wtorek, 3 sierpnia 2010

Chińska lalka. Chun Sue


Chun Sue, fanatyczka rock and rolla, pisze swoją prozę jak teksty piosenek – szczerze i prosto. „Gdybym była kwiatem, to takim, który rozkwita rano i umiera tego samego dnia wieczorem”.
Chińska lalka" to moja pierwsza powieść. Napisałam ją, mając siedemnaście lat. Bardzo chciałam, żeby ludzie ją przeczytali, wierzyłam, że dzięki niej poznają i zrozumieją nie tylko moja młodość, jej śmiech i łzy. Miałam prawie dziewiętnaście lat, kiedy wreszcie książka została wydana. Od początku wzbudzała kontrowersje, ale wielu młodych Chińczyków pisało do mnie, że ich zdaniem powieść odzwierciedla bolesne, lecz prawdziwe przeżycia, wewnętrzne zmagania i zagubienie, a także rozdźwięk między nimi a społeczeństwem, rodziną i szkołą. Niestety, książka została wycofana z obiegu kilka miesięcy po publikacji. Mam nadzieję, że mimo to dotarła do świadomości chińskiej młodzieży, a dzięki przekładom na inne języki jej wpływ okaże się znacznie szerszy. Że ludzie na całym świecie będą mogli ją przeczytać. Pisałam wprawdzie o doświadczeniach chińskiej dziewczyny, ale młodzi ludzie wszędzie mają podobne problemy. Chciałabym się z nimi zaprzyjaźnić.


Książka ta opisuje prawdziwe życie autorki na przestrzeni kilku jej lat. Mniej więcej od czternastego roku życia do siedemnastego. Na początku ogromnie się gubiłam i nie byłam pewna, ile tych lat ma, później się wyjaśniło. Wiecie, ja może nie będę streszczać całej książki. Za dużo się działo i poniekąd nie o to chodzi. Skupię się na uczuciach, od których ta powieść wprost buzuje.

Chun idealnie opisuje swoje dzieło: to zapis młodości jej i jej pokolenia. Bije to z każdego słowa, każdego zdania, każdego dialogu, każdego opisu wydarzeń i jej myśli. Chun podaje nam tu swoją zbolałą duszę. Najpiękniejsze, a może najsmutniejsze jest to, że tak wygląda dusza każdego nastolatka na całym świecie. Wiem, może to zbyt duże uogólnienie. Ale widziałam tam siebie i swoich przyjaciół. A to przecież opowieść dziewczyny z Pekinu, z okresu kiedy ja dopiero zaczynałam podstawówkę.
Ja nawet nie wiem, jak dokładnie oddać to wszystko, co czułam podczas czytania i co przebiegało przez moje myśli. Wiem, że lektura tej książki boli, że otwiera gdzieś jakąś jeszcze nie zamknięta ranę, bo przecież ja wciąż jeszcze po części jestem nastolatką.

Chun walczy o swoją wolność. Walczy każdego dnia i jest to walka z góry stracona. Przeciwni są jej rodzice, szkoła, społeczeństwo. Każdy jej dzień ma w sobie coś z pogranicza depresji i chęci zejścia z tego świata. Jeśli ktoś dorosły to czyta, to proszę, nie krzyczcie z góry, że typowa nastolatka, że każdy to ma i przez to przechodzi. Bo owszem. Ale… istnieje właśnie to ale.

Ja nawet nie wiem, jak mam przedstawiać tę książkę. Zbyt wiele odnajduję w niej siebie, by spokojnie ubrać wszystko w zdania i przedstawić w suchej formie artykułu. Zbyt wiele strun Chun Sue porusza, zbyt wiele tematów. Za dużo widzę w tej książce swojej przyjaciółki, zbyt wiele własnych, dawnych i dzisiejszych problemów, by pisać jasno i przejrzyście. Dlatego pozwolę sobie przemówić przez kilka cytatów.

Nie ma w życiu większego cierpienia, niż obudzić się ze snu i stanąć wobec przyszłości, nie mając przed sobą żadnej drogi.

