Ostatnio spowolniłam tempo publikowania nowych recenzji.
Maj był cudownym miesiącem pod tym względem, czerwiec już nie za bardzo.
Zmieniałam pracę, rozchorowałam się, borykam się z przystosowaniem do nowej
pracy (która nie jest tak różowa jak miałam nadzieję, że będzie) i jakoś to
wszystko sprawiło, że zwyczajnie mi się nie chciało. „Morderstwo wron”
przeczytałam już dawno. Dwa, trzy tygodnie temu?
To drugi tom nowej serii autorstwa Anne Bishop „Inni” i
jest pociągnięciem zdarzeń z tomu pierwszego. Meg wydaje się już być dobrze
zadomowiona u Innych, a oni uczą się żyć z jej koniecznością cięcia własnej
skóry. Dzięki temu zostają w porę ostrzeżeni przed okrutnymi wydarzeniami jakie
się dzieją i mogłyby się jeszcze wydarzyć. Ktoś z ludzi morduje Wrony, znając
ich słabe strony. Do tego przekracza wszelkie granice wykorzystując, a wręcz
używając Cassandra Sangue, być może nawet dawnych koleżanek Meg. Simon
organizuje wielką akcję mającą zniszczyć mężczyznę, który za tym wszystkim
stoi.
Wydaje mi się, że ten tom nie miał aż takiej magii, jak „Pisane
szkarłatem”, ale może dlatego, że śnieg już znika i coraz rzadziej można
spotkać Meg owiniętą w koc z kubkiem herbaty w ręku :). Dużo więcej tu wydarzeń
smutnych i bolesnych, szczególnie pod koniec. To jeszcze mi się nie zdarzyło,
ale w „Morderstwie wron” aż mam ochotę zarzucić pani Bishop pośpiech i typowy
błąd wielu pisarzy – przez całą książkę akcja się rozwija, dość spokojnie i w
pewnym sensie nic się nie dzieje, aż nagle pod koniec następuje gwałtowne
rozwiązanie, które dzieje się tak szybko, że nawet nie miałam możliwości
właściwego przeżycia i wczucia się w wydarzenia. Wiem na co stać autorkę i
wiem, że mogła wycisnąć z tego jeszcze więcej. Ale wiem również, że i ja nie
byłam w idealnym nastroju do książki i niestety nie udało mi się jej czytać tak
jak chciałam. Zamiast tego podczytywałam w autobusach i między zajęciami dnia
powszedniego.
Mimo wszystko jednak książka mi się podobała i byłam
ogromnie rozczarowana, że już się skończyła. Mogłaby być o wiele grubsza :). Jak zwykle polecam,
ale zacznijcie od „Pisane szkarłatem”.
„Morderstwo wron”
Anne Bishop, wyd. Initium 2014, str. 431
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz