środa, 7 marca 2012

Nareszcie zdobyłam! Czyli stos na leżąco ;).

Od mojej ostatniej recenzji trochę już czasu minęło i nawet nie zdawałam sobie sprawy ile, dopóki nie spojrzałam na datę publikacji postu. A że jeszcze nic nowego nie przeczytałam, to sobie pogadam o tym ;). Czytałam "Namalowane okno" Somozy, w nadziei, że ponownie zetknę się z tym, co było w "Przynęcie" (recenzja tutaj), ale niestety. Ani to taki chwytliwy, intrygujący temat, ani dreszczyk wynikający z akcji, ani nic. Książka jest napisana tak, że owszem, można odczuć, że pisarz dobry. Ale jakoś zupełnie mnie nie wciągnęło, po prawdzie nie miałam też zbytniego nastroju. I nadal chyba nie mam, ale czytać trzeba, zaraz terminy zaczną gonić. Poza tym, pomimo tego, że nie mam weny na czytanie, to z całą pewnością mam na kupowanie. Udało mi się swoją biblioteczkę uzupełnić o dwa dla mnie ważne wydarzenia czytelnicze, że tak to nazwę. Wydarzenia dlatego, że wiążą się z wielkimi wspomnieniami z mojego życia, na zawsze już zapadły mi w pamięć i pomimo, że nie czytałam nigdy drugi raz to uwielbiam tak naj naj. Także, po wielu latach oczekiwań nareszcie zakupiłam trzy tomy "Władcy Pierścieni" w tłumaczeniu Marii Skibniewskiej. Jedno jedyne normalne, innych nie czytajcie. Drugim ważnym zakupem jest seria Christiana Jacq "Ramzes". Fantastyczny zakup na allegro, wydanie, w którym czytałam pierwszy raz, nie to nowe, w którym tomy są połączone i jakoś tak... Sentyment wygrywa :). Tak samo zresztą z Tolkienem. Musiały być te trzy zużyte książeczki z czcionką tyci tyci, wydanie z roku 1990. Kiedy czytałam trylogię miałam trzynaście/czternaście lat i te książki wydawały się taakie grube! Zdziwiłam się kiedy je zobaczyłam :D.


Oprócz tych serii mam jeszcze kilka takich planów zakupowych. Chciałabym w swoich zbiorach mieć konkretne tomy i autorów, których czytałam, a jeszcze nie mam, albo nie czytałam wszystkich, a kiedyś bym chciała i już nie z biblioteki, która od dziecka odgrywa w moim życiu dużą rolę. Ale ostatnio mam ochotę na swoje, odleżane na regale, takie, które samym swoim widokiem przyprawiają o uśmiech na twarzy :). Wy też macie takie książki lub serie do zdobycia? Jakieś podróże sentymentalne, albo i nie, ale takie, które wiecie, że musicie przeczytać i chcecie je u siebie mieć? :)

10 komentarzy:

  1. Nigdy nie widziałam takiego wydania Władcy, ja czytałam to białe, z Muzy. Ale masz rację - przekładu Skibniewskiej nic nie przebije! Ma być Obieżyświat, a nie Łazik. Za to Ramzes w tym wydaniu czeka od lat na regale siostry, kiedyś muszę się za niego zabrać, pisarza bardzo lubię.

    Ja od kilku lat mam ambicje zebrania wszystkich książek Rowling w oryginale. Najpierw przez kilka lat kompletowałam polski przekład, teraz sięgam po oryginały - udało mi się ostatnio upolować V tom za 19,90 zł. Takie polowanko zakończone sukcesem jest strasznie satysfakcjonujące. :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i nawet bym się skusiła na to białe z Muzy gdyby nie cena ;). Ale to wydanie z'90 roku jest moje i tylko moje ;). Gratuluję satysfakcjonujących polowań :). Jak się czyta Rowling w oryginale? Kiedyś próbowałam i uznałam, że polskie lepsze :D.

      Usuń
  2. ładnie razem wyglądają :D
    I widzę WP w tym wydaniu, w którym czytałam pierwsze dwa razy :p
    Czekam na Twe opinie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opinie niestety szybko się nie pojawią. Jak już powiedziałam, czytałam te książki lata temu i mają dla mnie ogromną wartość sentymentalną. Pomimo tego, że chcę je ponownie przeczytać, to na pewno nie w najbliższym czasie.

      Usuń
  3. Od tego samego wydania zaczęła się moja przygoda z Tolkienem.^^ Ale na półce mam inne, bardziej wypasione - nic nie poradzę na to, że jestem efekciarą.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihi. A ja mam jakąś słabość do tych zaczytanych, pachnących kurzem, z wypadającymi kartkami. Choć nie lubię tych aż tak starych że kartki są niemalże ciemnobrązowe, a czcionka nieduża, źle się czyta. Natomiast jak jestem w księgarni, to co tu dużo ukrywać, do książki przyciąga mnie ładna okładka ;).

      Usuń
  4. Nie ma to jak moc wspomnień. Także mam sentyment do tych wydań w których czytałam - szczególnie już jestem uparta, jeśli chodzi o tłumaczenie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zwykle nie, ale jak kiedyś wzięłam do ręki egzemplarz "Władcy..." w tej białej okładce z kolorowym zdjęciem po środku, w tłumaczeniu jakiegoś pana, to normalnie zdębiałam jak można takie coś powymyślać i jeszcze zrobić z tego najlepiej sprzedającą się książkę...

      Usuń
  5. To gratuluję realizacji dwóch marzeń :) Ja Tolkiena czytałam pożyczonego od siostry w nowszym twardo-okładkowym wydaniu (ale też w jedynym właściwym tłumaczeniu) i jak już się zbiorę w sobie, żeby kupić, to własnie tamto wydanie - sentyment zostaje :)
    Póki co nie robię rachunku sumienia co chciałabym sobie kupić z książek młodości - od 2 dni mam kolejne (w tym roku) mocne postanowienie, żeby nic nie kupować ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, to trzymam kciuki, żeby się powiodło, choć może jako mol książkowy nie powinnam Cię wspomagać w tak barbarzyńskich postanowieniach jak nie kupowanie książek, hm? :D

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...