Po przeczytaniu „Złej krwi”, która zostawiła mnie ze
swoistym wrażeniem kaca, nie mogłam się doczekać lektury „Dzikiej krwi”. W tym
tomie Natan owi nie grozi śmierć z powodu nie uzyskania darów – te już otrzymał
od ojca. Teraz musi odnaleźć Annalise, nie dać się zabić łowcom i być może
zrobić przewrót w świecie czarodziejów, który zakończy się w sposób tragiczny i
niespodziewany…
Autorka utrzymała poziom pierwszej części, chociaż ta
część „nic mi nie zrobiła”. Czytało się super, akcja również była wciągająca,
ale chyba mi zabrakło głębokiej i bolesnej emocjonalności tomu pierwszego. Jest
to zrozumiałe, bo i Natan jest już inny, choć wciąż musi uważać, to w
porównaniu z przeszłością jest wolnym człowiekiem, a więc i część jego bólu w
jakimś stopniu zniknęła. Zakończenie gwałtowne i oczywiście zwiększające apetyt
na część trzecią, która mnie korci po angielsku, bo zanim doczekam się
polskiego tłumaczenia, to miną wieki. Ogromnie tę trylogię polecam.
„Dzika krew” Sally Green, wyd. Uroboros 2016, str. 427
Reportaż „Delhi. Stolica ze złota i snu” porusza tak
wiele kwestii, że nie wiem od czego zacząć. Jest to książka, której
poszukiwałam od kilku lat, ponieważ na naszym rynku jeżeli książki o Indiach
były wydawane, to tylko takie, które opisywały przeszłość, ich autorzy napisali
je niekiedy nawet na początku lat dziewięćdziesiątych, a u nas były wydawane
dopiero teraz. Dlatego bardzo pragnęłam książki opisującej Indie współczesne. Świat
rozwija się w coraz szybszym tempie i czasem aż trudno nadążyć za zmianami,
dlatego książki pisane dziesięć czy piętnaście lat temu w pewnym sensie są już
nieważne.
Rana Dasgupta opisał współczesne Delhi i ludzi, którzy je
tworzą. Pokazał też co wpłynęło na jego współczesny obraz i skąd pochodzą jego
mieszkańcy. Przeprowadził wiele wywiadów z różnymi ludźmi, za każdym razem
poruszając bardzo ważne problemy i stopniowo odsłaniając przed nami dosyć
przerażający obraz indyjskiego społeczeństwa. Przyznam się, że książki nie
skończyłam. Zrezygnowałam z jej czytania na sto stron przed końcem. Na
początku zachwycałam się jak wspaniale
jest napisana i wręcz celebrowałam jej czytanie, ale po tych trzystu
pięćdziesięciu stronach odczułam przesyt strasznych, tragicznych i
przerażających historii. Z przedstawionych historii wynika, że Delhi jest
stworzone na ludzkiej krzywdzie, z nienawiści, okrucieństwa, braku szacunku do drugiego
człowieka, obojętności i całkowitego braku ludzkich odruchów. To, jak dla
rozmówców autora taki stan rzeczy wydawał się być całkowicie normalny było
chyba moim najgorszym przeżyciem w trakcie czytania tej książki. Przyznam
szczerze, że na razie moja chęć poznawania tego kraju udała się na wolne…
To bardzo ważna książka i doskonała możliwość przyjrzenia
się współczesnemu Delhi. Skąd przybywa, kim jest teraz i dokąd zmierza? To
również ciekawy i smutny komentarz do naszych czasów, gdzie każdy goni za
pieniądzem i zapomina o wartościach, które w życiu są najważniejsze.
Książkę bardzo polecam, choć ostrzegam, że „ponurość”
oglądanego za jej pomocą życia może czytelnika za bardzo obciążyć. Może kiedyś
ją dokończę.
„Delhi. Stolica ze złota i snu” Rana Dasgupta, wyd.
Czarne 2016, str. 470
Historia, jakich wiele… David Mitchell napisał. To moja
druga książka tego pisarza i faktycznie jest to ta sama historia wciąż pisana
na nowo.
W tej opowieści towarzyszymy Holly Sykes na przestrzeni
jej życia, od czasów nastoletnich do późnej starości, a także poznajemy ciekawy
koncept Anachoretów, którzy są z niewiadomych przyczyn „wybrani” i jako
nieliczni mogą doświadczać procesu reinkarnacji. Los Holly i Anachoretów zdaje
się być nierozerwalny aż do samego końca, choć ona sama do nich nie należy.
Razem muszą uratować świat, ale co się stanie, kiedy to już zrobią?
Ciężko mi nawet wyjaśnić, co jest celem tej książki i
główną nicią wydarzeń. Autor chyba stworzył luźny zarys historii, aby dzięki
niemu po raz kolejny przekazać swoje przemyślenia na temat życia, świata i
metafizyki. Czyta się naprawdę świetnie, spędziłam z tą książką wiele miłych
chwil. W trakcie czytania ulega się złudzeniu, że czytamy coś naprawdę
wartościowego i pięknego, ale po zakończeniu książki niewiele mi z niej we mnie
zostało. Takie chyba ambitniejsze czytadło. „Atlas chmur” jest pod tym względem
o wiele lepszy.
