niedziela, 31 sierpnia 2014

Gwiazd naszych wina. John Green

„Gwiazd naszych wina” to jedna z tych książek, które obiegają świat wzdłuż i wszerz, natychmiast się robi na ich podstawie film, milion gadżetów, a nastoletnie dusze przeżywają rozterki bohaterów, jakby to było ich własne życie (a nawet lepsze – bo właśnie nie ich). Natomiast, wyróżnia ją jedno. Jest niebanalna.

Hazel Grace i Augustus żyją w świecie, gdzie codziennie łyka się garść proszków, regularnie odwiedza szpital, chodzi na grupę wsparcia (dokładnie w sercu Chrystusa), a większość znajomych albo nie żyje, albo brakuje im jakiejś części ciała. Macie rację, ten opis jest pół poważny, a pół zabawny, ale właśnie taka jest ta książka.

Autor w przepiękny, oryginalny sposób podszedł do tematu chorowania na raka. To, co zwykle jest tak okropne, co wywołuje tyle cierpienia, tutaj oddał z niesamowitą dozą delikatności, życiowości i zdrowego dystansu. Pokazał, żeby żyć do końca, najlepiej jak się da, nawet jeżeli koniec jest już bliski. I dał chyba najważniejszą lekcję życia – posiadamy niesamowity dar, a jest nim poczucie humoru.
Nie zliczę, ile razy się śmiałam podczas tej lektury, a jeszcze częściej śmiałam się, mając łzy w oczach. Dawno tak często nie płakałam w trakcie jednej książki. Podziwiam dzielność tych dwojga młodych ludzi, którzy w miłości do siebie odnaleźli sposób na życie. Wszyscy kiedyś umrzemy. Oni znają przybliżony termin. I wykorzystują im pozostały czas najlepiej, jak potrafią.

Chociaż jest to książka dla nastolatek, to wiem, że czyta ją wielu dorosłych i tak powinno być. To książka dla każdego. Wzbudza niesamowitą ilość uczuć, oswaja z wieloma trudnymi tematami. Wierzę, że wielu ludziom pomogła.


„Gwiazd naszych wina” John Green, wyd. Bukowy Las 2014, str. 320

P.S Naprawdę uważam tę książkę, za bardzo piękną i ważną, ale zupełnie nie wiem dlaczego, ciągle o niej zapominam. Przeczytałam ją ze dwa, albo więcej tygodni temu i dopiero niedawno przypomniało mi się, że jej nie zrecenzowałam. A film usiłowałam oglądać, ale wiedząc, co będzie się działo, zwyczajnie mnie nudził. Nie wzbudził tej fascynacji, chęci oglądania dalej. Niemniej jednak, tych kilkanaście pierwszych  minut bardzo wiernie odwzorowywało książkę. 

10 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna recenzja, a co do filmu - ja najpierw obejrzałam film, a dopiero później przeczytałam książkę. Film jak dla mnie genialny, jak i sama powieść. Podczas oglądania filmu płakałam przez prawie cały czas, czyli częściej niż podczas czytania książki. Może było to spowodowane tym, że wiedziałam co się stanie, a może tym, że większe uczucia wzbudza w nas widok czyichś łez, emocji? Oczywiście polecam, może za drugim podejściem przekonasz się do wersji filmowej. Mam nadzieję, że tak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opowiedziałaś to samo, co ja na temat książki :). Dzięki książce wiedziałam, co dalej będzie, więc film już nie wywierał tak silnych wrażeń.

      Usuń
    2. Z jednej strony tak, masz rację, aczkolwiek i tak myślę, że to film wywiera na mnie większe emocje :)

      Usuń
  3. No proszę, widzę, że i ty sięgnęłaś po Greena. ;) To już chyba tylko ja zostałam. Muszę sprawdzić, czym się wszyscy zachwycacie, choć przed taką tematyką na ogół uciekam. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie im więcej czasu od lektury upływa, tym mam coraz bardziej mieszane uczucia ;). A po tę książkę sięgnęłam po wielce entuzjastycznej recenzji jakiejś amerykańskiej vlogerki. Tak o tym opowiadała, że MUSIAŁAM przeczytać :).

      Usuń
    2. O, może podasz link? ;) Polska blogosfera jest tak rozległa, że w zasadzie nigdy nie mam czasu na poszukiwania inspirujących obcojęzycznych blogerek. ;)

      Usuń
    3. Chciałabym, ale zupełnie nie pamiętam jej imienia. Trafiłam na nią przypadkiem, obejrzałam kilka filmików i poleciałam dalej :(. I jest kosmetyczną vlogerką, a o książkach zwykle nie opowiada ^^.

      Usuń
  4. Ja właśnie zakupiłam dzisiaj tę książkę, mam nadzieję, że również spodoba mi się lektura, skoro większość osób ją tak właśnie zachwala :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm, w pewnym sensie człowiek musiałby być bez serca, żeby mu się ta książka nie spodobała... Ma coś w sobie, w sensie emocjonalnym.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...