Anne Rice nie trzeba przedstawiać, słyszał chyba o niej
każdy, nawet ten, kto wielbicielem wampirów nie jest. „Sługa kości” to książka
nie mająca z wampirami nic wspólnego. To opowieść o duchu, nieszczęsnym
stworzeniu, które choć przeznaczone złu, pragnie jedynie dobra.
Historia zaczyna się w starożytnym Babilonie, kiedy
Azriel jest jeszcze człowiekiem. Nadmienię, że dość szczególnym - widzi i
porozumiewa się z Mardukiem, jednym z babilońskich bogów. Ta umiejętność wkrótce
prowadzi do jego śmierci i bycia zamienionym w potężnego demona zwanego Sługą
Kości.
Historię Azriela poznajemy opowiadaną przez niego samego.
Nie mogłam się oderwać od złotego, pięknego Babilonu. Anne Rice ma szczególny
sposób pisania. Nic nigdy się nie dzieje, a jednak czytelnik nie ma wrażenia
stagnacji. Tutaj mało jest dialogów, a opowieść jest dość stateczna. Mimo to
wciąga i przenosi nas w sam środek opowieści Azriela. Nie opowiada on jej ot,
tak sobie. Wszystko ma związek ze współczesną Świątynią Umysłu, a historia
zaczyna przejawiać drobne cechy kryminału. Przyznam, że druga połowa książki
już mniej mi się podobała, wręcz powiem, że wymyślona przez autorkę sekta
Świątynia Umysłu nie ma tutaj najmniejszego sensu bytu i tylko psuje odbiór
całej powieści. Powinna była zostać w Babilonie. Ale gdyby tego sensu się
doszukiwać, to można by go nie znaleźć. Mam wrażenie, że Anne Rice chciała
sobie jedynie porozmyślać o pięknie, o miłości, o nienawiści i złu. Co zresztą
jest dla niej bardzo charakterystyczne. Najbardziej z całej książki podobała mi
się koncepcja magii, którą przejawiał Azriel. Jestem ciekawa, czy Anne w czasie
tworzenia tego miała jako taką świadomość fizyki kwantowej, czy to tylko moje własne
skojarzenia.
„Sługa kości” to książka dość dziwna. Momentami piękna,
nie do oderwania się, opowieść Azriela hipnotyzuje, a z drugiej strony brak tam
jakiegoś większego przemyślenia, konceptu. Nie do końca wszystko gra, a przez
to momentami nudzi. Ale tylko momentami. Anne to Anne i umiejętności pisania
nie można jej odmówić. Oraz „tego czegoś”, co jej książki zawierają. Ogólnie
polecam, acz moim zdaniem trzeba mieć specjalny nastrój aby książka przypadła
do gustu.
„Sługa kości” Anne Rice, wyd. Rebis 2010, str. 430
Jakoś nigdy nie wciągnęłam się w twórczość Rice. Przeczytałam jedynie "Wywiad z wampirem" na fali popularności filmu, ale od czasu do czasu mam ochotę sięgnąć po jakąś jej książkę, żeby się przekonać, czy może jednak polubię jej sposób pisania. :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Anne i na pewno przeczytam tę książkę :)
OdpowiedzUsuń