poniedziałek, 15 czerwca 2015

Ziemia słonych skał. Sat-Okh

Pewnego dnia rodziciel przyniósł tę oto książkę z antykwariatu i z sentymentem opowiadał, jak to czytał w dzieciństwie wszystkie książki Sat-Okh. Ja, pomimo tego, że w Indian się bawiłam (ach, to namiętne budowanie co chwila zawalających się wigwamów) oprócz wielokrotnego obejrzenia „Winetou” (książki Karola Maya nigdy nie przeczytałam), niewiele miałam z Indianami do czynienia. Trochę szkoda, bo podejrzewam, że książki Sat-Okh nieźle by moją wyobraźnię pobudziły, ale z drugiej strony może dobrze, bo wydaje mi się, że jako osoba dorosła inaczej odbierałam „Ziemię słonych skał”. Więcej z niej „wyciągnęłam”.

Sat-Okh był Indianinem zrodzonym z wodza Szewanezów i Polki, Stanisławy Supłatowicz. Przez pierwszych osiemnaście lat żył ze swoim plemieniem na terenach Kanady, a potem wraz z matką wyruszył do Polski. Jego życie jest bardzo ciekawe. W Polsce niestety trafili prosto na wojnę. Jestem ciekawa losów jego matki, bo o niej nie ma żadnych wiadomości, natomiast Sat-Okh w okolicach Kielc pomagał partyzantom, wykorzystując swoje indiańskie umiejętności. Myślę też, że to one uratowały jego życie, kiedy wyskoczył z jadącego do obozu koncentracyjnego pociągu. W późniejszym życiu pisał książki o krainie swojej młodości i propagował kulturę indiańską, występując nawet w telewizji. Czytałam, że niektórzy zarzucają mu fabrykowanie swojego pochodzenia i tak naprawdę urodził się w Rosji… Moim zdaniem mówi prawdę, wystarczy nawet spojrzeć na rysy jego twarzy. Częściowo indiańskie, częściowo słowiańskie.

W „Ziemi słonych skał” Sat-Okh przedstawia swoje dzieciństwo, to jak go przygotowywano do bycia wojownikiem, jak walczył z orłem, jak zdobywali pożywienie i jak uciekali przed białymi, którzy chcieli ich zamknąć w rezerwacie. Najbardziej ujął mnie sposób, w jaki Indianie traktowali Matkę Ziemię. Z szacunkiem i z wdzięcznością. Nie zabijali zwierząt bezmyślnie, tak nie wolno było robić. Zabijali, bo musieli przeżyć. Każdemu zwierzęciu dziękowali, że poświęciło swoje życie dla ich życia i mówili, że spotkają się w krainie, gdzie żyją wszystkie duchy ludzi, zwierząt i drzew. Jak potrzebowali kory, to poprosili brzozę, żeby im ją dała i dopiero wycięli. A co my robimy? Masowe hodowanie i zabijanie zwierząt. Czy ktoś kiedyś docenił ich życie? Nie mówię, że kiedyś było lepiej, ale myślę, że ludzie wiele w sobie zatracili.

Książka jest napisana sprawnie, a autor niesamowicie plastycznie odmalował i życie w osadzie i w puszczy. Bardzo dużo pisze o lesie, opisuje drogę, ptaki i drzewa, a tak to robi, że ani chwili się nie nudziłam, wręcz chodziłam razem z nim jego ścieżkami.

Ogromnie polecam, dużym i małym. Mam nadzieję, że te książki nie zginą, że ktoś je kiedyś wznowi.


„Ziemia słonych skał” Sat-Okh, wyd. Czytelnik 1986 (książka oryginalnie napisana w 1958), str. 185

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...