacząco wzrasta w serii. Richardem też się nie martw - z całkiem fajnego chłopaka autorka zrobiła buca i zanim zmądrzeje, co mu sporo czasu zajmie, na myśl o nim Anita raczej będzie zgrzytała zębami niż myślała o amorach ;)
OdpowiedzUsuńJa też dołączam się do grona opinii na "NIE"...
OdpowiedzUsuńWłaśnie to teraz czytam, miałam nie zaglądać do twojej recenzji zanim nie skończę, ale zajrzałam, i... zgadzam się z tobą! Już myślałam, że ja jakaś dziwna jestem, bo ten tom mnie rozczarował, zostało mi jeszcze 200 stron, i mimo, że to się szybko czyta, to nie mogę do tego wrócić. Wkurza mnie to, że Anita kocha Richarda, bo ja gościa nie znoszę, wkurza mnie to, że od pierwszego tomu była chemia między nią a Jean-Claudem, w końcu się związali, a tu taki cyrk na kółkach, wkurza mnie też to, że w tym tomie nie ma fabuły. Serio, na logikę biorąc, to po 70 stronach powinni byli wrócić do domu. Więc flaki i krew latają na wszystkie strony, a ja się pytam - o co kaman? Wiem, że to nie ma pretensji do ambitnej literatury, ale rozrywka też powinna mieć jakiś podstawowy sens...
OdpowiedzUsuńA pierwsze 7 tomów było naprawdę dobre...