Czy zastanawialiście się kiedyś nad życiem młodocianych
geniuszy? Nad dziećmi, które nie skończywszy jeszcze podstawówki już wybijają
się ponad poziom licealny? Co się z nimi dzieje? Jak ich życie wygląda od środka,
co napędza do zdobywania wiedzy i jak później sobie radzą będąc najmłodszym
studentem na kampusie? Nikita Lalwani częściowo odpowiada na te pytania, a
przynajmniej pokazuje jedną stronę medalu – tę, która zawsze pozostaje w
cieniu.
Rumika, zdrobniale Rumi pochodzi z indyjskiej rodziny
mieszkającej w Wielkiej Brytanii. W ciągu swoich piętnastu lat zaledwie dwa
razy była w Indiach i za każdym razem mogła odczuć, że w Indiach nie jest w
pełni Hinduską, a w Anglii było oczywiste, że nie jest Angielką. W jednym kraju
za jasna, w drugim za ciemna, w Anglii nosząca hinduskie, zbyt cienkie i
jaskrawe ubrania, w Indiach nie umiejąca się porozumieć w swoim ojczystym
języku. Od dziecka wykazywała niezwykłe zdolności matematyczne i chociaż nie
tkwi to w tradycji kraju, ojciec skupił się na wykształceniu córki. Od tej pory
(czyli od około piątego roku życia) dziewczynka jest przygotowywana najpierw
aby kilka lat wcześniej z podstawówki przeskoczyć do liceum, a potem podejść od razu do
matury, żeby iść na studia do Oksfordu. Jak na to wszystko zapatruje się sama
Rumi?
Ta powieść, to zapis powolnej śmierci najpierw dziecka, a
potem młodej dziewczyny, a wszystko to w imię ambicji jej niedowartościowanych
rodziców. Pchanie Rumi na studia (inaczej tego się nie da nazwać) powoli
sprawia, że cała rodzina się rozsypuje, a najbardziej na tym cierpi dziewczynka.
W czasie czytania książki wielokrotnie miałam ochotę udusić ojca Rumiki,
Maheśia, albo chociaż nim potrząsnąć i krzyknąć, żeby spojrzał na to, co robi
własnemu dziecku. Tresował ją na wiele okrutnych sposobów, które, gdyby ktoś
się o tym dowiedział, sprawiłyby natychmiastowe odebranie dziecka, a może nawet
dzieci, gdyż Rumi miała młodszego brata. Pomijam wielogodzinne robienie zadań,
oprócz czasu spędzanego w szkole. Ale trzymanie dziecka głodnego, albo w
zimnie, bo to wyostrza umysł i wspomaga koncentrację? Do takich działań często
dochodzą różnice kulturowe imigrantów i ich brak chęci do wtopienia się w kraj autochtonów.
Miałam wrażenie, że rodzice dziewczynki sami nie wiedzieli, jak się zachowywać.
W swoim środowisku pracy bali się reakcji innych na swoją osobę i ubierali jak
każdy przeciętny Anglik, ale chociaż przechodzili to samo, to nie umieli
postawić się na miejscu córki i wysyłali ją do szkoły w indyjskich ubraniach,
co powodowało jeszcze większą izolację Rumi w klasie. Do tego dochodzą zwykłe
problemy dojrzewania, chęci przypodobania się większości, asymilacja z innymi
dziećmi i mamy gotowy obrazek dziecka zastraszonego, niemalże tworzącego sobie
podwójną osobowość i uczącego się coraz bardziej kłamać. Im starsza jest
Rumika, tym coraz bardziej jej życie przypomina życie podwójnego agenta, gdzie
strach jest odczuwany 24/7, izolacja od społeczeństwa się powiększa, dziewczyna
ma nerwice, jest uzależniona i straszliwie, straszliwie nieszczęśliwa.
W końcu dostaje się na studia i tam wreszcie przeżywa
odrobinę wolności, choć tylko przez dwa dni w tygodniu. To sprawia, że w
piętnastoletniej Rumi coś zaczyna puszczać, a kiedy na jaw wychodzi jej krótki
romans z jednym ze studentów (muzułmaninem), w samej dziewczynie jak i w
rodzinie następuje kryzys. Z jej rodziców wychodzi wszystko co najgorsze –
bezradność, niezrozumienie, zaściankowość, fałsz i najgorsze, co może być:
nienawiść podszyta świętoszkowatym poczuciem racji. I to już prawie koniec
książki, reszty nie zdradzę, choć tu nawet nie chodzi o treść, można czytać
książkę wiedząc, co się wydarzy, bo najważniejsze są te emocje i zagłębienie
się w tragiczny świat małego dziecka i dorosłych, którzy powinni zapewniać
miłość i bezpieczeństwo, a tworzą warunki terroru i psychicznej przemocy.
Autorka doskonale opisała całą sytuację i to też nie tak,
że rodzice Rumi są przedstawieni jako czyste zło bez duszy. Za nimi też stoją
przyczyny ich zachowań – własne traumatyczne przeżycia, chęć podołania kulturze swojego kraju, wynikające ze
strachu przekonanie o tym, jak powinno być, ambicja, aby pokazać „Angolom” jak
wspaniali i o ile mądrzejsi od nich są Hindusi, a wreszcie małe drobne
nieszczęścia i niezrealizowane marzenia rodziców Rumi prowadzą do takiego, a
nie innego wychowania córki. Straszne, a jeszcze straszniejsza jest myśl, ile
dzieci na świecie jest wychowywanych w ten sposób. Czy kiedyś nastąpią czasy, w
których dzieci nie będą wchodziły w dorosłość z milionem emocjonalnych ran
zadanych im przez własnych rodziców?
„Utalentowana” Nikita Lalwani, wyd. Wydawnictwo
Literackie 2008, str. 312
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz