sobota, 8 października 2016

Mroczniejszy odcień magii. V.E. Schwab

Książka, o której słyszałam na długo przed jej polską premierą i też chciałam ją przeczytać. Każdy się nią zachwycał! Nie spotkałam się z ani jedną złą opinią. W dodatku to książka o magii. O jej mroczniejszym odcieniu. Mniam. Ja również powinnam być nią zachwycona.

Głównymi bohaterami są Kell, jedyny z dwóch żyjących antari, czyli mogący podróżować pomiędzy światami oraz Lila, złodziejka z Szarego Londynu, która dołącza do Kella w jego misji ratowania nie jednego, a czterech światów! Autorka sięgnęła po trochę już oklepany pomysł z magicznym Londynem i zrobiła z niego aż cztery Londyny, istniejące w alternatywnych światach. Istnieją Londyn Czerwony, Biały, Szary i Czarny. Czerwony to ten najlepszy, magiczny i najzdrowszy, Biały to świat zimny, wrogi, wygłodniały, Szary nie ma magii, a Czarny to ten, w którym istnieje tylko magia i to w najbardziej złej postaci. Ten świat jest odcięty od pozostałych, ale pewne wydarzenie sprawia, że Kell musi się do niego udać. Czy idzie na pewną śmierć? Co się wydarzy po drodze?

Ja naprawdę nie wiem, czym się wszyscy zachwycają. Książka jest zdecydowanie przereklamowana, a już wypowiedź jakiegoś pisarza, że „Akcja tak pędzi, że potrzebuje drugiego egzemplarza, bo w tym podarł kartki od przewracania ich zbyt szybko” to już jakiś mało śmieszny żart. Akcja wręcz stoi w miejscu do jakiejś 140 strony albo i dalej (na 140 spojrzałam jak długo już znoszę tę nudę), a i potem wcale jakoś nie przyspiesza. Mam wrażenie, że przez prawie pół książki autorka dzielnie, acz nieudolnie usiłuje nam przedstawić uniwersum, jakie stworzyła, jego zasady, historię, to jak funkcjonuje teraz i kim jest główny bohater. Niestety, całość wydaje się być płaska, pozbawiona barw, miasta które niby są takie ważne dla fabuły są jakimś marnym tłem dla postaci Kella, który miota się równie nieudolnie między Londynami, tu słuchając jakiejś pozytywki, tam popisując się przed niemagicznym człowiekiem, tam wzdychając ciężko w czasie rozmowy z królem. Dopiero postać Lili trochę urozmaica powieść i wtedy można mówić o jakimkolwiek przyspieszeniu. Mimo to, wciąż odczuwałam niedosyt. Mam wrażenie, że autorka rozpisywała się nie tam, gdzie powinna, a tam gdzie powinna zaznaczyć tło, poszerzyć nieco plan wydarzeń, to właśnie wtedy traktowała dany fragment najbardziej pobieżnie. W sumie szkoda, bo mogłoby z tej książki wyjść coś o wiele lepszego.

Chociaż ostatecznie czytało mi się nienajgorzej, to wcale nie jestem pewna, czy sięgnę po drugi tom. Szkoda mi chyba na to czasu. A książkę uważam ze perfidnie przereklamowaną i ewidentnie na siłę wypromowaną (w mediach zachodnich, nie wiem jak u nas, ale echa tej promocji są widoczne na okładce i skrzydełkach książki).


„Mroczniejszy odcień magii” V. E. Schwab, wyd. Zysk i S-ka 2016, str. 405

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...