sobota, 9 sierpnia 2014

Divergent. Veronica Roth

Najpierw wszędzie widziałam piękny plakat reklamujący film – jakby wynurzające się z cienia plecy Four, ze świetnym, ogromnym tatuażem. Zaciekawiłam się wtedy, potem obejrzałam film, wiedząc już, że to na podstawie książki, powstałej „na fali popularności Igrzysk Śmierci”. Film bardzo mi się spodobał i jeszcze będę o nim mówić. Już w trakcie oglądania wiedziałam, że koniecznie muszę przeczytać książkę. Może to się komuś wyda dziwne, ale po obejrzeniu Igrzysk Śmierci nie miałam tego odczucia i do tej pory nic mnie do nich nie ciągnie, choć film, jako odstresowywacz przypadł mi do gustu i jak już będzie dostępna część trzecia, to pewnie z podekscytowaniem ją obejrzę. W moim odczuciu jednak, Divergent jest nieco lepsze, choć może powinno się powiedzieć „inne”. Igrzyska są wielkim, kolorowym show i głównie tylko biega się po lesie. W pewnym sensie są zbyt proste. Divergent uważam za lepszy film (Igrzysk nie czytałam, więc o powieściach się nie wypowiadam w tym kontekście), ponieważ wydaje mi się, że jego wizja przyszłości świata jest bardziej prawdopodobna. Było tam więcej rzeczywistości, takich prostych czynności, życia. Jak już powiedziałam, Igrzyska to tylko show, o którym się zaraz zapomina. Nic z nich we mnie nie zapadało. I tutaj przejdę do książki „Divergent”.

Czytałam książkę po angielsku, dlatego zostanę przy zagranicznym nazewnictwu.

Chicago w przyszłości. Miasto zniszczone, a ludzie wymyślili system zapobiegnięcia kolejnym wojnom i dysocjacjom poprzez rozdzielenie ludności do odpowiednich frakcji zależnych od wyników testu. Czy przeważa w tobie uczciwość, altruizm, inteligencja, odwaga czy serdeczność? W wieku lat szesnastu wypełnia się taki test, ale można wybrać frakcję niezależnie od jego wyniku. Jest jedno ale. Później nie można jej zmienić. Frakcja ponad krew, tak brzmi główna zasada. Można jedynie stać się bezfrakcyjnym, a wtedy żyje się prawie jak bezdomny i wykonuje najgorsze prace w stylu sprzątania ulic. Jak widać ten system ma wiele wad – ktoś musi segregować śmieci i sprzątać ulice, dlaczego więc traktować tych ludzi jakby nie istnieli? I w każdym człowieku miesza się trochę odwagi, trochę życzliwości, trochę prawości. Może dlatego ten system chwieje się na włosku?

Beatrice żyje w Abnegation (altruizmie, jak przetłumaczono na potrzeby polskich czytelników. Cieszę się, że przeczytałam w oryginale). Abnegaci wyrzekają się wszystkiego. Nie wolno im podziwiać własnej twarzy, stroju, niczego. Niczym się nie interesują. Jedzą skromnie (chciałabym umieć jeść tak dietetycznie – zielony groszek, gotowana pierś kurczaka i kasza), dzieci nie odzywają się niepytane. Wszystko w ciszy, stroje szare i zakrywające całe ciało. Skojarzyło mi się z amiszami. Dziewczyna ma wątpliwości co do swoich zdolności wyrzekania się wszystkiego i chęci pomocy innym. Rzadko myśli o innych, częściej o sobie (grzech). Od dziecka fascynują ją Nieustraszeni. Dauntless. Uwielbiam to słowo. Pełni energii, nieposkromieni, posługujący się bronią, skaczący z jadącego pociągu, wytatuowani, ubrani czarno. Beatrice przechodzi do Dauntless i staje się Tris. Tam po raz pierwszy ma przyjaciół, wrogów, poznaje pierwszą miłość. Odkrywa różnicę (a może jedność) pomiędzy odwagą, a altruizmem. Przekracza swoje granice, dorasta.

