niedziela, 12 września 2010

Błękitny Księżyc. Część druga. Simon R. Green


ARCYMAG – istota parająca się magią. Szansa na uratowanie królestwa (UWAGA: działa poprawnie tylko z dala od alkoholu!).
ALKOHOL – TWÓJ WRÓG!
DZIEDZIC TRONU – starszy syn króla. Dostaje królestwo, koronę i księżniczkę (patrz też część pierwsza).
MŁODSZY BRAT – młodszy syn króla. Nie dostaje niczego (chyba, że nożem w plecy).
KOBIETA – zmienną jest.
KRÓL – istota władająca królestwem.
ZDRAJCA – działa na szkodę króla i królestwa. Może nim być każdy.

I tak oto mamy ekstra streszczone streszczenie. Ale ja je troszkę rozszerzę.
Rupert (patrz: młodszy brat) jest na wyprawie po Arcymaga już siedem miesięcy, w czasie których niepokorna Julia (patrz: księżniczka/kobieta) powoli, acz skutecznie przekonuje się do Haralda (patrz: dziedzic tronu), do tego stopnia, że zbliżają się nawet intymnie (z tego co zrozumiałam). A Czarnobór, wraz z całymi zastępami demonów puka dosłownie do bram zamku Leśnego Królestwa. Teraz wszyscy się głowią, jak tutaj uratować królestwo, którego uratować się już chyba nie da. Dodatkowo król ma na głowie baronów, którzy pod jego nosem przygotowują spisek i włączają w to Haralda. Ojej. Swoją drogą, Harald okazuje się być trochę inną osobą, niż w pierwszej części, z czego się bardzo cieszę, choć nadal go nie lubię. I tak prawie w ostatniej chwili pokazuje się Rupert wraz z Arcymagiem, który ku zawodowi wszystkich jest starym alkoholikiem i raczej niewiele pomoże w walce z demonami. Toczy się bitwa, bla bla bla. I choć wydaje się, że to już koniec, to Rupert raz jeszcze pokazuje że jest nieodrodnym bohaterem i może niektóre pieśni i legendy nie kłamią i może nie powinien pałać żądzą mordu do wszystkich minstreli i bajarzy.

Książka bardzo mi się podobała i ani trochę nie ustępuje pierwszej części, choć może ze względu na wzmożoną tutaj obecność Czarnoboru wolę właśnie część pierwszą. Ale ogólnie to pogratulować pisarzowi, gdyż rzadko części drugie choćby dorównują swoim poprzednikom. Aż jestem ciekawa, jak też wyglądają inne książki tego pana i przy najbliższej okazji (która tak naprawdę nie wiadomo, kiedy się pojawi) postaram się dorwać takie tytuły jak „Zwycięzca bierze wszystko”, „Hawk i Fischer”, czy „Bogobójca”. Wszystkim miłośnikom fantasy polecam obie części „Błękitnego księżyca”, a nie-miłośnikom polecam chociażby z takich względów jak dobra baśń dla dorosłych, idealna na chwile odpoczynku. Na deser podam krótki cytat z dialogu Ruperta z moim ukochanym Jednorożcem:

- Niech to szlag – zirytował się Rupert. – Faktycznie trzeba przerwać tę szarpaninę, inaczej do niczego nie dojdziemy. Zaraz któryś z tych szaleńców zdenerwuje Arcymaga o jeden raz za dużo i będziemy mieć tu żabi dwór.
- Nie ośmieliłby się użyć magii.
- Nie dałbym za to głowy. Arcymag ma instynkt samozachowawczy na poziomie leminga w depresji.

4 komentarze:

  1. no nie czytam fantasy ale "leming w depresji" genialny :))))))) muszę kiedyś spróbować jakiejs książki w tych klimatach, chociaż niespecjalnie się w tym widzę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cytat boski ;). I oczywiście ten opis... Ale wolałam z pierwszej części.

    OdpowiedzUsuń
  3. Słowne przepychanki z lemin... to jest, ironią w roli głównej? Zdecydowanie nie mój rodzaj poczucia humoru.
    Ale sama recenzja udana. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mary - Fantasy jednak trzeba lubić, tak mi się wydaje. Inaczej nudzi. Choć też zależy. Przy takiej dawce humoru trudno się nudzić :).

    Alina - Ja też wolałam z części pierwszej. Ten jest... blady.

    Kasjeusz - Ojej, jak można tego rodzaju poczucia humoru nie lubić? :) Ja uwielbiam :D.. Dzięki :).

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...