Zapewne nigdy bym się cyklem nie zainteresowała, gdyby
Moreni nie wspominała o nim w co drugiej notce. Dzięki temu, kiedy bez
większych nadziei poszukiwałam w bibliotece coś ciekawego do czytania i
natknęłam się na półkę z powieściami Novik, natychmiast część pierwszą zabrałam
ze sobą.
To bardzo ciekawa powieść. I mówiąc „ciekawa”, wcale nie
mam na myśli treści, a raczej wszystko inne. Muszę przyznać, że Naomi Novik
stworzyła smoki jakich nie ma nigdzie indziej. I świat chyba też. Napoleon
podbijający Europę, ale na smokach - tego chyba jeszcze nie było? W dodatku
uważam, że styl autorki, jak na taką powieść, jest dość oryginalny. Odrobinę
młodzieżowy, fantasy jak najbardziej (cokolwiek to znaczy), ale wyczułam tu też
coś, co zwykle do tej pory spotykałam w romansach historycznych. Stworzyło to
nieoczekiwaną, ale bardzo sympatyczną mieszankę. Ale może co nieco o treści.
Już wiecie, że akcja dzieje się w alternatywnej
rzeczywistości w czasach napoleońskich. I świat poniekąd wygląda tak jak wtedy,
z tym że istnieją smoki i nawet latają na nich całe załogi. Główny (ludzki)
bohater – Laurence – jest kapitanem statku – do dnia, w którym z przejętego
przez niego od Francuzów jaja wykluwa się smok. Laurence zostaje jego
opiekunem, a to automatycznie wyklucza go z jego dotychczasowego życia. Od tej
pory jest awiatorem i ma bronić ojczyzny nie na morzu, a w powietrzu.
Chyba zdziwienia nie będzie, jak powiem, że moim
ulubionym bohaterem został smok Temeraire. Jest po prostu kochany. Niesamowicie
inteligentny (Laurence mu czyta naukowe książki, a smok tłumaczy o co chodzi),
mądry, niewinny i niedoświadczony, a jednocześnie natychmiast wszystko
pojmujący. Jak na obecny ustrój panujący w Zjednoczonym Królestwie żywi dość
rewolucyjne poglądy, czasami jest dorosły, a czasami niczym typowy młody
człowiek w okresie dojrzewania. Autorka nadała mu niezwykle ujmujący charakter
i nie sposób go nie lubić. Oprócz Laurenca, reszta bohaterów nie jest jakoś
dogłębnie opisana – tyle ile potrzeba dla opisania wydarzeń.
To lekka powieść, do szybkiego przeczytania.
Powiedziałabym, że czytadło, ale że są smoki to nie śmiem ;). Z jednej strony
brakuje mi tu „porządnego fantasy” z jego epiką, ale z drugiej – gdyby autorka
napisała to inaczej, to już nie byłoby to samo. A to co jest, jest dobre. Mam
już część drugą, będzie się czytać ;).
„Smok jego królewskiej mości” Naomi Novik, wyd. Rebis
2007, str. 352
---
Zagapiłam się i recenzja zamiast ukazać się jeszcze w styczniu, wyszła już w lutym...
Cieszę się, ze Ci się spodobało.^^ Właściwie największym atutem Novik nie jest fabuła (i to się niestety nie zmieni, choć zdarzają się i tomy o ciekawszym toku akcji) tylko świat i bohaterowie. A w każdym tomie dostajemy większy kawałek świata.^^
OdpowiedzUsuńNo i czekam na notkę o "Nefrytowym tronie".:)
Hihihi, wiedziałam, że skomentujesz :)). Już się nie mogę doczekać, kiedy przeczytam - ponoć Laurence dowiaduje się w Chinach czegoś jeszcze lepszego niż to, że... hm, może nie będę spojlerować. O mało się nie wygadałam ;). W każdym razie, po części pierwszej, żałowałam, że nie wypożyczyłam od razu drugiej :D.
Usuń