piątek, 18 września 2015

Kraj z księżyca. Podróż do serca Polski. Michael Moran

Jak tylko zobaczyłam tę książkę, od razu pomyślałam, że na pewno będzie ciekawa. W końcu raczej się nie spotyka książek o naszym kraju napisanych przez obcokrajowców. Michael Moran pochodzi z Australii, ale sporą część swojego życia spędził w Europie. O Polsce słyszał już w latach swojej młodości, od wujka zakochanego w muzyce Chopina. Ten przed śmiercią wymógł na Michaelu obietnicę rozsypania jego prochów w Żelazowej Woli. Minęło wiele lat, zanim Michaelowi udało się wypełnić przyrzeczenie. Prochów nie przywiózł, ale do Polski trafił. Stało się to trochę za zrządzeniem losu – otrzymał propozycję pracy, ale przyjechał do naszego kraju i nie tylko odwiedził Żelazową Wolę, ale zobaczył większy kawałek Polski niż niejeden Polak, w tym ja. Często się zdarza, że turyści więcej i lepiej poznają jakieś miasto czy kraj, niż jego mieszkańcy, zagonieni między pracą a domem, niezainteresowani historią czy geografią własnego miejsca zamieszkania.

„Kraj z księżyca” to wspaniała podróż przez Polskę, zarówno przez jej krainy, jak i podróż historyczna, w czasie. Autor niesamowicie streścił tysiąc lat naszej polskiej historii, przeplatając swoje opowieści z własnymi wspomnieniami i doświadczeniami Polski lat dziewięćdziesiątych, kiedy przybył do Warszawy w ramach projektu nauczania języka angielskiego ludzi biznesu. Niejednokrotnie śmiałam się z jego przeżyć, ale jeszcze częściej czułam wzruszenie i płakałam, kiedy opisywał najboleśniejsze momenty naszej historii. Zawarł tu wiele wspomnień ludzi, którzy przeżyli II wojnę światową, czy czasy komunizmu. Ale nie tylko – dowiedzieć możemy się tu również o Polsce z okresu przed I wojną. Czy wiedzieliście, że na południu Polski organizowano rajdy samochodowe i był to jeden z ważniejszych rajdów europejskich? Michael Moran opisuje wiele ciekawostek dotyczących naszego kraju, uzupełniając opowieść o wiele anegdotek i cytatów postaci historycznych. Postarał się o dokładne, ale skondensowane przedstawienie Polski czytelnikowi zagranicznemu (bo do takiego czytelnika jest ta książka adresowana). Zjeździł nasz kraj wzdłuż i wszerz, od Śląska, po Pomorze, od Poznania do Białegostoku.

Dał mi tą książką bardzo dużo do myślenia i zasiał kolejne ziarenko patriotyzmu, którego jeszcze kilka lat temu prawie w ogóle nie miałam. Różni są ludzie i nie mówię, że każdy tak ma, ale wydaje mi się, że ludzie z mojego pokolenia nie mają więzi ze swoim krajem. Więcej się mówi o tym, jak źle się tu żyje i że Polskę trzeba porzucić, niż o tym, aby tu zostać i coś zbudować. Wstyd mi, że o polskości uczył mnie obcokrajowiec, ale to jego książka była najlepszym podręcznikiem naszej historii, jaki miałam w rękach. Polskie szkoły swoim programem nauczania czynią dużo krzywdy młodym ludziom, a tym samym Polsce. Ja nie pamiętam ani jednej lekcji historii (a byłam w wielu szkołach, bo często je zmieniałam), która sprawiłaby, że zapragnęłabym dowiedzieć się o Polsce więcej. Owszem, II wojna światowa jest przerabiana (określiłabym, że jest ten temat „mielony” w kółko na okrągło, również w mediach), ale nie jest to czynione tak, żeby coś w duszy człowieka zasiać, żeby taki młody człowiek poczuł, zrozumiał i docenił. Moja wiedza o naszej historii jest wręcz znikoma, prawie wcale Polski nie zwiedziłam i wręcz całymi latami tego tematu unikałam. Na szczęście to się teraz zmienia.

