piątek, 26 września 2014

Drozdy. Posłaniec śmierci. Chuck Wendig

Myślałam, że do "Drozdów" nigdy już nie wrócę. Część pierwsza była zbyt dziwna, zbyt bezsensowna i tak naprawdę nic nie dodająca do mojego życia, abym chciała przeczytać kolejną część. Mimo to, po wielu miesiącach sobie o niej przypomniałam i myśl o tej książce męczyła mnie dotąd, aż się w nią zaopatrzyłam.

Miriam Black ma około dwudziestu lat, smutną przeszłość, nieopanowany język i dar (lub przekleństwo, jak kto woli) przewidywania czyjejś śmierci. Wystarczy, że kogoś choćby muśnie gołą skórą, a już wyświetla jej się film śmierci danej osoby, łącznie z danymi, kiedy to się dokładnie stanie. Sami przyznacie, że jak się było małym i chciało mieć super moce, to nie o taką moc chodziło. Sama Miriam również ma tego dość. Tworzy to z niej złodziejkę, zabójczynię, dziwoląga. Uniemożliwia normalne życie, cokolwiek by to miało oznaczać, a czego Miriam nie zna.

Muszę przyznać, że tom drugi jest o wiele... zwyczajniejszy, jeżeli go porównać do poprzedniego. Bardziej przypomina kryminał, tyle że ma stukniętą bohaterkę. Tym razem Miriam ma za zadanie uratować młode dziewczęta ze szkoły Caldecott, które publicznie zostają uznane za zaginione, a w rzeczywistości są rytualnie mordowane przez psychopatę w ptasiej masce i wdychającego dym z palonych róż i goździków. Miriam z jednej strony chce te dziewczęta uratować, z drugiej chciałaby być daleko stąd. Utwierdza się w swoim przeznaczeniu po dziwacznej wizji z drozdem mówiącym jej co ma robić. Czy te ptaki istnieją tylko w jej głowie, a ona ma schizofrenię, czy świat jest zupełnie inny niż się jej wydaje?

Powiem tak. Chuck Wendig musi być pokręconym facetem, skoro coś takiego wymyślił, ale kto z nas nie jest? "Posłaniec śmierci" bardziej przypomina tradycyjny kryminał, tyle że w otoczce nadnaturalności. Wizje, drozdy, dziwne rytuały, przewidywanie przyszłości i śmierć - oto świat Miriam. W rzeczywistości to strasznie zagubiona dziewczyna, wychowywana w skrajnie religijnej rodzinie, odrzucona potem przez matkę. Brutalność, wulgarność i nadmierne wyuzdanie mają przykryć jej bezbronność i brak miłości. Może ta dziewczyna jest dziwna i 99% społeczeństwa nie chciałoby mieć z nią nic wspólnego, ale kiedy siedzi się w jej głowie, to chyba nie sposób jej nie polubić.

Mam smętne przeczucie, że pewnie dalszy ciąg "Drozdów" nie zostanie w Polsce wydany, ale kto wie? Ta seria nie jest żadnym wybitnym dziełem, ale chyba się wciągnęłam.

"Drozdy. Posłaniec śmierci" Chuck Wendig, wyd. Akurat 2013, str. 366

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...