czwartek, 11 sierpnia 2011

"Całując grzech" Keri Arthur KONKURS!!


„Całując grzech” jest drugą książką z serii „Zew nocy” stworzonej przez Keri Arthur, australijską pisarkę. Pierwsza część wcale nie zakończyła się takim happy endem i dużo zostało jeszcze do wyjaśnienia. W drugim tomie autorka pogłębia to wrażenie, rozpoczynając akcję od brawurowej ucieczki Riley z tajnego laboratorium, w którym ewidentnie ktoś się bawi genami i tworzeniem nowych gatunków. Naszej dhampirzycy (skrzyżowanie wampira i wilkołaka) udaje się uciec dzięki pomocy zmiennokształtnego Kade’a i chociaż zwykle wilki i konie niezbyt się dogadują, to para znajduje płaszczyznę, na której z przyjemnością się porozumiewają… Ponieważ lepiej nie opowiadać całej książki, bo nikt nie lubi streszczeń, dodam tylko że później do akcji wracają Quinn, do którego Riley się nie odzywa i Misha – ten Misha, co do którego zostaliśmy zostawieni w niepewności po tomie pierwszym. Razem z departamentem starają się rozwikłać sprawę tajemniczego laboratorium.

Mam wrażenie, że moje odczucia co do tej książki znacznie różnią się od zdecydowanej większości innych opinii. Mnie ta książka znudziła. I to tak straszliwie, że czułam się jakbym czytała za karę. Pierwsza część nie była może jakaś oszałamiająca, ale była naprawdę fajna, dobrze bawiłam się przy jej czytaniu. Tutaj wręcz przeciwnie. Całość jest straszliwie przegadana, akcja oczywiście jest, ale tak rozwlekle opisana, że masakra (wybaczcie kolokwializmy). Generalnie wszystko skupia się wokół Riley, jej myśli, dylematów, lęków i pragnień. Dialogi są jakieś pozbawione życia, ciągną się bez sensu i chociaż później jakoś się to rozkręca, to i tak nie na tyle, by zrehabilitować książkę w moich oczach. Nie wiem, może moje odczucia zależą od mojego nastroju, a on widocznie nie był na taką lekturę. Mimo to spodziewałam się czegoś o wiele lepszego.

Żeby jednak nie pogrążać tak tej książki, powiem, że bliżej końca jest znacznie lepiej niż bliżej początku, a samo zakończenie aż się prosi o natychmiastowe wyjaśnienie i fantastycznie sprawdza się w roli wabika, by zachęcić nas do sięgnięcia po część trzecią. Ja jeszcze nie wiem, czy to zrobię, za bardzo się rozczarowałam tym tomem, niemniej jednak chciałabym rozwikłać końcową zagadkę ;).

Trudno jest mi tę książkę polecić, choć chyba nie mam o co się martwić. I tak wszystkie recenzje, które czytałam, były zdecydowanie na plus, tak więc wam „Całując grzech” się podoba. Pozostaje mi życzyć o wiele lepszej części trzeciej– „Kuszące zło”.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Instytutowi Wydawniczemu Erica.

„Całując grzech” Keri Arthur, wyd. Instytut Wydawniczy Erica 2011, str. 429


A teraz coś, co moliki lubią najbardziej - Konkurs!

Ponieważ wiem, że żadna negatywna recenzja nie jest w stanie zniechęcić was do książek, jestem pewna, że znajdzie się niejedna osoba chętna przygarnąć "Całując grzech". Oto, co trzeba zrobić:

1. Zgłosić chęć udziału w losowaniu.
2. Odpowiedzieć na następujące pytanie: Gdybyś był/była zmuszony/a poddać się modyfikacji genetycznej, kim byś chciał/a zostać - wampirem, czy wilkołakiem? I dlaczego właśnie tym gatunkiem? Dhampiry wykluczone! ;)

Książkę dostanie osoba, której odpowiedź najbardziej mi się spodoba - tak, zero obiektywizmu :D.

Konkurs ważny do 20.08.11 Losowanie dnia następnego.