Uwielbiam tę zmianę, która w niej zachodzi. Krok po kroku, żadnego gwałtownego „cudownego” olśnienia. I nie mogłam się powstrzymać, aby nie odkryć w sobie tej szesnastolatki, która by chciała, aby życie było takie proste, aby wystarczył trzyetapowy trening i na koniec jest się chodzącą superwoman. Choć trzeba nadmienić, że rzadko czułam szesnastoletniość Tris. Ma w sobie dużo powagi, skupione podejście do życia, choć odczuwa dziką przyjemność w głośnych okrzykach, szalonych wyzwaniach i tatuowaniu swojego ciała. Nie brakuje jej też bezwzględności, ale i współczucia. Ma wszystkie te cechy, które powinien mieć człowiek, zanim nie wykorzeniono ich z niego za pomocą przepisów oraz zasad wychowania. Jest nieobliczalna, jej umysł nie daje się kontrolować, przełamuje wszystkie bariery. Jest Divergent. A ponieważ nie pasuje do systemu, to trzeba ją usunąć.

Nie przeczę, autorka mogłaby nieco bardziej, albo rozwinąć opisy frakcji, albo je zwyczajnie przemyśleć, gdyż ten obraz świata wygląda jak niedopracowany i mam mnóstwo pytań „A co jeśli…? A jak to funkcjonuje…?” W pewnym sensie podzielenie ludzkiej nacji na frakcje według jej pomysłu jest nielogiczne i niesamowicie uproszczone. Zbyt idealistyczne. Gdzie się podziali kryminaliści, ludzie chorzy psychicznie, ludzie, w których dominują złe, a nie dobre cechy? Frakcje funkcjonują na zasadzie zaufania, że każdy będzie się zachowywał tak, jak jest to oczekiwane. Ale, jak widać na podstawie zdarzeń, w każdym tkwi ziarnko zła i dobra, niepewności, strachu, dzielności i nadziei. Podział na frakcje dużo ludziom odebrał, a zachowany porządek jest pozorny.

Czytałam kilka recenzji „Niezgodnej” w blogosferze i zwykle autorzy recenzji nie byli zachwyceni, wręcz mówili, że książka kiepska, przeciętna, nic specjalnego. W księgarni przeczytałam fragment wersji polskiej, i rzeczywiście, brzmiało to strasznie prosto, infantylnie, pusto. Pomyślałam, że to może wina tłumaczenia i zdecydowałam się na wersję oryginalną. Cieszę się, że tak zrobiłam, gdyż książka bardzo mi się podobała. Owszem, jest prosta i nie spotkamy tam skomplikowanych konstrukcji zdań, ale naprawdę nie ma się czego czepiać i na pewno nie była bez wyrazu. Przeciwnie, bardzo się wciągnęłam, parę razu wzruszyłam, czy uśmiechnęłam, a obraz miejsca zamieszkania Nieustraszonych stał się żywy w moim umyśle. Aż żałuję, że Tris go opuściła.

Na koniec chcę jeszcze porównać film z książką. Muszę przyznać, że film został wykonany bardzo wiernie, sporo zdań czy dialogów brzmi identycznie jak w książce, co się chyba rzadko zdarza. Owszem, przez to, że obejrzałam film przed książką, bohaterów wyobrażałam sobie „filmowo”, ale nie przeszkadzało mi to, bo myślę, że aktorzy zostali wybrani perfekcyjnie. Zarówno Tris, Four, czy Peter wyglądali tak, jak w książce. Na potrzeby filmu wycięto kilka scen, a kilka trochę przerobiono, ale jestem w stanie to zrozumieć. Film rządzi się innymi prawami, jest bardziej widowiskowy, przemawia obrazem. Dlatego te zmiany były potrzebne i nie można powiedzieć, że „psują” książkę. Oba te środki przekazu bardzo polecam. Dzięki filmowi można intensywniej przeżyć książkę i na odwrót. Czytanie książki było momentami takim zerknięciem na „behind the scenes”. Jakby mój obraz uzupełniono o kilka dodatkowych scen.

