poniedziałek, 10 października 2011

Matki, żony, czarownice. Joanna Miszczuk

Joanna Miszczuk napisała książkę, którą każda kobieta powinna przeczytać. A dlaczego? Z tego prostego powodu, że to bardzo dobra, nasza kobieca rozrywka. Zadowoli zarówno romantyczki, jak i feministki. Wielbicielki obyczaju i odrobiny fantasy. Historii i współczesności. A łączy to wszystko świetna historia i bardzo dobry styl autorki. Nie pamiętam kiedy już czytałam tak dobrą polską książkę. Jestem zachwycona.

„Matki, żony, czarownice” to opowieść o kilku pokoleniach kobiet, w których życiu powtarza się pewien zapis – zawsze rodzą jedną córkę i po nieudanych, rozczarowujących związkach z mężczyznami ostatecznie znajdują prawdziwą miłość. Powiedziałabym, że pierwsza połowa książki nie wskazuje ani trochę na to, co spotkamy później. Z początku jest to po prostu historia współczesnych kobiet, wiodących zwyczajne życie ze swoimi wzlotami i upadkami. Do czasu.

Ja nawet nie wiem, jak mam wyrazić swoje uczucia względem tej książki, aby nie zdradzić za dużo treści. Powiem tyle, że książka ta nie zawiodła nawet w tych elementach, które zazwyczaj mnie denerwują, mianowicie przeskakiwanie z wątku do wątku, przenoszenie się w czasie niezliczoną ilość razy, krótkie historie kobiet, które niemalże można traktować jak opowiadania (nie znoszę opowiadań)… A tu wszystko łączyło się w jedną, spójną całość, płynnie przechodziłam od jednej opowieści do kolejnej, za każdym razem tak samo się wciągając i nie mogąc się oderwać od treści.

Moim zdaniem, ta książka jest na swój sposób genialna. Doskonale ukazuje tak zwany zapis genetyczny i jak obciążenia z poprzedniego pokolenia mogą wpływać na nasze życie dzisiaj. Jest świetnym studium kobiecej psychiki, siły i determinacji, ale także próżności, głupoty i naiwności. Tego, jak uczymy się na błędach i jak bardzo chcemy wszystko przeżyć sami, nieważne, że ktoś inny dobrze nam radzi. Mam też wrażenie, że autorka zawarła w tej książce mnóstwo samej siebie i własnych przeżyć oraz doświadczeń. Całość kręci się wokół miłości, rozstań i rozwodów, a z treści przebija także kosmopolityzm pisarki, jej wiedza zdobyta dzięki życiu za granicą. Myślę, że jak przeczytacie tę krótką notatkę o autorce podaną na okładce, to zrozumiecie, o co mi chodzi.

W całej książce jest też smaczek, wynikający z zawarcia w treści kilku autentycznych osób, płynnie wplecionych w całą historię, między innymi polskiej hrabianki Marii Kalergis, ukochanej Cypriana Kamila Norwida (on sam zresztą też ma swoją rólkę do odegrania), Marii Baszkircewej, malarki i rzeźbiarki a także, co szczerze mówiąc mnie rozśmieszyło, hrabiego de Saint-Germain. Rozśmieszyło dlatego, że jego postać wielokrotnie wystąpiła w literaturze. Pisarze lubią go „wykorzystywać”, jako że swoją tajemniczością, wiedzą i majątkiem wspaniale uatrakcyjnia powieści. Niemniej jednak, on również odegrał swoją rolę, powiedziałabym nawet, że bardzo ważną, choć z ukrycia. Więcej zdradzać nie będę.

„Matki, żony, czarownice” polecam gorąco wszystkim, gdyż jest to kawałek świetnej literatury i rozrywki, niezwykle wciągającej, napisanej bardzo plastycznie, z wyczuciem i smakiem. Szczerze mówiąc, mam ochotę nie tyle może na ciąg dalszy, co na coś nowego, podobnego. Najlepiej spod pióra Joanny Miszczuk.

Za egzemplarz ogromnie dziękuję wydawnictwu Prószyński i S-ka.

„Matki, żony, czarownice” Joanna Miszczuk, wyd. Prószyński i S-ka 2011, str. 495

6 komentarzy:

  1. Od czasu do czasu lubię sięgnąć po tego typu publikacje. Muszę przyznać, że ta powyższa ma w sobie coś kuszącego i z tego co piszesz hasła ją reklamujące znajdują odzwierciedlenie w treści. Zapowiada się ciekawie, więc będę miała na uwadze owe "Matki, żony, czarownice".

    OdpowiedzUsuń
  2. muszę rozejrzeć się za tą książką następnym razem jak będę w księgarni:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Niedawno ją skończyłam i nawet bardzo mi się podobała ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta książka zbiera tak skrajne opinie, że sama już nie wiem czy czytać czy nie.
    Przed chwilą czytałam opinię Szyszki, która całkiem odbiega od Twojej.
    No ciekawe, ciekawe jak ja bym ją odebrała ;).

    OdpowiedzUsuń
  5. Maya: Też czytałam opinię Szyszki i powiem, że zupełnie nie rozumiem jej kpiarskiego tonu. Moim zdaniem wystarczyłoby powiedzieć, że lektura nie wpasowała się w jej gusta, a nie tak się wyżywać i na końcu ukazywać brak własnej wiedzy ;). Najlepiej będzie jak sama przeczytasz i zobaczysz, czy Ci się podoba :).

    OdpowiedzUsuń
  6. Zaciekawiła mnie to pozycja, będę za nią się rozglądała po księgarniach :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...