Z Budapesztu wróciłam już kilka dni temu i jakoś nadal ciężko mi zabrać się za cokolwiek. Nie wiem, jak Wy, ale ja zwykle po wyjazdach mam "kaca popodróżnego". Wtedy nadaję się tylko do kolejnego wyjazdu, a że wiadomo, nie za bardzo można, to wolny czas zużywam planując przyszłe wycieczki lub wirtualnie zwiedzając różne miejsca. Szczęśliwie już mi mija i postanowiłam, że sklecę jakiś post o Budapeszcie :).
Nie wiem, czego się po tej wycieczce spodziewałam, ale w moim umyśle Budapeszt jawił mi się jako coś szczyptę egzotycznego, jak i całe Węgry. Na miejscu okazało się, że miasto jest tak swojskie i przytulne, że nawet nie dane mi było poczuć się obco. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle :). I pomimo tego, że język węgierski jest tak inny, on również nie sprawił, że czułam jakąkolwiek inność. Może wynikało to z tego, że generalnie wszędzie dało się dogadać po angielsku (momentami miałam wrażenie, że turystów jest tam tylu co rodowitych Węgrów), a może z tego, że często różne słowa przeinaczałyśmy na polski, co wywoływało salwy śmiechu. I tak, na Węgrzech jeździ się buszem, autobuszem, albo trolibuszem. Wszędzie są sklepy z dyszkontem, a nawet znalazł się jeden szexshop. Myślałyśmy z Aliną (bo to z nią się wybrałam i relację będziecie mogli też przeczytać u niej), że buszów nic nie przebije, ale jednak się myliłyśmy ;p.
Samo miasto zachwyciło mnie architekturą kamienic. Widać tam wpływy austriacko-niemieckie, tureckie, a nawet momentami miałam wrażenie jakiegoś francuskiego kolonializmu. Połowę Budapesztu da się przejść na wskroś w ciągu około godziny, a przynajmniej z jednego końca Pesztu do Wyspy Małgorzaty. Po Budzie jakoś za dużo nie chodziłyśmy, na to by potrzeba było drugiego dnia.
W mieście są trzy linie metra, które bardzo ułatwiają poruszanie się, jeżeli chcemy szybko gdzieś się znaleźć. Warto przejechać się najstarszą linią metra na świecie (linia nr 1); stacje wzdłuż tej linii mają zachowany dawny wystrój a samo metro jest bardzo krótkie i jedzie się ciasnym korytarzem, co bardziej kojarzy się z górniczą kolejką (nie to, że w takiej byłam ;p).
I to tyle z mojej relacji, która może za dużo Wam nie mówi, ale to są momenty, które chyba najbardziej zapamiętałam. Raczej mało zwiedzałyśmy, a bardziej po prostu spacerowałyśmy po mieście. Wydaje mi się, że mając tylko jeden dzień trudno coś innego robić. Tak czy siak, moje marzenie się spełniło i do Budapesztu trafiłam :). Wynoszę z niego miłe wspomnienia i to uczucie swojskości, któremu wciąż nie mogę się nadziwić. Zaważyło ono również na zdjęciach, które z tego miasta wyniosłam. Jest ich niewiele i głównie piękne stare domy lub kamienice, które szczególnie mnie zachwyciły. Myślę, że do Budapesztu jeszcze wrócę, by spokojnie pozwiedzać Budę, a także okolice Budapesztu, m.in. chciałabym pojechać do pałacu, w którym kiedyś mieszkała cesarzowa Elżbieta, czyli Sissi :).
Poniżej jest kilka zdjęć z naszych pieszych wycieczek. Mogą wydawać się strasznie pochmurne, ale mogę zapewnić, że było jaśniej, upalnie i słońce też wychodziło. Może (co bardzo prawdopodobne) aparat nie najlepiej działał, a może taka była wilgoć w powietrzu. Po powrocie do Polski była miła chłodna odmiana :). Co też było dziwne, bo w ciągu godziny następowała różnica prawie dziesięciu stopni. Tyle :). Po kliknięciu zdjęcia się powiększą.
|
Widok na Budę. |
|
Widok z drugiej strony Mostu Małgorzaty :). |
|
Fontanna na Wyspie Małgorzaty, "tańcząca" do muzyki poważnej. |
|
Staw z żółwiami, złotymi rybami i karpiami ozdobnymi w Ogrodzie Japońskim na Wyspie Małgorzaty. |
|
Widok z Wyspy Małgorzaty na brzeg Budapesztu (niestety nie pamiętam, który ;)). |
|
Ulica Wesselneyi. Kolejny moment w Budapeszcie, gdzie bardziej czułam "tureckość", patrząc na budynki. |
|
Czyż nie kojarzy się z jakąś bajką? :) |
|
Plac Bohaterów. |
|
Jeden z olbrzymich budynków przy ulicy Andrassy. |
|
Kolejny niesamowity "olbrzym" z ulicy Andrassy. |
|
Trolibusz ;). |
Kocham to miasto, jest po prostu przepiękne!
OdpowiedzUsuń:)
UsuńBudapeszt bardzo mnie ciekawi, do tej pory żałuję, że będąc w Wiedniu, nie udało mi się wyskoczyć choćby na jeden dzień do tego pięknego miasta. Nie wiem, czy byłaś w Wiedniu? Bo znajomi, którzy byli i tu, i tu, mówią, że Budapeszt to taki "mały Wiedeń". Zastanawiam się, ile w tym prawdy.
OdpowiedzUsuńNiestety nie byłam, ale... Właśnie w Budapeszcie bardzo zapragnęłam tam pojechać :).
Usuń