Ogromnie polecam, choć zaznaczam, że to pozycja typowo nastolatkowa i wielkim, ponurym dorosłym może wydać się zbyt miałka ;). Jednak na ten cały zalew tego typu powieści, jest godna uwagi. A to dopiero pierwsza część, przede mną kolejne trzy (nie, to nie jest trylogia, jak sądzą niektórzy).

„Divergent” Veronica Roth, wyd. Hyper Collins Publishers 2012, str. 487


Zrobiłam sobie test, który dołączono do książki i wyszło mi, że jestem pół Dauntless, a pół dwie inne frakcje. Test głupszy być nie mógł, ale odetchnęłam z ulgą ;).

5 komentarzy:

  1. "Igrzyska śmierci" próbowałam czytać (narracja pierwszoosobowa bardzo mi w tym przeszkadzała), "Niezgodną" przeczytałam (siedząc na podłodze w empiku, dodajmy). ;) Polubiłam Tris. Nie wiem, co z tą szesnastoletniością - czy jest jakiś zbiór cech, niezmiennych i powszechnych, które należy przypisać nastoletnim bohaterkom? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że raczej chodzi o marketing. Ostatnio przeczytałam ciekawy artykuł, o tym co jest teraz na topie na rynku księgarskim. Zgadywać nie trzeba - powieści young adults. W związku z tym, nie tylko te książki opowiadają o młodzieży, ale i do młodzieży są kierowane. Żałuję tylko, że dziwnie zatrzymano się na wieku lat 16. Czemu nie 17, 18? Za starzy? Jako ciekawostkę dodam, że głównymi "kupcami" tego gatunku są ludzie w wieku około 30 lat :).

      Usuń
  2. Mi też Niezgodna się całkiem podobała. Zarówno film jak i książka. Podobnie jak Ty czytałam w języku angielskim. Obecnie utknęłam na trzecim tomie i powiem Ci, że naprawdę wiele się wyjaśnia jeśli chodzi o frakcje, dlaczego tak funkcjonują, kto to w ogóle wymyślił i przede wszystkim co jest za płotem ;)

    Autorka nie jest genialną pisarką, korzysta z wielu klisz gatunku young adult, ale moim zdaniem ciekawie rozwinęła pomysł i fabułę, a także relacje bohaterów i ich rozterki.
    Utarło się, że Niezgodna jest kiepska i jest kopią Igrzysk Śmierci, bo ktoś tak powiedział i tak poszło dalej...

    Szczególnie w polskim internecie działa to jak wirus. Jakiś większy bloger powie, że coś jest gównem i cała reszta powiela to zdanie, bo chce być fajna.
    Ostatnio podobnie jest z serialem Outlander... chociaż wyszły dopiero dwa odcinki to już wiadomo, że jest zły, bo książka jest zła itd.

    P.S. Czytałam Cię kiedyś jeszcze jak miałam bloga Przyjemnostki, nie wiem, czy kojarzysz ;) Zgubiłaś mi się jakoś z listy blogów, kiedy przenosiłam wszystkie czytane przeze mnie na bloglovin, ale ostatnio tam też Cię odnalazłam, więc nadrabiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Aha i mi w teście wyszły dwie główne frakcje: Serdeczność i Erudycja i niewielki procent Nieustraszonych.
    Wszyscy jesteśmy Niezgodni ;) a raczej Rozbieżni, bo to chyba lepsze tłumaczenie słowa divergent :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie :D. Wybacz, dopiero teraz znalazłam Twój komentarz(e). Pewnie, że Cię pamiętam z Przyjemnostek :)). Cieszę się, że i Tobie "Rozbieżna" się podobała ;). Oraz, że jednak wyjaśni się więcej co do frakcji. Niedługo właśnie będę czytała tom drugi.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...