„Kraj z księżyca. Podróż do serca Polski” jest dla mnie bardzo ważną książką i jeszcze niejednokrotnie będę do niej wracać, aby odszukać ciekawe pozycje poszerzające moją wiedzę. Autor przeczytał niesamowitą ilość książek na temat naszej historii, mnóstwo biografii i wspomnień. Podziwiam jego wiedzę. Jego styl pisania (a raczej opowiadania) również bardzo mi się podobał. Czytało się wartko, napisał tę książkę plastycznie, czułam się, jakbym tam była razem z nim i wszystko widziała na własne oczy. Można wyraźnie wyczuć, że polubił Polskę i Polaków, że zrozumiał nas, nasze pasje, wolę walki, dumę, zawziętość, smutek i strach. Nawet jak pisał o nas coś negatywnego, starał się to tak ująć, aby nikogo nie urazić. Ujęło mnie to.

Książkę polecam każdemu, choć najbardziej tym z was, którzy czują, że przydałoby się obudzić w sobie uśpioną polskość. Świat jest coraz bardziej kosmopolityczny, granice się zacierają, ale nie zapominajmy skąd pochodzimy i kim jesteśmy.

„Kraj z księżyca. Podróż do serca Polski” Michael Moran, wyd. Czarne 2010, str. 459

A tutaj, na deser, jeden z moich ulubionych humorystycznych fragmentów. Fragment opisu o polskich lotnikach w Wielkiej Brytanii. s. 289 

„Wiele Angielek stwierdzało ze zdumieniem, że Polacy naprawdę lubią towarzystwo kobiet, czego nie można było powiedzieć o ich angielskich rówieśnikach, absolwentach prywatnych szkół. Polacy nie uważali, że szanowanie kobiet i udzielanie im pierwszeństwa jest oznaką słabości. Angielki uwielbiały ich do tego stopnia, że niektórzy brytyjscy oficerowie podobno udawali Polaków, specjalnie kalecząc swój język („Jestem Polakiem. Jestem bardzo samotny”), całując kobiety w rękę i przyszywając sobie do mundurów naszywki z napisem „Poland”. Jeden z polskich lotników zeskoczył na spadochronie prosto do ogrodu ślicznej dziewczyny i wylądował u jej stóp. Pobrali się trzy miesiące później. „Na ziemi byli weseli i zabawni, czasami tragiczni i zawsze lojalni”, pisał pułkownik Douglas Bader (…)”.

3 komentarze:

  1. Bardzo chętnie przeczytam tę książkę. Przyznam, że w podstawówce i gimnazjum historię uwielbiałam. W liceum nauczycielka obrzydziła ten przedmiot, na studiach było z tym różnie. Nagle, kiedy studia skończyłam już na luzie zaczęłam czytać książki o tematyce podróżniczej z wątkami historycznymi czy nawet najzwyklejsze obyczajówki z tłem historycznym i przepadłam.. Historia okazała się być szalenie interesująca, chcę poznawać więcej i więcej. Zazwyczaj tak jest, że nie docenia się własnego kraju odzyskuje się świadomość dopiero przy słowach ludzi z daleka, którzy są obiektywnymi świadkami. Ogólnie nie przepadam za swoim miastem, ale kiedy moja kumpela przyjechała w odwiedziny i zaczęła się zachwycać fajnymi widokami i architekturą nagle przyznałam jej rację i dumnie oprowadzałam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie lubię oglądać moje miasto oczami turysty i nawet nie wstydzę się robienia zdjęć, jak coś mi się spodoba. Tu żyjemy, tu są nasi przodkowie. Dlaczego tego miejsca, kraju, nie pokochać? :)

      Usuń
  2. Chętnie ją przeczytam.

    Ja odnoszę inne wrażenie na temat lekcji historii w szkole. Chodzi mi konkretnie o II wojnę światową. Tylko w podstawówce (!) omówiliśmy te tematy. W gimnazjum i liceum w ogóle nie doszliśmy do nich w programie nauczania (chyba że piętnaście minut lekcji temu poświęcone jest "dojściem", w co wątpię). Wałkowało się raczej okres zaborów.

    Ja trochę po Polsce jeździłam, ale też mam wrażenie, że nie znam mojego kraju. Może patriotka ze mnie żadna, ale gdzieś tam w głębi duszy coś mnie w Polsce trzyma - nawet jeśli nie potrafię tego określić. Chciałabym znać ten kraj.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...