piątek, 13 kwietnia 2012

Flawia de Luce: Badyl na katowski wór. Alan Bradley

Jakiś czas temu (raczej rok temu) przez blogi przeszła mała burza, która zauroczyła wszystkich, a na imię jej Flawia de Luce. Ta jedenastoletnia dziewczynka, o ponad przeciętnym umyśle, wielbicielka trucizn i chemii ogólnie podbiła moje serce pierwszą częścią swoich przygód „Zatrute ciasteczko”. Teraz, po tylu miesiącach, kupiłam nareszcie tom drugi „Badyl na katowski wór”.

Jest to zupełnie nowe śledztwo, z częściowo nowymi bohaterami, ale wielbiciele całego miasteczka Bishop’s Lacey nie będą rozczarowani, a wręcz jeszcze lepiej je poznają. Tak więc ponownie mieszkamy z Flawią w jej wielkim domu Buckshaw i spotykamy się z resztą rodziny. Ojcem zapalonym filatelistą, narcystyczną siostrą Ofelią zwaną Felą i Dafne, wielbicielką książek. W odwiedziny przyjeżdża także siostra ojca, ciotka Felicity. Nie zabraknie również Doggera, ogrodnika, lokaja i czego dusza zapragnie, czyli człowieka od wszystkiego oraz kucharki, pani Milton.

Tym razem Flawia ma nową zagadkę do rozstrzygnięcia, co powoli czyni od samego początku, powodowana zwykłą ciekawością i doskonałym zmysłem obserwacji. Wspaniała praca szarych komórek oraz intuicji prowadzi ją od jednej poszlaki do drugiej, choć niby nic nie zapowiada aby coś je łączyło. I nawet nie mogę powiedzieć kto ginie, ani kto jest podejrzany, bo żeby mieć niespodziankę, należy podejść do książki z całkowitą niewiedzą. Autor jak zwykle wspaniale podsuwa nam fałszywe tropy, niejednokrotnie zaskakujące, aby ostateczne rozwiązanie było zarówno proste jak i nie do pomyślenia.

Uwielbiam, nadzwyczajnie przygody Flawii uwielbiam. Przy „Zatrutym ciasteczku” jeszcze się na to nie zapowiadało, zważywszy, że napisałam iż czytało mi się okropnie wolno i jakby ciężko. Ale już wtedy ogromnie polubiłam Flawię, a z czasem, jak o niej myślałam, to tęskniłam jak za kimś kogo znam „na żywo” i bardzo chciałam się z nią znów zobaczyć. Duże ma tutaj znaczenie tło na jakim rozgrywa się akcja powieści. Alan Bradley bajecznie odmalował małe angielskie miasteczko lat pięćdziesiątych. Zrobił to tak sugestywnie, że można się zachwycać każdym najmniejszym szczegółem, który w dodatku dokładnie w swojej głowie ujrzymy, co jednak nie zawsze się zdarza przy różnych książkach. Atmosfera, spokojna, senna, ale przepełniona zabawnymi, charakterystycznymi postaciami, które poznajemy oczami Flawii przepływa przez nas równie spokojnie na każdej stronie. Ale to, że jest spokojnie, nie znaczy, że nudno, o nie. Flawia nigdy nas nie zanudzi, po prostu jest na to zbyt bystra, zabawna, za bardzo lubi wszędzie wtykać swój nos. Jest „wszędobylska”, jak powiedział jeden z bohaterów, ale nie pozbawiona taktu i opanowania. Jest niezwykle poważna jak na jedenastolatkę i jak na taki wiek ma aż za dobrze opanowaną psychologię dorosłych. Ale cóż, po prostu jest małym geniuszem i nie da się tego ukryć. Swoją wiedzą i spostrzegawczością przebija niejednego dorosłego, o czym sama nas informuje swoimi zabawnymi, ironicznymi komentarzami. W myślach oczywiście (większość Bishop’s Lacey ma ją za bardzo układną, przyjemną małą dziewczynkę).

Przygody Flawii de Luce polecam każdemu, szczególnie dorosłym, bo ci bardziej docenią wiedzę i osobowość dziewczynki. Już się nie mogę doczekać kolejnego tomu, który na szczęście również posiadam. Ale gdy go przeczytam, to już będę musiała czekać na wydanie czwartego tomu, bo niestety jeszcze nie wyszedł. Ach, i te okładki! Muszę przyznać, że doskonale oddają książkę. Ogromnie zachęcam do czytania.

„Flawia de Luce. Badyl na katowski wór” Alan Bradley, wyd. Vesper 2010, str. 362

2 komentarze:

  1. Niedawno pisałam o trzeciej części przygód Flawii.
    Trudno mi stwierdzić, która z dotychczasowych wydanych w Polsce powieści Bradleya jest najlepsza.
    Wszystkie to miłe czytadełka, o których pewnie niedługo zapomnę (dobre czytadło nie jest złe, rzecz jasna).
    Nie zgadzam się jednak, że książka jest dobra dla dorosłych. Wydaje mi się, że skierowana jest raczej dla młodzieży - chyba nie trzeba wielkiego wyrobienia literackiego i życiowego doświadczenia, żeby zachwycić się Flawią i odpowiednio ją ocenić.
    Co do okładek, w pełni podzielam zachwyt.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę koniecznie przeczytać tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...