---

Na koniec jeszcze coś z zupełnie innej parafii - polecam wszystkim wywiad z Gail Carriger, autorką "Bezdusznej" i "Bezzmiennej". Ta kobieta jest cudowna :D. Wywiad przeprowadzony przez paranormalbooks.pl

6 komentarzy:

  1. Hmm... o książce słyszałam dużo dobrego więc spróbuję :)

    Gdybyś był/była zmuszony/a poddać się modyfikacji genetycznej, kim byś chciał/a zostać - wampirem, czy wilkołakiem? I dlaczego właśnie tym gatunkiem? Dhampiry wykluczone!

    Wilkołakiem - bo męczy się ze sobą tylko raz w miesiącu :) Przez reszta czasu może żyć tak jak chce i nie musi się bać, że zabije kogoś mu bliskiego z powodu głodu...

    OdpowiedzUsuń
  2. Może to kwestia nastroju i to po prostu nie był czas na Riley? :)
    W konkursie udziału nie biorę, bo książkę już posiadam, ale na pytanie konkursowe odpowiadam bez zastanowienia - wilkołakiem! Owszem, niektóre książkowe wampiry są ok, ale tylko te płci męskiej i decydowanie nie na tyle, żeby podążyć ich śladem. Za to wilkołaki są świetne. Ok, trzeba się przemęczyć czasami (chyba, że jest jak u K.Arthur magiczna przemiana na pstryknięcie palcami), ale za to ile możliwości nowych się otwiera! A nie traci się zbyt wiele dawnego życia w sumie. Tylko jak wilkołakiem, to zdecydowanie alfa, ew. beta - żadne tam gammy, co się słuchać wszystkich muszą. Mogłabym rozważyć jeszcze bycie - chyba - omegą taką jak u P.Briggs :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Viv: Właśnie, Briggs muszę przeczytać. Raz przeczytałam jedną część i później już nie miałam jakoś szczęścia, ale seria wciąż jest w mojej pamięci :). Ja tam uważam, że wilkołaki mają cięższe życie... Choć to zależy od książki :D.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja do Briggs miałam dwa podejścia - najpierw zaczęłam serię o Mercedes, ale miałam wtedy do wyboru też Riley i jakoś ona bardziej mnie przekonała. Jak już przeczytałam K.Arthur wszystko, co znalazłam, przypomniała mi się Briggs i zaczęłam od tej serii Alfa i Omega (po polsku chyba jeszcze nie jest wydana) - bardzo mi się spodobała. Przy drugim podejściu Mercedes okazała się świetna - zwłaszcza, że to ten sam świat, ci sami bohaterowie itd. co w Alfie i Omedze, tylko zmienia się główna bohaterka. Podobało mi się, jak autorka wplata w fabułę baśnie braci Grimm - aż nabrała mnie ochota na ich przeczytanie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zgłaszam się :)
    Gdybym była zmuszona poddać się modyfikacji genetycznej wolałabym zostać wilkołakiem.
    Dlaczego?
    Może dlatego, że nie mogłabym żyć bez słońca. Pierwsze promienie budzące mnie ze snu, zapach kawy o poranku, śpiew ptaków... takie zwykłe codzienności, ale dla mnie bezcenne. Dzięki wyostrzonym zmysłom mogłabym poznać lepiej otaczający mnie świat. Może zrozumiałabym lepiej kim jestem i dlaczego jestem? Nawet ból w trakcie pełni księżyca wydaje się być atrakcyjny - lepszy od ciągłego pragnienia krwi. Poza tym... wilkołaki wydają mi się takie... wolne. Za nocy i dnia nie są niczym ograniczone, a jedynym ich pragnieniem jest wyzwolenie się od tej klątwy. Ale czy to naprawdę klątwa czy uśmiech losu?

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgłaszam się :)
    Gdybym miała wybierać wybrałabym zmianę w wilkołaka :) Dlaczego? Ponieważ mam sentyment do Remusa Lupina :) Parę lat temu gdy zaczytywałyśmy się z koleżanką w Harrym Potterze dostałam ksywę na jego cześć: Lunatyk :) I tak zostało do dziś :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...