Książka piękne wydana, co dodaje jej wartości, ale czy można
żyć bez jej przeczytania? Można.
„Czasomierze” David Mitchell, wyd. MAG 2016, str. 666
Książka kompletnym przypadkiem znaleziona w księgarni za
pół ceny, jedyny egzemplarz… Zawsze mam wrażenie, że takie znaleziska czekały specjalnie
na mnie. Książka ta przedstawia historię dwóch stron pewnej koreańskiej
rodziny. Z jednej strony mamy część, która wyjechała do Stanów Zjednoczonych, a
z drugiej część, która została w Korei w niewielkim prowincjonalnym miasteczku.
Autorka, sama będąca Amerykanką koreańskiego pochodzenia,
pokazuje nam opowieść o ludziach, którzy podejmując takie, a nie inne
działania, doprowadzili do takich, a nie innych wydarzeń. Książka jest
przesycona smutkiem egzystencji, porwanymi więziami rodzinnymi, bolesnymi
wspomnieniami, ludzkim niezrozumieniem i tęsknotą za naprawą tego wszystkiego.
Jest to bardzo spokojna powieść, nie ma w niej pędzącej
akcji, choć gwałtowne zdarzenia mają miejsce i zmieniają ludzi, którzy w nich
uczestniczą. Autorka niejako też podejmuje tutaj rozważania na temat emigracji,
różnic kulturowych i tego, czy tak naprawdę się między sobą różnimy – my, jako
ludzie z różnych stron świata i kultur. W rzeczywistości każdy człowiek pragnie
tego samego - miłości, zrozumienia i
współczucia. A gniew, złość, smutek i separacja, to tylko objawy choroby, którą
trzeba wyleczyć.
„Marzenie o innym świecie” Sonya Chung, wyd. Świat Książki
2012, str. 301
Książka z gatunku paranormal czy innego taniego fantasy.
O mało nie zapomniałam o niej napisać, tak mi zapadła w pamięć… Główną
bohaterką jest MacKayla, typowa amerykańska blondynka jakich wiele w amerykańskich
filmach. Pewnego dnia dowiaduje się o zamordowaniu jej siostry, która wyjechała
na studia do Dublina. Teraz MacKayla sama tam wyrusza, aby odnaleźć mordercę
swojej siostry i dowiedzieć się, co naprawdę się wydarzyło. Na miejscu okazuje
się, że to nie jest taka zwykła sprawa, a także, że może ona dotyczyć elfów…
Powiem tak, autorka miała dobry pomysł na urban fantasy,
ale trochę jej nie wyszło. Główna bohaterka jest pustą lalunią, która co kilka
stron musi wspominać, w co się ubrała (i zwykle jest to różowa spódniczka i
jakieś paskudne błyszczące sandałki), a wszystkie jej działania po prostu cudem
nie prowadzą do jej śmierci. Oczywiście okazuje się mieć super wspaniałe i
jedyne w swoim rodzaju moce, a do tego dość szybko znajduje się pod opieką
super mrocznego i męskiego przystojniaka. Także sami możecie sobie wyobrazić
poziom książki.
Jest to dobre czytadło, w sam raz żeby odpocząć po
poprzednich ciężkich lekturach, ale nie będę udawała, że polecam.
"Mroczne szaleństwo" Karen Marie Moning, wyd. MAG 2011, str. 363
Ta książka to w zasadzie zbiór wywiadów z Polakami,
którzy żyją w związku z Koreńczykiem. W większości są to pary kobieta Polka –
mężczyzna Koreańczyk, ale jest też jeden wywiad mężczyzna Polak – kobieta Koreanka
i jeden ukazujący związek homoseksualny.
To bardzo ciekawa pozycja, dzięki której można się wiele
dowiedzieć na temat samych Koreańczyków – jacy są, na czym im najbardziej
zależy, jak się mieszka w Korei, jakie są różnice kulturowe, a jakie
podobieństwa? Czytało mi się szybko i lekko, przeprowadzone rozmowy są bardzo
interesujące. Fajne było to, że pomimo tego, iż książka opowiada o związkach,
to można było „z pierwszej ręki” usłyszeć „jak tam naprawdę jest”. Bez
nadmiernych zachwytów, ale i bez ukazywania, obcej nam w końcu kultury, w
negatywnym świetle. Mam nawet wrażenie, że książka jest za krótka i przydałoby
się więcej opowieści. Zdecydowanie rozbudziła mój apetyt na więcej.
Z ciekawostek dodam, że autorka od wielu lat mieszka w
Korei, ma męża Koreańczyka i możemy również poznać jej własną historię. To
naprawdę fascynujące, jak niektórym układa się życie.
„Za rękę z Koreańczykiem” Anna Sawińska, wyd. Kwiaty
Orientu 2014, str. 254