Pierwsza pozycja z Alinowego stosiku już za mną. „Wybrani” C. J. Daugherty. Recenzja pełna spojlerów, gdyż nie mogę się powstrzymać,
dlatego ostrzegam. Nieznanie treści książki znacząco poprawia jej odbiór.
Koniec ostrzeżenia.
Wybrani, to dzieci elity elity. W wieku kilkunastu lat są
wysyłani do szkoły, o której nikt nic nie wie i nawet nie podejrzewa jej
istnienia. Tam są wybierani do Nocnej Szkoły i szkoleni aby stać się swoimi
rodzicami… O co dokładnie mi chodzi, jednak zostawię. W książce nie ma żadnych
poszlak dotyczących tego, czym jest Nocna Szkoła, strasznie mnie to nurtowało,
ale było dobrym zagraniem. Dlatego chyba mimo wszystko się powstrzymam przed
zdradzeniem tego. Chyba. W środku letniego semestru do szkoły przybywa Allie
Sheridan. Rzekomo nie ma żadnych powiązań ze szkołą, jest na stypendium i nikt
nie wie, skąd się wzięła. Sama dziewczyna też tego nie wie, jedyne czego jest
świadoma, to że została tam zesłana przez rodziców za karę. Czy polubi szkołę,
odnajdzie się wśród „wybrańców”?
Książka rzeczywiście błyskawicznie mnie wciągnęła, co
widać po tempie czytania. Uwielbiam obraz szkoły, jaki autorka stworzyła.
Jeżeli jesteście fanami ponurych gotyckich budynków z niezliczoną ilością
korytarzy, tajnych przejść, z ogromną biblioteką, z salą balową, z cennymi
obrazami wiszącymi na ścianach i z ogólną tajemniczością, to ta książka się wam
spodoba. Oczywiście pełno tu nastolatków i ich problemów „on się w tobie
podkochuje/no co ty/mówię serio”, ale jest to do przełknięcia i
wręcz można się dobrze bawić. Podobał mi się całkiem zgrabny styl autorki, nic
mnie nie raziło, dzięki czemu bez zbędnej irytacji mogłam całkowicie poddać się
biegowi wydarzeń i śledzić nieco pechowe życie Allie.
Oczywiście występuje tu trójkąt, jakżeby inaczej. Bycie w
normalnej parze to już za mało, ale i to również jest nie najgorzej
pokazane. Allie najpierw jest z super bogatym dupkiem Sylvainem, potem on się
do niej agresywnie dobiera i ona zaczyna chodzić z przeciwieństwem Sylvaina, Carterem.
Oczywiście będąc z Sylvainem czuje miętę do Cartera i będąc z Carterem
podświadomie wzdycha do Sylvaina. Udaje że nie, ale przede mną nic się nie
ukryje.
Akcja książki rozgrywa się chyba na przestrzeni kilku
tygodni, w związku z czym dla mojego stonowanego stylu bycia to przeskakiwanie
od jednego do drugiego kwiatka nieco mnie zirytowało, no ale pal sześć, da się
to przeżyć. Jedynym momentem, który mi się w książce nie spodobał, to ten, w
którym Sylvain próbuje zgwałcić Allie. Był taki… sztampowy. Autorka zbyt
prosto, jednoznacznie i bez tworzenia większej sprawy nagle przecięła ich więź
i jak już powiedziałam, Allie natychmiast zaczęła chodzić z Carterem. Brakowało
mi tu rozwinięcia i czegoś takiego… To było zbyt proste. Rozumiem, że Sylvain
ma drugie dno, problemy i tak naprawdę go nie znamy, ale to było źle opisane.
Chyba jednak zaspojleruję. Muszę się tym podzielić.
Dopóki bohaterowie sobie nie wyjaśnili, czym jest Nocna Szkoła, ja się biłam z
myślami. Czego tam się uczą, co robią, że wracają pokrwawieni z lasu i tak
dalej. Zastanawiałam się, czy znowu mamy jakieś tajemnicze stworzenia, demony,
wrota do innego świata… Okazuje się, że nie. I za to mam ochotę autorkę uściskać.
Strasznie mi się podoba jej pomysł, że to zwyczajnie banda dzieciaków, bogatych
dzieciaków, przygotowywana do zajęcia miejsc na czele drabiny społecznej.
Przyszli prezydenci, właściciele największych korporacji, najważniejsi
dziennikarze i tym podobne. Że za Nocną Szkołą stoi jakaś super ważna
organizacja, rządzą światem. Brzmi to wszystko strasznie pompatycznie, ale w
porównaniu z zalewem wampirów, aniołów, demonów i wróżek, nagle jest to coś
ciekawego i nowego.
Podsumowując, książka niezwykle mi się spodobała, na dwa
dni przeniosła do boskiej szkoły (kto by nie chciał się w takiej uczyć) i
cofnęła kilka lat wstecz… ale nie szkodzi! Z niecierpliwością wyczekuję drugiej
części „Dziedzictwo”, wychodzi już 25 września. Polecam!
„Wybrani” C. J. Daugherty, wyd. Otwarte 2013, str. 433
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz