sobota, 23 października 2010

Światła pochylenie. Laura Whitcomb.


Helen jest Światłem. Duszą, która męczona przez swoje poczucie winy od ponad stu lat nie może pójść dalej. Spotyka Jamesa, taką samą duszę. Ale się różnią. James przejął ciało szesnastoletniego chłopca Billy’ego. Nie, James nie jest zły. Billy porzucił swoje ciało, zostawił je puste. James tylko usłyszał jak ono dźwięczy, zbliżył się do niego… i połączył. Teraz nie może wyjść, nie to że chce. I pewnego dnia, siedząc w swojej szkolnej ławce, dostrzega kogoś takiego jak on. Helen z początku bardzo się boi, dziwi, że człowiek ją dostrzega, że ją słyszy, że do niej mówi. Od tylu przecież lat nikt nie zdawał sobie sprawy z jej istnienia. Strach jednak szybko zostaje przełamany i zastąpiony przez obustronną miłość, a istnienie Helen nabiera nieznanego dotąd smaku. Zarówno gorzkiego jak i słodkiego.

To początek książki. Dalej mamy niesamowity ciąg wydarzeń, które z pozoru zwyczajne, przedstawione w niezwykle prosty sposób, poruszają w nas różne struny, sprawiają, że przeżywamy głębiej niż byśmy się spodziewali. Że czujemy, to co czuje Helen i to czuje James, ale jego uczucia odbieramy przez nią niczym przez pryzmat.

Książka jest napisana niezwykle prosto, dobitnie, z klimatem, który wprowadza nas w swoisty stan hipnozy. Bardzo spokojny, dzięki któremu wyłączamy się z rzeczywistości, a wchodzimy w świat powieści. Doskonale się przy niej wypoczywa, jednocześnie ani na chwilę nie nużąc. W bardzo ciekawy sposób przedstawia świat niewidzialny dla zwykłego człowieka, świat w którym żyją duchy, dusze i mroczne energie usiłujące przejąć opuszczone cielesne powłoki. Nie powiem, żeby był to dla mnie obcy temat, no, ale ja się tym interesuję. Niemniej, bardzo mi się to spodobało i wyglądało bardzo realnie.
Całkiem niespodziewanie też „Światła pochylenie” stało się dla mnie czymś bardzo osobistym, o czym nie będę się szerzej wypowiadać. Niemniej jednak, powieść ta zaskoczyła mnie i stała się jedną z ważniejszych pozycji w mojej biblioteczce.

Na koniec powiem, że bardzo zazdroszczę Laurze Whitcomb sposobu pisania, wyrażania uczuć, opisywania świata i przedstawiania różnych problemów. Jej styl stał się moim marzeniem i sama chciałabym kiedyś w ten sposób pisać. Wiem, że to nierealne, bo każdy jest inny, ale i tak będę na nią zerkać i w jakiś sposób się od niej uczyć. Książka doskonała, polecam każdemu, zarówno nastolatkom jak i osobom dorosłym. Ja sama jeszcze nieraz ją przeczytam.

Ach, i zapomniałam dodać, że bardzo trudno w tej książce przewidzieć cokolwiek, a zwrot akcji kilkakrotnie mnie zaskoczył i nigdy bym nie przewidziała, że to pójdzie tą drogą. Brawa dla autorki, naprawdę. Już dawno nie spotkałam czegoś takiego.

5 komentarzy:

  1. Szczerze czuję się zaskoczona. Rzadko trafiają się książki, które podobałyby Ci się tak bardzo. To znaczy, że musi być naprawdę dobra. Czekam na okazję przeczytania jej :).

    OdpowiedzUsuń
  2. Faktycznie, książka jest niesamowita, a twoja recenzja w pełni oddaje jej klimat.

    OdpowiedzUsuń
  3. tez mi sie podobała, taka kompletnie inna tematyka i fajny prosty ale oryginalny pomysł.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...