Pewne rzeczy muszą się zdarzyć. Otóż, jednego dnia
przeglądam sobie zapowiedzi i m.in. „Aplikację” odhaczam do przeczytania, a
drugiego dostaję od wydawnictwa Feeria propozycję zrecenzowania tej książki.
Oczywiście, że się zgodziłam!
Mamy rok 2030 i na początku wydaje się, że jest to
kontynuacja naszych czasów, ale dopiero później widzimy, że poprzez zmianę
różnych szczegółów na linii czasu autorka stworzyła własną alternatywną
rzeczywistość. Czerpiącą garściami z naszej, ale jednak są różnice. Nie
wydarzył się też żaden wielki przełom na świecie, aby ludzie stworzyli nowe
państwa i rządy. Po prostu życie, które znamy, toczy się lekko inaczej.
Firmy Google i Apple należą do przeszłości, za to króluje
koncern Gnosis oraz ich aplikacja na „hand held” Lux. Z Luxa korzystają prawie
wszyscy, a ci, którzy się wyłamują z systemu nie mają szans na dobre życie. Lux
pomaga podejmować decyzje, nawet te najprostsze – w co się ubrać, co zjeść, czy
warto iść na ten film do kina i czego słuchać. Nikt nie dostrzega
niebezpieczeństwa, za to wszyscy są zachwyceni, że ich życie przebiega gładko i
bezproblemowo. Szesnastoletnia Rory też tak myślała, dopóki nie dostała się do
elitarnej Akademii Theden i nie zaczęła powoli odkrywać, co się za tą aplikacją
kryje.
Jeżeli spodziewacie się po tej książce kolejnej miałkiej
powieści z gatunku Young Adult, to możecie się miło rozczarować. Ja osobiście
jestem książką zachwycona – tym, że tak bardzo wyłamuje się z tej lekko
kiczowatej konwencji książek dla nastolatek. Owszem, mamy kolejną szesnastolatkę,
która ratuje ludzkość, mamy przystojniaka, w którym się zakochuje, a nawet
szkołę z jeszcze większą ilością szesnastolatków, ale to tylko ramy w jakich
się porusza autorka. Stworzyła coś oryginalnego, wyłamującego się ze zwykłych
schematów. Bardzo mi się podobały takie drobiazgi, jak użycie greki jako
najważniejszego języka, a nie po raz tysięczny łaciny. Sporo tu odniesień
matematycznych (ciąg Fibonacciego), co nadaje książce dodatkowy „inteligentny rys”.
Zwykle przy książkach młodzieżowych niestety mam uczucie, że czytam coś
bardzo przeciętnego, co owszem, jest zabawne i na chwilę sprawia mi przyjemność, ale do
najinteligentniejszych nie należy. Tutaj naprawdę doceniłam starania autorki,
aby stworzyć coś ciekawszego i niebanalnego, choć nadal lekkiego i
rozrywkowego.
„Aplikację” bardzo polecam. Doskonale przestrzega nas
przed skutkami uzależnienia od telefonów komórkowych i skłania do zastanowienia
się, czy aby na pewno wszystko jest takie, jakie się nam wydaje. Trąci to nieco
teorią spiskową, ale bycie ostrożnym nigdy nie zawadzi. Podczas czytania
zaczęłam zwracać uwagę, jak często i całkowicie niepotrzebnie biorę telefon do
ręki. To tylko odruch, ale „musiałam” go wziąć, zerknąć czy nic nowego się nie
pojawiło, sprawdzić godzinę… po prostu dotknąć. Nie zdziwiłabym się, gdyby za
kilka-kilkanaście lat taka aplikacja jak Lux się pojawiła.
Podsumowując, jest to naprawdę dobra książka, którą warto
przeczytać i cieszę się, że mogłam to
zrobić. A zakończenie jest bardzo piękne i niesamowicie filmowe. Polecam.
„Aplikacja” Lauren Miller, wyd. Feeria Young 2015, str.
453
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz