czwartek, 5 sierpnia 2010

Cukiereczek. Diablo Cody.


Książka lekka, zabawna, odrobinę wulgarna (zależy dla kogo, ale jakoś nie czułam się poruszona używanym słownictwem) i mająca smaczek, że „to działo się naprawdę”.

Cody Diablo pisze o sobie. Na początku myślałam, że to pseudonim autorki, a bohaterka to bohaterka, co z tego, że mówi w osobie pierwszej. Szybko jednak załapałam, że to jedna i ta sama osoba.
Widzimy dziewczynę znudzoną swoim życiem i pracą. Bohaterka/autorka posiada w sobie szczyptę szaleństwa, niezależności, chce poczuć smak, a nie tylko oglądać potrawę na obrazku, że posłużę się taką marną metaforą. W wieku dwudziestu czterech lat przeprowadza się do innego stanu Ameryki by zamieszkać z facetem poznanym przez Internet. Tam znajduje nową pracę i… zaczyna w niej umierać z nudów. Pewnego dnia za przystankiem widzi ogłoszenie na drzwiach klubu „Noc Amatorek 200$”. Coś w tym ją ciągnie do tego stopnia, że decyduje się wziąć udział. Nie wygrywa, ale od tego momentu rozpoczyna karierę striptizerki, za dnia wciąż pracując w biurze w wielkiej korporacji.

Czytając „Cukiereczka” mamy okazję poznać biznes striptizerski od podszewki, kluby lepsze, gorsze, zrobić przegląd facetów, jacy korzystają z takich miejsc i nawet znaleźć się w kabinie peep show, gdzie już w ogóle autorka robi nam całą galerię typów.

Lubię styl pisania Cody. Leki, nieskomplikowany i naprawdę śmieszny. Ciekawa jestem, czy rzeczywiście wszystko było takie zabawne, ale czytając to, co podaje nam autorka nie można się nie śmiać.

Zgodnie z moimi przewidywaniami pierwszy prywatny taniec wieczoru sprzedałam facetowi, który był wyraźnie oczarowany moją fałszywą blond główką. (Bohaterka właśnie zakupiła blond perukę, by zmienić trochę swój wizerunek i wypróbowuje to na klientach a nawet innych striptizerkach, które z blond peruką zaczynają ją natychmiast lepiej traktować, tak samo jak przybywa liczba klientów).
- Masz takie piękne włosy – powiedział, kiedy usiadłam na nim okrakiem i z zapałem podskakiwałam na jego połowicznej erekcji. – Jesteś Szwedką?
- Tak – odparłam. – Jestem stuprocentową Szwedką. Właśnie wróciłam ze Sztokholmu, gdzie pojechałam obserwować wieloryby z moimi przyjaciółmi Björnem i Anniką. Później zbieraliśmy borówki i chłostaliśmy się kolczastymi gałązkami. Chwała Bogu, mamy państwową służbę zdrowia.
Facet z lubością przymknął oczy.
- Gorąca jesteś.
- Jak pulpecik? – zapytałam, radośnie podskakując mu na interesie. „Blondynka, blondynka, blondynka! Hura!”. – Jestem twoim małym szwedzkim pulpecikiem?
- Jasne! – przytaknął facet. – Wiesz co, chciałbym zamówić jeszcze jeden taniec, jeśli akurat nie jesteś zajęta.
- Jestem rozchwytywana – odparłam – ale tak mi się podobasz, że nie mogłabym odejść.


Czasem owszem, mam zastrzeżenia co do doboru słów jakich dobiera, tworzą one zdanie niezgrabnym i mogłoby brzmieć lepiej, ale nie jest źle. Co by tu jeszcze powiedzieć. Ta książka raczej nie służy do głębszych filozoficznych rozmyślań. Po prostu lekka lektura, do pośmiania się i rozerwania. Nawet to, że zdradzę zakończenie (po roku zrywa ze striptizem, na koniec pobiera się z facetem z Internetu, a za zarobione na striptizie pieniądze kupuje dom) niczego nie zmienia i nie przeszkadza czytać fabuły, gdyż, w pewnym sensie, żadnej fabuły tutaj nie ma. Ale lubię tę książkę, czuję do niej sympatię i z niecierpliwością do niej wracałam po przerwie, do jakiej w czytaniu zmuszało mnie życie.

8 komentarzy:

  1. Oj, widzę, że zdrowo się przekonujesz do książek, które mi się podobają (nie ważne, czy na przeszłość, czy na przyszłość). Jeszcze tylko przeczytaj "Matkę Ryżu"... ^^.
    I wciąż chcę przeczytać "Cukiereczka", chociaż zgadzam się z tym doborem słów. A fragment mi się podoba. Uroczo przedstawiona naiwność napalonych facetów xD.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokładnie xD. Czemu się zgadzasz z doborem słów, skoro książki nie czytałaś? xD
    Bo wiesz, to było fajne - Ty mówisz, ze kupujesz to i to, ja idę do biblioteki i na co się natykam ledwo pierwszy raz spojrzę na półkę? Na to i to xD. Do Matki Ryżu mnie nie ciągnie... Na razie czuj się zachwycona, że jako tako zbliżam się do Azji chińskiej i japońskiej xD.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bo widzę ten fragment, noo. Idziesz, natykasz się i bierzesz xDDD. Oczywiście, że to fajne. Może Cię kiedyś do niej pociągnie. Ale "Dotknięcie ziemi" powinno Ci się spodobać. Masz tam Londyn (przecież lubisz Londyn), narkotyki (narkotyków chyba nie lubisz, no ale nieważne xD) i inne cuda. Przeczytaj, przeczytaj xD.

    OdpowiedzUsuń
  4. Śmiesznie by było, gdybyś powiedziała, że lubię narkotyki xD. Dotknięcie Ziemi. Słyszałam o tej książce?

    OdpowiedzUsuń
  5. Właśnie przeczytałam opis książki. Tak, to by mi się spodobało. Pierwsza książka Manickiej która podoba mi się już z opisu... I okładkę ma ładną...

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja mam w planach :D Bo czytałam recenzje pozytywne, negatywne, a ja przypuszczam, że ta książka będzie mi się podobać :D

    OdpowiedzUsuń
  7. I bardzo dobrze, też tak przypuszczam :D. (Nie wiem dlaczego, ale tak czuję).

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...