Fragment tekstu kolegi Chun, który przytacza:
Zanim wyjdę z domu, zawsze sprawdzam najpierw, gdzie są klucze do mojego pokoju, notes z adresami i telefonami wszystkich znajomych, dyskietki z moimi tekstami, pager i karta autobusowa. Jeśli którejkolwiek z tych rzeczy brakuje, nie mogę wyjść z domu. Ale gdybym chciał któregoś dnia wyruszyć w najdłuższą podróż, uświadomiłem sobie, że żadna z tych rzeczy nie byłaby mi niezbędna.
Czasem dowiaduję się o czyjejś śmierci i żal mi tych, którzy odeszli, oraz osieroconych bliskich. Ale tych, którzy zmarli, już nie ma, a swoje wspomnienia zabrali ze sobą, ci zaś, którzy pozostali, któregoś dnia przestaną ich opłakiwać i zaczną przyzwyczajać się do życia bez nich. Jak kamyk wrzucony do jeziora – kręgi rozchodzą się coraz dalej, aż znikną zupełnie. W takich chwilach uświadamiam sobie, że życie nie jest absolutną koniecznością.
Życie nie jest absolutną koniecznością.


To chyba najpiękniejsze zdanie, jakie przeczytałam w tej książce i wcale nie pochodzi od Chen Sue.
Skoro już w jakiś sposób „wywaliłam” z siebie, co mi siedziało na duszy, powiem kilka bardziej konkretnych rzeczy. W swoich podróżach po dzielnicach Pekinu, po różnych undergroundowych klubach i szkołach, a także mieszkaniach jej znajomych, Chun daje nam poznać obraz Chin z lat dziewięćdziesiątych. Obraz oczywiście miejski. Jest on różny od europejskiego, często na subtelnych poziomach, ale na wielu jest identyczny z naszym. Bardzo mi się podobało, kiedy Chun mówiła, że jedzie teraz dokądś i podawała nazwę. Nie wiem, czy to były dzielnice, czy po prostu części miasta, ale brzmiały jak jakieś osobne krainy. „Miasto Książek”. Czy to nie brzmi bajecznie? Jak to widzicie?
Ciekawe jest też, że Chun stosunkowo łatwo mogła się załapać do jakiegoś czasopisma i publikować tam swoje artykuły i wywiady z muzykami już w wieku lat piętnastu, szesnastu. Może to wynikało z jej talentu i znajomości, ale może nie tylko? Sprawiła, że aż mam ochotę zagłębić się w tamto środowisko i kulturę, zobaczyć jak naprawdę jest. Choć podejrzewam, że z wierzchu jest identycznie jak na całym świecie.

Lubię takie książki jak te. Chociaż nikt tam nikogo nie bił i nie szprycował narkotykami, klimatem skojarzyła mi się z inną autobiograficzną powieścią, tym razem japońskiej autorki, „Księżyc Yakuzy” Shoko Tendo, który mam i uwielbiam. Polecam „Chińską Lalkę”. Tym jeszcze młodym i tym, którzy uważają, że są dorośli. Skłoni ona was do myślenia, do lekkiej zadumy, do zajrzenia we wspomnienia…

6 komentarzy:

  1. Cieszę się, że ta książka obudziła w Tobie coś, co sprawia, że chcesz się zagłębić. Chociaż zawsze się zarzekałaś, że przecież Wschód Cię nie interesuje. A jednak.
    "Chińska lalka" to coś dla mnie. Ale o tym pewnie wiesz. Bo kraj, bo... ta treść. Te uczucia. I te cytaty, które nam przedstawiłaś. No i muszę ją przeczytać. Ale to pewnie też wiesz.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście, że wiem ^^. Tak, Wschód mnie nie interesuje. Ale jak to moja mama wczoraj trafnie zauważyła - A jednak tam co jakiś czas wracasz. Książki w stylu "Chińskiej lalki" i "Księżyca Yakuzy" mają w sobie pewien smak powietrza, tak bym to nazwała, który mnie urzeka i wciąga. Takie coś....

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśli pooddychasz jeszcze kilka razy tym powietrzem, poczujesz jego smak, zrozumiesz, że w pewnym momencie będziesz chciała go więcej i więcej... I mam nadzieję, że tak będzie, bo to magia. Coś, co czai się pod skórą, czujesz to, ale nie wiesz, że jako Europejka pragniesz tego, ponieważ jest inne. Niesamowite. Urzeka - doskonałe słowo.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale to muszą być takie książki. Inne do mnie nie trafiają. Choć, jak wiesz, mam ich jeszcze kilka to zobaczymy. Wiem, że np. filmów nie jestem w stanie oglądać. Oglądam taki film i mam ochotę mordować, byleby tylko nie musieć go dokańczać.

    OdpowiedzUsuń
  5. Życzę Ci powodzenia w następnych książkach ^^. Mam nadzieję, że trafią.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...