sobota, 17 sierpnia 2013

Nowy stos i parę słów o lepszym Woody Allenie.

Obiecywałam drugi stos? Obiecywałam. Mam czytania na trzy miesiące, a może nawet więcej przy moim żółwim tempie.






Ten jest prawie całkowicie "niepoważny", co bardzo mnie cieszy. Uwielbiam to jak kartki same się przewracają i nie liczy się czasu. Zaczęłam już "Wu Wei". To się nazywa nieprzypadkowy przypadek. Ale o tym więcej innym razem.

Oprócz stosu chciałabym jeszcze powiedzieć parę słów o "And While We Were Here", nowym filmie z Kate Bosworth, Jamie Blackley oraz Iddo Goldbergiem. W skrócie - film opowiada o młodej kobiecie, od kilku lat zamężnej. Wraz ze swoim mężem przybywa do Włoszech (dokąd, film tego nie podaje, chyba że mi uciekło), on do pracy (jest wiolonczelistą), ona na wakacje. Gdzieś pod złudzeniem, że wszystko jest dobrze, czai się między nimi przepaść. Jane przypadkiem poznaje dziewiętnastoletniego Caleba, szybko nawiązuje się pomiędzy nimi porozumienie i romans.

Scenariusz jakich wiele, nie ukrywajmy tego. Ale bardzo spodobał mi się sposób, w jaki to wszystko jest pokazane, smutek Jane, totalna obojętność jej męża, który nawet nie dostrzega, że coś robi nie tak. Każde ujęcie doskonale ukazuje emocjonalny ból Jane, jej problemy, to jak sobie nie radzi i sama w sobie jest zagubiona. I tu wkracza Declan, przystojny, energiczny, pełen młodzieńczego uroku młody mężczyzna. Pierwszy raz miałam do czynienia z aktorem Jamie Blackley, ale zagrał Declana bardzo dobrze, nie da się go nie polubić, człowiek aż ma ochotę się z nim zaprzyjaźnić. Jane nie pozostaje mu obojętna i szybko odczuwa przy nim komfort i znajduje to, czego jej brakowało przy mężu.

Cała ta emocjonalność rozgrywa się na tle przepięknego włoskiego miasta. Kamera podąża za naszymi bohaterami krok w krok. Podoba mi się jak to ujęto. I tu do głowy mi przychodzi, że to taki Woody Allen. Coś w tym filmie jest, że wydaje mi się być podobny do "Zakochani w Rzymie"... ale lepszy. Mniej przeintelektualizowany, mniej wymyślony. Bije z niego naturalność, ciepło, ludzie. Pisząc to wszystko oglądam go drugi raz i wcale nie nudzi. Jeżeli macie ochotę odpocząć, wybrać się na wakacje (tak, wiem, jest sezon letni, ale nie każdy wyjeżdża), poczuć się lepiej, to ten film jest do tego idealny. Nie umiem się nie uśmiechać obserwując Jane i Declana. Jeżeli do kogoś to przemówi, to powiem tylko, że film wcale nie kończy się cukierkowo, ma niezwykle życiowe zakończenie, takie jak powinno być. Bardzo mi się spodobało. I jak się spojrzy na cały film przez pryzmat zakończenia, to nagle nabiera on jeszcze innego wyrazu, jeszcze bardziej życiowego. Pomimo swojej pozornej "ładności". Szczerze polecam.

Nie wiem czy to komuś coś mówi, ale film napisała i wyreżyserowała Kat Coiro.


6 komentarzy:

  1. Czytałam serię o sukubie i bardzo mi się podobała!
    Na film także zwrócę uwagę, gdyż nie podobali mi się "Zakochani w Rzymie" to może ten podobny zatrze negatywne wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja kiedyś zaczęłam, ale to był ebook, teraz będzie podejście drugie :D.

      Usuń
  2. Piękny stos! Dodaję Twego bloga do obserwowanych, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. "Wybrani" czekają na mojej półce - wypadałoby w końcu zabrać się za tę lekturę. Seria o sukubie może być niezła, ale nie wiem, czy uda mi się wygospodarować odpowiednią ilość czasu na zaczynanie tego cyklu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, duży jest. 6 części. Ale szybko się czyta :).

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...