Ich muzyka jest inteligentnym popem, jak ja to nazywam. Mieszanka elektronicznych beatów, z pięknym głosem Theo, melancholią i dobrymi, nieco ponurymi tekstami. I ta stylizacja na kilkadziesiąt lat wstecz. Prosty garnitur, najlepiej czarno-białe zdjęcia, włosy jakby mokre, zaczesane do tyłu. Wyglądają jak zaklęci w czasie i taka też jest ich muzyka.
Oczywiście musiałam iść na ich koncert. Miałam wykupione bilety na pierwszy koncert w Warszawie, nie mogłam się doczekać spotkania w Empiku... Po czym złapała mnie grypa i tydzień z życia wyjęty. Bilety z bólem serca odsprzedane w ostatniej chwili. Po tym odczułam jakąś niechęć. Nadal słuchałam, ale rzadziej. Ich kolejny koncert, tym razem w Poznaniu wcale mnie nie obszedł, ale po tych dwóch już chyba latach "powróciłam" i na wieść o nowym albumie i kolejnym koncercie poczułam znowu tę ekscytację. Tym sposobem dzień po ogłoszeniu koncertu miałam już bilet w garści, a wczoraj zobaczyłam ich na żywo w klubie Palladium.
Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że był to najlepszy koncert na jakim kiedykolwiek byłam. Tak pozytywnej energii nie czułam jeszcze nigdzie. W powietrzu, czy może powinnam napisać w muzyce, była sama radość, pomimo niby tak smutnych piosenek. Nastąpiło niesamowite połączenie między publicznością a zespołem (ok, głównie Theo, bo Adam przez 90% czasu nie zmieniał wyrazu twarzy, skupiając się na graniu). Czuć było autentyczną radość ze wspólnego śpiewu, z każdej piosenki, gestu i spojrzenia. Theo uśmiechał się nieustannie, był autentycznie szczęśliwy, że tu jest. W trakcie piosenek wyrzucał białe róże w publiczność. Oczywiście wywoływało to fale pisków i chwilowego ruchu publiczności, aby kwiat złapać. Dziewczynom za mną się udało, ta róża pięknie pachniała :). Potem w szatni znalazłam się koło innej, która również miała różę, wspaniałomyślnie dała mi płatek na pamiątkę :D. Leży już sobie w książce i się suszy :).
Staram się jakkolwiek przekazać, to co czułam w trakcie koncertu, ale jest to po prostu niemożliwe, trzeba tam być. Wiem, że to było coś niesamowitego, pięknego i chcę jeszcze więcej. Gdzieś na przełomie lata i jesieni ma być ponoć jeszcze jedna trasa. Wiem, że znów na nich pójdę. Warto.
Starałam się zrobić trochę zdjęć, niestety mój aparat nadal odmawia współpracy, widać lubuje się w mglistych, rozmazanych klimatach ;). Na szczęście mam JEDNO czyste zdjęcie a reszta dość w porządku...
Wciąż jestem w lekkiej euforii po tym koncercie. Może ktoś z was też, a nuż, był? :)
Zdjęcia starałam się robić jedno - dwa na piosenkę, niestety teraz średnio pamiętam, które zdjęcie jest do jakiej piosenki ;). Ale wiem, że następne jest z otwarcia, "Exile".
A to z prawie ostatniej piosenki, z nowego albumu, "Somebody to die for". Tutaj była acoustic. Jedna z moich ulubionych z "Exile".
I wreszcie na koniec, nieco mgliste zdjęcie obu panów. Theo ma na sobie polską flagę z datą i miejscem koncertu, otrzymaną (chyba) od fanów podczas spotkania w Empiku. Wspominałam, że to spotkanie mnie ominęło bo dowiedziałam się o nim 40 minut przed i nie zdążyłabym dojechać? Uznałam wtedy, że chyba jakaś klątwa ciąży nade mną i zespołem i autentycznie zastanawiałam się, czy warto na koncert iść. Cieszę się, że poszłam. Bardzo ale to bardzo :).
A tu do posłuchania "Somebody to die for" oraz potem link do filmiku z koncertu, na razie znalazłam tylko jeden dodany. Już się nie mogę doczekać aż ludzie załadują resztę :). Na kolejne koncerty mam nadzieję, że przyjdę uzbrojona w lepszy sprzęt.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz