Wybaczcie, że już trochę się nie odzywam, ale nieco mi się ostatnio chorowało. Co jak zwykle ma swoje plusy i minusy. Plusy takie, że już przeczytałam dwie książki, kończę trzecią, zaczęłam czwartą... I to nic, że w większości jest to literatura hm... dziecięco-młodzieżowa. Rok temu, kiedy chorowałam wzięło mnie na romanse, w tym roku na odświeżenie sobie powieści, którymi zaczytywałam się, jak byłam młodsza. I w ten sposób, mam za sobą 6 tom Harry Pottera oraz Małą Księżniczkę. Z oczywistych powodów nie piszę recenzji - książki te chyba każdy zna i pamięta.
Do stworzenia postu nakłoniła mnie tytułowa niespodzianka - całkowicie nieoczekiwanie zostałam obdarowana "Listami" Tolkiena. Grube to tomiszcze, ale jakże się ucieszyłam! Książkę tę rodziciel otrzymał na Targach Książki odbywających się na stadionie narodowym w Warszawie. A ja myślałam, że to okazja dla wydawców, aby jak najbardziej obskubać śliniących się na widok takich ilości literatury moli książkowych ;).
Tylko pozazdrościć! Sama chętnie poczytałabym te listy. :)
OdpowiedzUsuńMiłej lektury zatem!