Wiecie, jak czasami ma się poczucie, że „nie ma już
dobrych książek”? Otóż „Czas żniw” jest doskonałym tego zaprzeczeniem. To
przykład wspaniałej literatury. W dziale powieści młodzieżowych jest na
szczycie listy, w dziale dla dorosłych jest „tylko” bardzo dobra. Nie wiem
nawet do jakiego gatunku tę książkę zaliczyć. Postapokaliptyczne urban fantasy?
Coś w tym guście.
Jest druga połowa XXI wieku, ale świat, jaki znamy nie
istnieje. To całkowicie alternatywna rzeczywistość, gdzie król Edward VII jest
uważany za Kubę Rozpruwacza i za początek zarazy jasnowidzów. Londyn jest
podzielony na dystrykty, których bez odpowiedniej przepustki nie możesz
przekraczać. Na jego ulicach znikają dziesiątki jasnowidzących, a ślepcy
(ludzie bez daru) nie mają o niczym pojęcia, żyjąc pod niewidzialnym kloszem,
wiedząc tylko, że tamci są odmieńcami. Poznajemy dziewiętnastoletnią Page
Mahooney, córkę ważnego naukowca, ślepca, ale sama jest jasnowidzącą i to największej kategorii. Jej dar jest czymś
rzadkim i bardzo pożądanym. Pewnego dnia Page zostaje porwana i przewieziona do
tajemniczego miejsca, gdzie są gromadzeni znikający jasnowidze. Pod
kierownictwem potężnej i tajemniczej rasy Refaitów, są poddawani treningowi i
praniu mózgu, a ich dar zostaje wykorzystany bynajmniej nie do czynienia dobra.
Powiem wam, że ta książka wciąga. I to jeszcze jak! Mam
za sobą ciężki tydzień, ale to mi nie przeszkodziło w codziennym zarywaniu nocy
aby dowiedzieć się co dalej. Page jest bardzo dobrą bohaterką. Umie walczyć,
jest uparta, nie poddaje się, jest inteligentna i z charakterem. Te twarde
cechy są zmiękczone odrobinę jej głęboko ukrytą wrażliwością, pewnym rodzajem
dziecinności. Widać, że jest jeszcze bardzo młoda, choć na ogół wydaje się być
parę lat starsza niż jest.
Podoba mi się też ogólna kreacja świata przedstawionego.
Londyn tętni typowym miejskim życiem (z posmakiem strachu i kontroli), w Oksfordzie,
miejscu, w którym Page zostaje uwięziona, można wyobrazić sobie każdą brukowaną
czy zapiaszczoną uliczkę. Niesamowite jest też dla mnie, że książka została
napisana w pierwszej osobie, a mi to nie przeszkadzało. Ba, powiem, że lepiej
nie mogło to być napisane. Autorka oczami Page pokazuje nam każdy szczegół, czy
to ubioru, czy pomieszczenia, ale robi to w taki sposób, że wszystko widzimy i
czujemy, ale nie jesteśmy znużeni wymienianymi drobiazgami.
Nie powiedziałam tez jeszcze o prawie najważniejszym –
duchach i świecie nadprzyrodzonym. Autorka z jednej strony bardzo dużo
zaczerpnęła z już istniejących wierzeń czy wyobrażeń, ale z drugiej pokazała to
wszystko na swój sposób, udoskonaliła. Zaświaty są bardzo mocnym elementem tej
książki.
Z takich mniej technicznych ochów i achów, muszę
zachwycić się relacją Naczelnik-Page. Już od pierwszej chwili widać, że jest
między nimi chemia. Ale przez dłuższy czas nic się nie dzieje, tylko takie
drobiazgi, które budują ten związek i czynią go jeszcze bardziej realnym… Page
jest zabawna, do samego końca niczego się nie spodziewa, wręcz ciągle powtarza,
że go nienawidzi… Co wychodzi mało przekonująco. I to jest chyba ten element,
który mi się najmniej podobał. Page rzekomo nienawidzi i dyszy tą nienawiścią,
ale my tego nie czujemy.
Podsumowując, aby nie rozwodzić się jeszcze bardziej,
polecam „Czas żniw”. To bardzo dobra powieść, powiedziałabym nawet, że dość
świeża, inna. Po tylu pozytywnych recenzjach spodziewałam się, że jest jeszcze
lepsza i tu mnie troszkę zawiodła, ale to już moje wygórowane oczekiwania.
Cieszę się, że ją przeczytałam i że coś takiego zostało stworzone. Przed nami
podobno jeszcze sześć tomów. Nie mogę się doczekać.
„Czas żniw” Samantha Shannon, wyd. SQN 2013, str. 512
No właśnie ja na fali ochów i achów kupiłam sobie wersję czytnikową i na razie mnie nie wciągnęło. Utknęłam gdzieś na pięćdziesiątej stronie, może po prostu trzeba się wgryźć trochę głębiej?...
OdpowiedzUsuńMoże tak, mi nie szło na pierwszych kilku stronach (ale nie 50 ;)). Powiem tak. Wydaje mi się, że im czytelnik młodszy, tym bardziej doceni książkę. To książka dla ludzi w wieku bohaterki, czyli te naście, 20 lat. Ja sama mam parę lat więcej i już dostrzegałam prostotę książki i pewną niewinność, nie wiem jak to nazwać. Ale mi osobiście to nie przeszkadzało w ogólnym rozrachunku. Wciągnęłam się i poleciało :). Na pewno lepsza od wielu obecnych "nastoletnich" książek.
OdpowiedzUsuńCzytałam wiele pozytywnych opinii o tej książkę, ale szczerze mówiąc nie zainteresowała mnie zbytnio. Może kiedyś po nią sięgnę, ale nie wiem czy nastąpi to szybko.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Zastanawiam się nad tą lekturą. Łapczywie chwyciłam się za nią w bibliotece, a teraz stoi na półce i czeka. A termin goni. Nie wiem, czy w końcu uda mi się ją przeczytać...
OdpowiedzUsuń