„Głos”. Książka tak cienka. Tak wymowna. Kupiłam to
opowiadanie (króciutkie, zaledwie 61 stron) już chyba ponad dwa lata temu. I
chociaż uwielbiam autorkę, to nigdy nie mogłam tej książki przeczytać. Sięgałam
po nią i zaraz odkładałam. Wierzę, że każda książka ma swój czas. I tak też
było z tą. Przeczytałam ją dzisiaj, biorąc „na drogę” szybko, impulsywnie. I
jak zwykle autorka mnie oczarowała, sprawiła, że poczułam się, jakby ktoś mówił
moim głosem, że nikt, nawet ja sama, nie opisze tak dobrze wszystkich uczuć,
jakie mam w sobie, jak ta kobieta. Mam nadzieję, że Anne Bishop nigdy nie
przestanie pisać. To jedyny pisarz, którego śmierci tak naprawdę się obawiam.
Nie chcę, aby kiedykolwiek zamilkła i przestała tworzyć.
Ta krótka nowela nawiązuje do świata Efemery, o którym
autorka opowiada w trzech powieściach – „Sebastian”, „Belladonna” i „Most
marzeń”. Nie ukrywam, że akurat te powieści mi nie podeszły. Przeczytałam ”Sebastiana”
i kawałek „Belladonny”. Nie podszedł mi ten cały świat, może dlatego, że złym
bohaterem jest tam Pożeracz Światów, stwór okrutny i straszny. Autentycznie
wywoływał we mnie strach, choć nie taki „prawdziwy”, a bardziej podskórny,
niepokojący. Chyba przez to nieprzyjemnie mi się czytało i zarzuciłam
niesamowity świat Efemery. Świat, który reaguje na serce człowieka i ukazuje
się dla niego takim, jakim jest człowiek. Jesteś dobry i masz czyste serce?
Efemera ci pomoże. Masz mroczny umysł, wyrządzasz innym krzywdę? Bądź pewny, że
otrzymasz to, na co zasługujesz. Myślę, że kiedyś do tych książek wrócę i nie
będzie już tak źle.
Na szczęście w „Głosie” nie ma stwora, jest za to
tradycyjna u Anne Bishop opowieść o dobrych i złych ludziach, o wielkim
cierpieniu i przerażającej krzywdzie, a także o miłości. Człowieka do
człowieka. O ogromnym współczuciu.
Głos to imię niemej dziewczynki. Panuje zasada, że jak
się jest smutnym, to trzeba upiec ciasteczko i zanieść je dziewczynce, a wtedy
twój smutek minie. Pewnego dnia Nalah i jej dwie przyjaciółki są świadkami, jak
wioskowi chłopcy prześladują Głos. Wtedy też na jaw wychodzi przerażająca
blizna, jaką dziewczynka ma na szyi. Od tej pory Nalah dręczy los Głosu,
zaczyna się zastanawiać nad panującymi zasadami Starszych. Nie chce też zanosić
jej ciastek i odkrywa tajemnicę skrywaną za niby zwykłymi wypiekami. Siedem lat
później porywa się na akt zmieniający życie ich wszystkich.
To opowiadanie jest tak krótkie, a tak intensywne w
wyrazie… Opowiada o smutku, który każdy z nas gdzieś w sobie ma, w różnych
dawkach. W świecie wykreowanym przez Anne Bishop istnieje świątynia, do której
można przyjść i w rytmie gongów i dzwonów wykrzyczeć swój smutek, aż następuje
oczyszczenie. Pewnie niejednemu by się takie rozwiązanie przydało. Po raz
kolejny także spotykamy się z tematem seksualnego wykorzystywania kobiet i
psychicznej przemocy. Podczas lektury po raz pierwszy przyszło mi do głowy, czy
samej autorki takie coś kiedyś nie spotkało, gdyż jest to temat często przez
nią poruszany, praktycznie w każdej jej powieści – również tutaj. Warto jednak
zaznaczyć, że nigdy nie pisze tego z punktu widzenia ofiary, a zawsze oczami
innych bohaterów. I zawsze występuje motyw ukarania sprawcy, a także
uzdrowienie osoby skrzywdzonej.
„Głos” Anne Bishop, wyd. Initium 2013, str. 110
Wygląda apetycznie. Muszę się zapoznać.
OdpowiedzUsuńhttp://zakurzone-stronice.blogspot.com/