Gdzieś tam zawsze, pomiędzy innymi książkami, słyszałam o
Isaacu Asimov, głównie w kontekście „Fundacji”. Że super i koniecznie trzeba
przeczytać. Czasami S-F przeczytam, ale ogólnie nie jest to gatunek, który bym „pożerała”.
Mimo to coś mnie na Asimova w końcu wzięło i tak oto przeczytałam „Pozytonowego
detektywa”.
Ziemia, parę tysięcy lat później, planety, księżyce i
inne są skolonizowane, forma państwa w zasadzie zniknęła, istnieją tylko
miasta, za to wielkości paru stanów Ameryki Północnej. I tak oto jest miasto
Nowy Jork, które poznajemy oczami policjanta Baley’a. Zostaje on przydzielony
do niezwykle drażliwej sprawy, mianowicie zabójstwa Przestrzeniowca. Przestrzeniowcy
to ludzi żyjący poza Miastem, w Kosmopolu i pochodzący z innej planety (ale
potomkowie Ziemian, którzy kiedyś daną planetę zasiedlili). Ziemianie nie lubią
Przestrzeniowców, ponieważ Przestrzeniowcy lubią roboty. Ziemianie natomiast
roboty mają jako maszyny pomagające w różnych dziedzinach życia, ale boją się
ich i nienawidzą, ponieważ roboty zabierają im stanowiska pracy. Ziemia jest
przeludniona, a wszyscy żyją na papce drożdżowej i od święta na prawdziwych
kurczakach czy warzywach. Przyznacie, że taka wizja świata nie jest
zachęcająca.
Jak mój ojciec zobaczył, co czytam, to wykrzyknął „Ty to
czytasz?! Zachwycano się tym jak byłem młody”. I to jest doskonałe podsumowanie
całej książki. Pomimo tego, że opisuje świat parę tysięcy lat później, to nieco…
trąci myszką. Widać różne ograniczenia wyobraźni autora, wynikające z czasów w
których żył. I tak szczytem jego możliwości (w tej przynajmniej książce) jest
wymyślenie ruchomych chodników i pierwszego robota nie dającego się odróżnić od
człowieka. Wymyślił pozytonowy mózg, na którym to działają roboty, ale już nie
wpadł na coś takiego jak sztuczna inteligencja.
Sama intryga kryminalna jest tak dziecinna i tak
spokojnie poprowadzona, że… aż mi brakuje słów. Naprawdę świat się zmienił,
żyjemy w innych czasach, jesteśmy innymi ludźmi. Isaac Asimov jest z innej
epoki. Również styl, którym pisał jest
bardzo prosty. Spodziewałam się czegoś epickiego, bardziej… że tak powiem,
inteligentnego. A to prosta bajeczka, której wiele brakuje. Być może „Fundacja”
jest inna, niemniej jednak „Pozytonowy detektyw” nie zachęcił mnie do dalszego
zaznajamiania się z tym autorem. I o wiele lepiej czytało mi się przedmowę
Asimova, w której opisywał dzieje powstania serii o robotach, niż samą książkę.
Nie umiem tej książki polecić, dałabym jej trzy na pięć gwiazdek.
„Pozytonowy
detektyw” Isaac Asimov, wyd. Prima 1993, str. 217