Jest osiem miesięcy po wydarzeniach w Afryce. Zdawałoby
się, że Vanessa odpoczywa i wszystko jest dobrze, ale na tej powierzchni
spokoju istnieją rysy – coraz bardziej szkodliwe dla niej i otoczenia koszmary
nocne oraz brak zrozumienia mężczyzny, którego pokochała. Wtedy do akcji
wkracza Logan - jedna z bardzo niewielu osób, które ją naprawdę znają - i prosi
ją o pomoc w odnalezieniu porwanej osiem lat temu Hanny. Vanessa musi
przeniknąć do sekty aby dziewczynkę wydostać.
Czytałam sporo opinii, że ta część jest gorsza od
poprzedniej. Nie wiem, nie mam takich odczuć. Moim zdaniem jest po prostu inna.
W „Informacjonistce” dużym plusem było miejsce akcji – Afryka. Do tej pory
pamiętam tamten upał, wilgotność powietrza, czerwony pył pod stopami, zupełnie
jakby to były moje własne wspomnienia (niestety nie mogę tego powiedzieć już o
akcji, ledwo kojarzę o co chodziło). Czuć było przestrzeń, inny kraj, niemalże
inny świat. Tutaj jesteśmy w argentyńskim Buenos Aires, które jest całkiem swojskim
miastem, z europejską architekturą, po prostu wielkim aglomeratem, znanym nam z
własnego otoczenia, filmów i książek. Brak podróży po całym kontynencie i tego
poczucia ruchu. Mimo to akcja wciąga, a znalezienie się we wnętrzu sekty
przyprawia o dreszcze. A Taylor Stevens wie o czym pisze, gdyż sama kiedyś tak
żyła. Gdzieś w trakcie czytania naszła mnie myśl, że ta książka to jej
rozliczenie się z przeszłością i może dlatego niektórym wydawała się gorsza od „Informacjonistki”.
Stevens skupiła się na bólu i cierpieniu niewinnych dzieci żyjących w świecie,
który je krzywdził, a mniej na Munroe biegającej dookoła z karabinkiem i
strzelającej do wszystkich wokół. Choć i tego typu akcji nie zabrakło. Poza tym w "Niewinnej" Michael jest jakaś taka krucha, delikatna, a przecież lubimy ją najbardziej, kiedy jest twarda i bezwzględna, a swoim sprytem jest w stanie pokonać samego króla oszustów.
W tej części spodobała mi się jeszcze bardziej postać
Milesa Bradforda. Były żołnierz, szef jakiejś tam firmy ochroniarskiej, a do
tego osoba niezwykle oczytana, inteligentna, wrażliwa. I chociaż momentami jest
zbyt idealny, aby być realny, to lubię, kiedy tak troszczy się o Vanessę, jest
koło niej i jej pomaga. Tworzą fajną parę.
Jak dla mnie „Niewinna” to konieczna pozycja dla fanów „Informacjonistki”
oraz ludzi głodnych nowych, dobrze skonstruowanych postaci. Vanessy chyba nie
sposób nie lubić, a agentką jest lepszą niż sam Bond ;). Ze swojej strony
polecam :).
„Niewinna” Taylor Stevens, wyd. Rebis 2013,
str. 318
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz