Jak ja lubię miłe rozczarowania! Macie czasem takie
książki, których czytać nie chcecie? Do których podchodzicie jak do osy? Otóż
właśnie „Irena” była dla mnie taką książką. Czas przeszły, bo już nie jest.
Zgodziłam się wziąć ją do recenzji (ciekawość pierwszy stopień do piekła,
tak?), a potem wyrzucałam sobie, że niepotrzebnie napalam się na każdą książkę,
że zalegają stosami, a jeszcze mam je przeczytać „jak najszybciej”. „Irena” i
tak czekała chyba miesiąc. Ale nadszedł jej czas. I dobrze, że sięgnęłam po nią
wtedy, kiedy poczułam, że właśnie teraz będzie najlepiej.
„Irena” autorstwa Małgorzaty Kalicińskiej i jej córki Basi
Grabowskiej, jest książką o relacjach matka-córka. A jednocześnie powieścią
obyczajową z lekkim romansem w tle. Niezwykle życiową, przemyślaną. Boleśnie
prawdziwą i napisaną w taki sposób, że coś w człowieku drga. A może trzepoce.
Ale na pewno się rusza. Nie wiem, które rozdziały pisała matka, a które córka.
Domyślam się, że pani Kalicińska matki, czyli tej starszej, dojrzalszej(wcale
nie), po przeżyciach i doświadczonej przez życie Doroty, a Basia Grabowska
córki, około trzydziestoletniej, pracującej na ważnym stanowisku w korporacji,
wygadanej, zdystansowanej, twardej i samotnej Jagody. Obie, Dorota i Jagoda są
do siebie niezwykle podobne. Tak podobne, że aż się gryzą przez te
podobieństwa, a to co je różni, to różni już do końca. Gdzieś po środku jest
Janek, mąż i ojciec, mężczyzna spokojny, kojący obie wojujące ze sobą kobiety.
Niby w sobie schowany, ale dzielny i wrażliwy. Natomiast tytułowa Irena, to
starsza pani, „ciocia”, choć tak naprawdę nie pamiętam, czyją jest ciocią,
chyba tylko żoną wujka Felka. Nie wiem, czemu książka została nazwana jej
imieniem. Czyżby dlatego że jest mediatorem i doprowadza do pogodzenia się obu
kobiet? Może dlatego, że jest jakby z nich najmądrzejsza i rozumie obie? Nie mam
pojęcia, ponieważ dla mnie to mimo wszystko nieadekwatny tytuł. Sugeruje
powieść o Irenie. A dla mnie to powieść o Jagodzie.
Zresztą, przyznaję się bez bicia, że to wątki Jagody
najbardziej mi się spodobały i to na nich się skupiłam, wczytywałam i
przeżywałam, wątki Doroty traktując nieco po macoszemu. Może to ta różnica
pokoleń – bliżej mi do Jagody, a problemów jakiejś 50+ nie miałam ochoty
doświadczać. Łzawe toto, zapatrzone w siebie, egoistyczne (co Irena bardzo
ładnie jej wykłada), nie rozumiejące krzywdy jaką wyrządza całej rodzinie i
swojemu jedynemu dziecku. Ale na szczęście chce się nauczyć i w końcu zdradza swoją wielką tajemnicę i
naprawia relacje z córką. Choć jak dla mnie, to zakończenie jest dość prędkie i
do autentycznej naprawy relacji z Jagodą brakuje po prostu czasu i życia. Rany
nie goją się w pięć minut.
Co zaś się tyczy Jagody. Jak ja polubiłam tę kobietę!
Dziewczynę. Bo wciąż miała sporo z dziewczyny, choć też sporo przeszła.
Inteligentna i taka nastroszona do świata. Zdystansowana. Zimna korporacyjna
suka. I wrażliwa, tęskniąca, cierpiąca. Samotna, bo jej wielka miłość z
obojętnością pokazała jej środkowy palec. Aż po latach sporadycznego seksu
zaczyna inaczej patrzeć na Bartka, kolegę z pracy. Dużo musiała się nasłuchać
od przyjaciółki i Ireny jaka jest głupia i uparta, zanim wyszła zza swoich kolców i spojrzała na niego
łaskawszym okiem. Królewna ją nazywa. I coś w tym jest.
Polecam ogromnie tę książkę. Najprzyjemniejsze rozczarowanie
roku. Tak dobrze się czytało. Obie autorki mają dobry warsztat, niezwykle
oddają uczucia targające człowiekiem, te codzienne i jakże nasze. Każda kobieta
chyba wie, jak ciężko żyć ze swoją matką. W tej relacji każda strona jest
potworem. I każda potrzebuje miłości, akceptacji i zrozumienia.
Koniecznie muszę się dowiedzieć, która z nich pisała
które wątki (byłoby zabawnie, gdyby pisały przeciwnej strony, ale jakoś nie
chce mi się w to wierzyć), bo jeśli to Basia Grabowska pisała wątki Jagody to
bez wahania kupię jej następną książkę, jeśli ma zamiar dalej pisać.
Fantastyczna autorka tego pokolenia.
Na pochwałę zasługuje też wydanie. Bardzo dobry format,
niezwykle przyjemnie trzyma się książkę w rękach, taka… wyważona. Podoba mi
się.
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu W.A.B.
„Irena” Małgorzata Kalicińska, Basia Grabowska, wyd.
W.A.B. 2012, str. 413
---
A przy tych dwóch piosenkach, słuchanych na okrągło od ponad godziny całkowicie odpłynęłam. Może i wam się spodobają. Mają niezwykły klimat.
---
A przy tych dwóch piosenkach, słuchanych na okrągło od ponad godziny całkowicie odpłynęłam. Może i wam się spodobają. Mają niezwykły klimat.
Świetna i kusząca recenzja :)
OdpowiedzUsuńLeć już na pocztę i mi ją wyślij! Bo przeczytam ją za pół roku, ale już ją chcę. Sonnenschein, nawet nie wiesz, jak ta recenzja mnie zachęciła.
OdpowiedzUsuń