To doprawdy wstyd, aby seria, której w oryginale jest
dwadzieścia kilka części, była u nas wydawana raz na dwa lata. Dwa lata
czekałam na kolejną część. Pewnie, mogłam sobie przeczytać w oryginale, ale
lubię czytać po polsku i mam dotychczas wydane tomy. Nie rozumiem czemu
wydawnictwo nie może wypuszczać kolejnej części raz na sześć czy osiem
miesięcy. W końcu nie czekamy aż autorka skończy pisać.
„Obsydianowy motyl” ma prawie tysiąc stron i różni się od
dotychczas napisanych tomów. Jest zupełnie tak, jakby autorka nagle
przypomniała sobie, że przecież musi nam przedstawić główną bohaterkę, trochę
zagłębić się w jej przeszłość i rodzinę. Nie za dużo, ale tu padło wspomnienie
rodziców, tam jakichś początków sprzed paru lat… I mnóstwo tu dylematów
moralnych, zużycia materiału, przemyśleń, rozterek… Anita zupełnie jak nie ta.
Brakowało Jean Claude’a, Richarda (ale się cieszę), zero seksu. Książka
całkowicie przejściowa, z mnóstwem refleksji. Za to na scenę wszedł… Edward.
Bezlitosny płatny zabójca, który do tej pory tylko się pojawiał od czasu do
czasu, ale wiedzieliśmy, że Anita się z nim przyjaźni, że ją uczył. Tutaj to
wszystko zostaje wyciągnięte na wierzch i wykorzystane do ukazania rozterek
Anity: przestać być nekromantką i zabójczynią wampirów (oraz innych potworów) i
zachować resztki człowieczeństwa, czy iść w to dalej i stać się zimnym mordercą
bez duszy, jak Edward? Paradoksalnie autorka pokazuje, że on też ma uczucia,
przeszłość, że być może nawet kocha.
Oboje zostają wciągnięci w sprawę dziwnych i przekraczających
granice morderstw. Ktoś obdziera ludzi ze skóry i pozostawia ich przy życiu, a innych rozszarpuje na strzępy. Ten ktoś posiada ogromną moc mentalną bądź hipnozy. Dlaczego i jak wybiera
swoje ofiary? Jest człowiekiem, czarownikiem, a może potworem? Anita, Edward i
dwóch zatrudnionych przez niego współpracowników (morderców) ruszają na łowy na
dziwną istotę. Tylko kto na kogo zapoluje pierwszy?
Powiem wam, że nawet mi się ta część podobała. Pomimo
tylu stron i przemyśleń Anity ani trochę się nie nudziłam. Śledztwo jest dobrze
rozpisane, stopniowo się rozwija, bez nagłych skoków i olśnień, które raziłyby
swoją nielogicznością. Zamiast nadmiernych i momentami obrzydliwych scen seksu,
jak w poprzednim tomie, mamy abstynencję Anity (nie śpi z żadnym ze swoich
facetów, dopóki nie zdecyduje kogo wybiera) oraz niewielkie i niegroźne flirty.
W „Obsydianowym motylu” autorka skupiła się na innych sprawach i bardzo mi się
to spodobało. Wprowadziła też nową, intrygującą i nieco przerażającą postać.
Olaf, seryjny morderca kobiet. Nie będę zdradzać co i jak, choć jest to zarówno
komiczne jak i przerażające. Niemniej jednak jestem pewna, że jeszcze go
zobaczymy. Jestem ciekawa co się z tego wykluje. Anita ma zgodę na zabójstwo.
Czekam na kolejny tom. Byle nie dwa lata, błagam.
„Obsydianowy motyl” Laurell K. Hamilton, wyd. Zysk i S-ka
2014, str. 924
Zrobiłam małe
obliczenia i jeżeli przed nami jest jeszcze kilkanaście tomów, to z prędkością
wydawania raz na dwa lata ostatni przeczytam w wieku około 60 lat. O ile
autorka nie będzie tworzyć kolejnych.
"Zrobiłam małe obliczenia i jeżeli przed nami jest jeszcze kilkanaście tomów, to z prędkością wydawania raz na dwa lata ostatni przeczytam w wieku około 60 lat." - Jest coś magicznego w takim dorastaniu wraz z bohaterami. ;) Ciekawa jestem, ile ja będę miała lat, kiedy przeczytam ostatni tom "Pieśni Lodu i Ognia"...
OdpowiedzUsuńO matko, jakoś mi umknęło, że on to nadal pisze... Moja mina jest teraz bezcenna xD. Sprawdziłam co ile lat jest kolejny tom. Taak, istnieje prawdopodobieństwo, że... ;p. Dorastać z bohaterami to jedno (miałam tak z HP, cudowne), ale myślę że po 60 nie będę się zaczytywała powieściami o zabójczyni wampirów. Boję się, że już za kilka lat będzie za późno...
UsuńCzytałam dwie książki tej autorki z serii o Anicie Blake i na tym się skończyło :)
OdpowiedzUsuń