czwartek, 15 października 2015

10 KSIĄŻEK, KTÓRE CHCĘ PRZECZYTAĆ DO KOŃCA 2015 ROKU

Kolejność przypadkowa.

1.      
„Atlas Chmur” David Mitchell – To książka, która od roku 2012 tkwi w mojej głowie niczym wyrzut sumienia. Film bardzo mi się spodobał, przez co chciałam ją przeczytać, aby jeszcze lepiej odczuć wszystkie wydarzenia (a tak naprawdę, głównie wątek Hae Joo Changa). Niestety ilekroć ją zaczęłam, wciąż miałam przed oczami film, ponieważ pierwsza scena z książki została bardzo wiernie odwzorowana w filmie, a to sprawiało, że zwyczajnie się nudziłam. Uczucie pogłębiało to, że wątek od którego się zaczyna książka jest jednym z najmniej przeze mnie lubianych. Ostatnio czuję, że nastał czas i postanowiłam sobie, że w listopadzie tę książkę przeczytam. Szczególnie, że mam ochotę na inne dzieła tego autora, a nie sięgnę po nie, dopóki nie uporam się z „Atlasem Chmur”.

2.     
 „Smilla w labiryntach śniegu” Peter Hoeg – Kolejny tytuł, który chciałabym już skończyć. Utknęłam równo w połowie. Pierwsza część bardzo mi się podobała, ale od momentu jak Smilla wsiadła na statek do Grenlandii, całkowicie utknęłam. Mam nadzieję, że do końca roku wreszcie dopłyniemy do brzegu ;).







3.
„Reflektorem w mrok” Tadeusz Boy-Żeleński – Zbiór publicystki Żeleńskiego. Przejrzałam, parę zdań przeczytałam i pomyślałam, że może to być ciekawe. Wgląd w wiele wydarzeń literackich, kulturalnych i społecznych z tamtego okresu Polski. Nie tylko będzie to lektura rozrywkowa, ale mam nadzieję, że też rozwojowa i że poznam wiele ciekawych historii o tym, co i jak się kiedyś działo.






4.     
  „Łaskawszy niż samotność” Yiyun Li – Jak tylko przeczytałam opis, to się zakochałam. Książka została określona jako „surowa i elegancka”, „przeszywająca, czysta i mądra”. Chyba dawno nic takiego nie czytałam.









5.      
 „Znikasz” Christian Jungersen – Jak dobrze, że istnieją blogi i są ludzie, którzy piszą o książkach i komentują posty! Dzięki temu dowiedziałam się o najnowszej książce mojego absolutnie ulubionego duńskiego pisarza (aż tylu ich nie ma, ale niech to „absolutnie” zostanie). „Wyjątek” do tej pory zostaje najlepszą kiedykolwiek przeczytaną przeze mnie książką (może z nim konkurować jedynie „Harry Potter”, ale też nie do końca, bo to zupełnie inna kategoria wiekowa), także możecie sobie wyobrazić moją radość, kiedy mi oznajmiono, że czeka na mnie kolejna porcja psychologicznego studium, tym razem na temat procesów neurobiologicznych i duszy. Nawet angielskie „I’m so excited” nie oddaje pełni mojego podekscytowania ;). Tutaj cytat z okładki:
 Czy rzeczywiście posiadamy duszę – czy może nasza osobowość jest jedynie splotem neuronów, świetlistych plamek na ekranie rezonansu magnetycznego? Jungersen dociera do najgłębszych zakamarków natury ludzkiej, oferując nam lekturę niezwykle wartościową i skłaniającą do myślenia”.


6.      
„Moby Dick” Herman Melville  – Bo ostatnio odkryłam radość z czytania książki grubej. To tak pół żartem. Raczej właśnie to odkrycie sprawiło, że książki ponad sześćset stronicowe przestały mnie przerażać. Ogólnie należę do czytelników, którzy książkę chcą szybko skończyć. Nieważne o czym jest, po czterech-pięciu dniach zaczyna mnie nudzić. Książki o tak dużej ilości stron nie jestem w stanie w tym czasie przeczytać (wyjątkiem są tomy „Harry Pottera”, dla których zwykle zarywałam noc i kończyłam w 24 godziny), w związku z czym jest kilka tytułów, które od dawna pomijam. Czas z tym skończyć! A „Moby Dicka” zachwala Choncey, przeczytałam pierwszą stronę – wciągnęło – także będę czytać.


