Jako czternastolatka przeczytałam kilka książek Andre Norton. Pomijając fakt, że wtedy myślałam, że to mężczyzna, bardzo mi się podobały, choć uznawałam je za nieco trudne w czytaniu. Niemniej jednak do tej pory zapamiętałam książkę o planecie kotów – niestety tylko tyle, więc jeśli ktoś wie o jaką książkę chodzi, to proszę o podpowiedź, bo chętnie bym ją sobie odświeżyła. Na serię o Świecie Czarownic miałam ochotę od dłuższego czasu, jednak jakoś zawsze trudno mi było na nią trafić w całości. Pewnego dnia nagle się okazało, że moja biblioteka posiada pierwsze części! W ten oto sposób powróciłam do Andre Norton.
Autorka w tej serii wykreowała unikalny, całkowicie własny świat magii, niezwykle szczegółowy i bogaty. Magia nie dotyczy tylko machania różdżką, ale również ciemnych istot wywodzących się z mroku, klątw, Najstarszych – potężnych pradawnych ludzi, którzy władają magią zarówno czarną jak i białą, telepatii, magii kojarzącej się nam z przesądami, zwykłych zaklęć… O czym tylko się pomyśli. „Świat magii czarownic” to tak naprawdę zbiór opowiadań, których akcja dzieje się w różnych czasach dla opisywanej krainy i z różnymi bohaterami w roli głównej. Całość czyta się jak zbiór baśni, które czytywaliśmy jako dzieci, może tylko nie każda zawiera morał, natomiast każda kończy się dobrze.
Niestety książka ta nieco mnie rozczarowała. Po pierwsze, że to zbiór opowiadań. Nie cierpię opowiadań. Ledwo się wczuję w bohatera i jego historię, zostaje mi to zabrane i autor każe mi się przerzucić na inną postać. Tak się nie robi. Tu było ciut lepiej, ponieważ było to bardziej baśniowe, jak już powiedziałam i od biedy mogłam czytać. Kilka początkowych historii było przyjemnych. I tyle. Wpasowały się wtedy w mój nastrój, później niestety już nie i muszę mało chwalebnie dopisać tę książkę do dość sporej listy książek przeczytanych do połowy i nieskończonych.
Samą pomysłowością autorka też nie powala, ot, garść stereotypów wrzuconych w środek lasu i chat sprzed kilkuset lat. Za mało ognia, takiej iskry, która by to wszystko rozpaliła i podgrzała. Zupełnie inaczej zapamiętałam Andre Norton, o wiele lepiej. Niemniej jednak mam drugą część serii i zamierzam ją przeczytać. Mam nadzieję, że wszystko będzie na plus, bo sam pomysł na magię nie jest zły, należy go tylko teraz umiejętnie wykorzystać. No i poproszę więcej prawdziwych czarownic, a nie jakichś popłuczyn, które mają potencjał, ale brakuje im wiedzy. A bohaterka każdego opowiadania właśnie taka była…
Ja w młodości tej książki nie czytałam, i jak sobie czytam te Twoje wrażenia z lektury, to raczej nadrabiać nie będę :)
OdpowiedzUsuńA inne Norton może czytałaś? :)Zobaczymy jak będzie wyglądała w drugiej części serii, mam nadzieję, że lepiej.
OdpowiedzUsuńNie, żadnej Norton nie czytałam :)
OdpowiedzUsuńCzytałam eony temu. Trzeba sobie przypomnieć cały cykl
OdpowiedzUsuń