sobota, 26 czerwca 2010
Zakopower
Wczoraj w Warszawie, niedaleko mojego domu odbył się koncert Zakopowera. Dowiedziałam się o nim na kilka dni przed i cały ten czas ubolewałam nad faktem, że koncert zaczyna się o 20:30 a ja pracuję do 21. A jeszcze trzeba wrócić z pracy, co średnio mi zajmuje około 40 minut. Tak więc nadzieje na zobaczenie choćby zakończenia miałam znikome.
Godzina około 21:45 wysiadam sobie z autobusu, idę do domu... Aż nagle sobie przypomniałam, że moje nadzieje sprowadziły się tylko do tego, że może sobie posłucham jakichś odgłosów koncertu idąc do domu. Wyrwałam słuchawki z uszu i ku mojemu zachwytowi usłyszałam basy, perkusję i ogólnie dźwięki koncertu. Zamierzałam iść do domu, naprawdę. Przecież na koncert się nie chodzi samemu! Ale muzyka mną zawładnęła. Ani się obejrzałam, a już przechodziłam przez pasy i zmierzałam prosto ku scenie. Nieważne, myślałam sobie, że być może już mnie nie wpuszczą. Nieważne, że to może być właśnie ostatni utwór. Szłam, czując walenie serca i podekscytowanie, że oto zaraz znajdę się w centrum muzyki. Tak blisko tego cudu, jakim jest muzyka na żywo.
Na szczęście można było sobie wchodzić bez problemu (wstęp był wolny, tak a propos) i najpierw znalazłam się z prawej strony sceny, tuż przy głośnikach. Natychmiast poczułam uderzenia basów, co mnie zachwyciło, bo choć to bardzo niezdrowe, uwielbiam to, jak najpierw kłócą się z biciem serca, a potem wszystko się wyrównuje, by znów spowodować turbulencje. Oczywiście, natychmiast też spojrzałam na scenę i zachwyciłam się, że widzę cały zespół na żywo z Sebastianem na czele. Zawsze chciałam go zobaczyć z bliska. By widzieć jeszcze lepiej, znalazłam sobie miejsce bliżej środka i tam przez jakiś czas zostałam. Koncert zmierzał ku końcowi, to oczywiste, ale mimo wszystko zostało mi podarowane jeszcze kilka piosenek.
Nie pamiętam w jakiej kolejności grali, ale byłam na "Cy to ta" "Galop" "Ubije usieke" "Ballada o Józku". Do tego było kilka utworów nieśpiewanych, bardzo pięknych.
Muszę powiedzieć, że bardzo pozytywnie mnie zaskoczył poziom występu (nie to, że z góry spodziewałam się czegoś kiepskiego, mowy nie ma. Po prostu byli aż tak niesamowici), wspaniała, czysta muzyka, bardzo dobrze wyreżyserowane widowisko - światła, ekran z animacjami, dym - to wszystko tworzyło piękną, nastrojową atmosferę. Można się było przez chwilę poczuć jak w innym świecie. No i energia, która płynęła ze sceny, z muzyki, z ludzi. Żałowałam, że zdążyłam tylko na kilka ostatnich piosenek, ale i tak się cieszyłam, że w ogóle tam byłam!
3 lipca Zakopower wystąpi pod Pałacem Kultury i Nauki w ramach Imagine Cup 2010. Będę na pewno. Sama, czy z kimś, obojętne. Nie przegapię tego. I gorąco namawiam wszystkich, którzy tylko mają możliwość, by również się tam pojawili. Muzyka Zakopowera to wspaniałe połączenie skrzypiec, electro, native i nie wiadomo jeszcze czego. Czuć tam prawdę, wrażliwość, dobro, przestrzeń, smutek i cierpienie, a mimo to silnego ducha. Kocham ich, naprawdę. Wczorajsze kilka piosenek na żywo sprawiło, że dzisiaj zamówiłam ich DVD koncertowe. Już się nie mogę go doczekać. Będzie do odbioru w ten sam dzień, co koncert :).
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Może z Tobą pójdę na ten koncert? ^^. Może nie jestem ich fanką i słyszałam ich muzykę tyle, co na reklamie, ale skoro tak zachwalasz... ^^.
OdpowiedzUsuńŻartujesz! Łączysz ich tylko z tą reklamą?! Natychmiast masz iść przesłuchać ich płyty! Nie odzywaj się do mnie dopóki tego nie zrobisz!
OdpowiedzUsuńOjej, ale zacznie mi się ściągać dopiero za ponad pięć minut... A chciałam się jeszcze pożegnać...
OdpowiedzUsuńNie przepadam za taką muzyką, ale widziałam reklamę:)
OdpowiedzUsuńLudzie przestańcie! Reklama i reklama. O matko. Chyba zacznę studiować wpływ reklamy na ludzi i wymyślę sposób, jak dzięki temu można zmienić świat...
OdpowiedzUsuń