7.     
„Podróżniczka” Diana Gabaldon – Bo kocham, uwielbiam i na pewno się nie oprę kontynuacji tej historii. Ktoś kojarzy serial „Outlander”? Właśnie.










8.     
 „Rosencrantz and Guildenstern are dead” Tom Stoppard. To sztuka teatralna, do której przeczytania zachęcił mnie trzyminutowy filmik na YT, będący fragmentem sztuki z Benedictem Cumberbatchem w roli głównej. Tak szczerze, to wolałabym to obejrzeć, ale że nie jest nigdzie dostępne, a przedstawiony dialog bardzo mi się spodobał, postanowiłam przeczytać. Ktoś chce mi życie bardzo utrudnić, bo nie jest to nawet dostępne po polsku, ale cóż…





9.  
„Boginie z Zitkovej” Katerina Tuckova – Pozwolę tu sobie wkleić opis książki:

Wysoko w Białych Karpatach, na pograniczu Moraw i Słowacji, w odciętej od świata wsi Žítková żyły wyjątkowe kobiety. Potrafiły leczyć ziołami, przepowiadać przyszłość, poskramiać żywioły. Nazywano je boginiami, a ich tajemniczą sztukę bogowaniem. 
Dora Idesová należy do ostatnich z rodu bogiń, nie chce jednak praktykować magii. Opuszcza rodzinne strony, kończy etnografię i postanawia zgłębiać fenomen bogiń od strony naukowej. Pewnego dnia odkrywa, że wśród materiałów tajnych służb StB znajduje się teczka jej ciotki, bogini Surmeny.” 

Ta książka nie jest jakimś „must read”, ale zaciekawiła mnie. Połączenie historii, może kryminału i słowiańskich korzeni.

10.  
„Dożywocie” Marta Kisiel – Nie jest to książka jakoś szczególnie ważna, ale bardzo chcę ją przeczytać. Jeżeli będzie tak dobra, jak „Nomen omen”, to czeka mnie kilkaset stron przepysznej zabawy. Daję na listę, żeby o niej nie zapomnieć, bo już to zrobiłam i dopiero wczoraj mi się przypomniało ;). I ta słodka okładka!






Na liście znajduje się kilka nowości, jeden z największych klasyków, i kilka książek z „pomiędzy”. Nie za starych, ale i nie za nowych. To oczywiście lista, która bardziej jest dla mnie inspiracją i kierunkowskazem, niż sztywnym wymogiem. Na oku mam jeszcze wiele innych książek i zawsze czytam tylko według tego, co czuję, więc pod koniec roku może się okazać, że z tej listy przeczytam na przykład tylko trzy książki, zobaczymy. Choć będę z siebie dumna, jeżeli uda mi się przeczytać je wszystkie :D. A Wy macie jakieś szczególne, „ostatnie” plany na ten rok? To już tylko dwa i pół miesiąca!

niedziela, 11 października 2015

Recenzja: Aplikacja. Lauren Miller

Pewne rzeczy muszą się zdarzyć. Otóż, jednego dnia przeglądam sobie zapowiedzi i m.in. „Aplikację” odhaczam do przeczytania, a drugiego dostaję od wydawnictwa Feeria propozycję zrecenzowania tej książki. Oczywiście, że się zgodziłam!

Mamy rok 2030 i na początku wydaje się, że jest to kontynuacja naszych czasów, ale dopiero później widzimy, że poprzez zmianę różnych szczegółów na linii czasu autorka stworzyła własną alternatywną rzeczywistość. Czerpiącą garściami z naszej, ale jednak są różnice. Nie wydarzył się też żaden wielki przełom na świecie, aby ludzie stworzyli nowe państwa i rządy. Po prostu życie, które znamy, toczy się lekko inaczej.

Firmy Google i Apple należą do przeszłości, za to króluje koncern Gnosis oraz ich aplikacja na „hand held” Lux. Z Luxa korzystają prawie wszyscy, a ci, którzy się wyłamują z systemu nie mają szans na dobre życie. Lux pomaga podejmować decyzje, nawet te najprostsze – w co się ubrać, co zjeść, czy warto iść na ten film do kina i czego słuchać. Nikt nie dostrzega niebezpieczeństwa, za to wszyscy są zachwyceni, że ich życie przebiega gładko i bezproblemowo. Szesnastoletnia Rory też tak myślała, dopóki nie dostała się do elitarnej Akademii Theden i nie zaczęła powoli odkrywać, co się za tą aplikacją kryje.

