Hm. Nawet nie wiem, jak mam zacząć. Podobno ta książka
przypomina Terry Pratchetta, to znaczy, jego książki. Nie wiem, bo kiedyś
zmagałam się przez kilkanaście stron z jedną z części „Świata dysku” i
całkowicie poległam. A omawiane dzisiaj „Przenośne drzwi” Toma Holta bardzo,
ale to bardzo mi się podobały.
W skrócie – to książka o magii i młodym chłopaku zaraz po
szkole, który dostaje swoją pierwszą w życiu pracę w J.W. Wells & Co. Paul
Carpenter to totalna życiowa oferma, a przynajmniej sam tak siebie postrzega.
Malutkie mieszkanie ma zagracone jak odwieczny kawaler, co w sumie się zgadza
bo i dziewczyny, ani żony nie ma, choć wszyscy jego znajomi żenią się,
rozmnażają i mają zatrudnienie. Są już dorosłymi. Paul czuje się trochę
zagubiony, wymięty i nieszczęśliwy. Aż pewnego dnia zupełnie zrezygnowany ma rozmowę
o pracę w wyżej wymienionym biurze. O dziwo zostaje przyjęty. Od tego dnia w
życiu Paula dzieje się mnóstwo podejrzanych i dość niezwyczajnych spraw, na
przykład zjada smocze bobki myśląc, że to czekoladowe draże, albo jest
nieustannie napastowany przez pewnego goblina płci żeńskiej.
Dlaczego ta książka tak bardzo mi się spodobała? Jest
niesamowicie zabawna, autor to inteligentny człowiek (nie to, że odmawiam tego
innym pisarzom, ale czasami lubię inteligencję jednego autora nad inteligencję
innego), cudownie, acz bez przesady parafrazuje różne zdobycze historyczne,
literackie i kulturowe. Poza tym postać Paula choć ofermowata, to nadaje się do
polubienia, wcale nie jest tak głupi jak uważa, choć nadzwyczaj bystry też nie.
Autor utworzył z niego niemalże antybohatera. Ale, być może pocieszę
niektórych, tak – na koniec zdobywa dziewoję i wszystko kończy się dobrze. No,
prawie. W kolejnych częściach możemy się spodziewać (Paul też), że jego życie
nie raz jeszcze zostanie wystawione na niebezpieczeństwo. A nuż ksero go
zaatakuje. Albo znowu znajdzie się ktoś, kto spróbuje mu dolać do herbaty
eliksir miłosny (działanie: wieczne i nieodwracalne. Najlepszy produkt
sprzedażowy J.W. Wells & Co.).
Bardzo podobało mi się, że pozornie otoczenie było zwykłe
i znane nam z codziennego życia, a tak naprawdę na każdym kroku działo się coś
magicznego i nawet zwykłe sprzęty biurowe i sekretarki nie były tym, czym
zdawały się być. Sporo też było paskudnych relacji szef-pracownik, znanych nam
wszystkim ;). Uważam, że autor umiejętnie wykorzystał i przeobraził znane nam
popularne motywy i elementy życia. Bardzo zgrabna i udana powieść. Wniosła
powiew świeżości do mojego czytelnictwa, nie mogę sobie przypomnieć, kiedy coś
takiego czytałam. Jeżeli Pratchett pisze podobnie, to może znowu go spróbuję,
mam nadzieję, że z lepszym skutkiem. Na razie przede mną kolejne dwie części
przygód Paula Carpentera i już nie mogę się ich doczekać.
Na deser zacytuję wam, moim zdaniem bardzo mądre zdanie.
Uważam, że każdemu przyda się na drogę życia :).
„Ważne jest nie to, co robisz, ale kim jesteś, kiedy to robisz.”
„Przenośne drzwi” Tom Holt, wyd. Prószyński i S-ka 2009,
str. 317
Pratchett jest zabawny, tyle że trzeba przebrnąć przez jego specyficzny język. I z tym sobie właśnie nie radzę :D.
OdpowiedzUsuńKiedyś podejmę wyzwanie :D.
OdpowiedzUsuń