Jeżeli spodziewacie się po tej książce kolejnej miałkiej powieści z gatunku Young Adult, to możecie się miło rozczarować. Ja osobiście jestem książką zachwycona – tym, że tak bardzo wyłamuje się z tej lekko kiczowatej konwencji książek dla nastolatek. Owszem, mamy kolejną szesnastolatkę, która ratuje ludzkość, mamy przystojniaka, w którym się zakochuje, a nawet szkołę z jeszcze większą ilością szesnastolatków, ale to tylko ramy w jakich się porusza autorka. Stworzyła coś oryginalnego, wyłamującego się ze zwykłych schematów. Bardzo mi się podobały takie drobiazgi, jak użycie greki jako najważniejszego języka, a nie po raz tysięczny łaciny. Sporo tu odniesień matematycznych (ciąg Fibonacciego), co nadaje książce dodatkowy „inteligentny rys”. Zwykle przy książkach młodzieżowych niestety mam uczucie, że czytam coś bardzo przeciętnego, co owszem, jest zabawne i na chwilę sprawia mi przyjemność, ale do najinteligentniejszych nie należy. Tutaj naprawdę doceniłam starania autorki, aby stworzyć coś ciekawszego i niebanalnego, choć nadal lekkiego i rozrywkowego.

„Aplikację” bardzo polecam. Doskonale przestrzega nas przed skutkami uzależnienia od telefonów komórkowych i skłania do zastanowienia się, czy aby na pewno wszystko jest takie, jakie się nam wydaje. Trąci to nieco teorią spiskową, ale bycie ostrożnym nigdy nie zawadzi. Podczas czytania zaczęłam zwracać uwagę, jak często i całkowicie niepotrzebnie biorę telefon do ręki. To tylko odruch, ale „musiałam” go wziąć, zerknąć czy nic nowego się nie pojawiło, sprawdzić godzinę… po prostu dotknąć. Nie zdziwiłabym się, gdyby za kilka-kilkanaście lat taka aplikacja jak Lux się pojawiła.

Podsumowując, jest to naprawdę dobra książka, którą warto przeczytać  i cieszę się, że mogłam to zrobić. A zakończenie jest bardzo piękne i niesamowicie filmowe. Polecam.

„Aplikacja” Lauren Miller, wyd. Feeria Young 2015, str. 453

poniedziałek, 5 października 2015

Zapowiedź książki: Aplikacja. Lauren Miller

Co się stanie, gdy życie ludzi zostanie zdominowane przez elektroniczne urządzenia osobiste? Gdy ich spersonalizowane telefony będą im podpowiadać, co powinni zjeść, w co się ubrać, gdzie pójść i z kim zaprzyjaźnić?

Oto czasy, w których wielki koncern Gnosis, następca firm Apple i Google, wprowadził na rynek najbardziej rewolucyjne narzędzie wszechczasów: aplikację na telefon Lux. Ten innowacyjny program optymalizuje podejmowanie decyzji przez użytkownika, biorąc pod uwagę jego dobro i preferencje osobiste, co ma dać najlepsze możliwe rezultaty.

16-letnia Rory uważa za oczywiste to, że aplikacja Lux stanowi klucz do zdrowego i szczęśliwego życia. Kiedy zostaje przyjęta do elitarnej Akademii Theden, wydaje się, że rysuje się przed nią przyszłość doskonała. Ale w tej idealnej, wymarzonej szkole pod gładką powierzchnią czai się coś złego. A potem Rory poznaje Northa, przystojniaka z miasta, który prowadzi życie outsidera i – o zgrozo! – nie korzysta z Luxa, co fascynuje dziewczynę. Wkrótce bohaterka zaczyna postępować wbrew rekomendacjom aplikacji – zaczyna słuchać głosu intuicji, którą nauczono ją ignorować. Ten wybór poprowadzi ją do odkrycia prawdy, której ani ona, ani nikt inny nie mógł się spodziewać.

PREMIERA 07.10.2015

Ze swojej strony szczerze mogę książkę polecić, jeżeli lubicie YA, czy klimaty dystopijne i inne. Niedługo recenzja!


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...