sobota, 16 sierpnia 2014

Śnieżka musi umrzeć. Nele Neuhaus - recenzja zaktualizowana

Pierwszy raz o tej książce usłyszałam na blogu Krimifantamania. Wtedy nie była jeszcze wydana po polsku. Pamiętam moje poszukiwania i oczekiwanie, aż zostanie wydana, a potem znowu wyczekiwanie, bo kompletnie rozczarowała mnie okładka i powiedziałam, że za taką książkę nie będę dawała czterdziestu złotych. Bo musicie wiedzieć, że oprócz recenzji Agnieszki, „Śnieżka” oczarowała mnie właśnie swoją (niemiecką) okładką. W końcu książkę zakupiłam prawie rok po wydaniu, za siedemnaście złotych w antykwariacie. I po kilku kolejnych miesiącach przeczytałam. Dziwnie, jak na książkę, której nie mogłam się doczekać ;).

To moje pierwsze spotkanie z twórczością Nele Neuhaus i parą detektywów, Oliverem von Bodenstein oraz Pią Kirchoff. Nadmienię, że bardzo udane.

Autorka wykorzystała genialną atmosferę, jaką w kryminałach i horrorach tworzą małe miasteczka i dzięki przedstawieniu kilku rodzin żyjących na małej przestrzeni, ukazała zawiłości ludzkich charakterów, pokrętność umysłów i to, jak poprzez jedno wydarzenie, niewinni ludzie mogą stracić dobytek całego życia i cierpieć przez wiele lat. Historia przeplata się ze współczesnością, po tym, jak po dziesięciu latach w więzieniu, na wolność wychodzi Tobias Sartorius, morderca dwóch nastolatek. Wtedy całe Altenheim organizuje się, aby zmusić Tobiasa do opuszczenia rodzinnej miejscowości. Dochodzi do brutalnych wydarzeń, a sytuację pogarsza zaginięcie Amelie, siedemnastolatki, która wykazywała zainteresowanie Tobiasem.

Autorka plecie akcję i zawija, nigdy nie wiadomo, czy to już jest koniec. Wydaje się, że już nastąpiło rozwiązanie, a tu nagle bum i zostajemy znowu zaskoczeni. Książka bardzo mi się podobała, akcja jest świetnie poprowadzona i nieźle się bawiłam, wodzona za nos przez panią Neuhaus. Zgadywankom nie było końca – Kto jest sprawcą poprzednich morderstw? Kto stoi za zniknięciem Amelie i Thiesa? Jedna, dwie, dziesięć osób? Co ukrywają mieszkańcy? Dokąd to wszystko podąża? Amelie żyje, czy nie żyje? Czy Nadja przypadkiem nie jest podejrzana? Uwielbiam to. Naprawdę trudno było zgadnąć, kto i co, gdyż co chwilę pojawiały się wskazówki, by zaraz zostać wyjaśnionymi (negatywnie dla moich przewidywań). Oczywiście ogólnie było wiadomo, kto jest „zły”, a kto nie, ale już dokładnie, kto czemu jest winny, zostało perfekcyjnie ukryte do samego końca.

Zwykle w tego typu kryminałach głównymi bohaterami są policjanci (jeden szef plus „zespół wspomagaczy”). Tutaj nie miałam takiego uczucia. Amelie, czy Tobias byli równorzędnymi bohaterami, co dodało do powieści znacznie więcej możliwości intrygi. Jeżeli chodzi o Bodensteina i Pię, to jakoś nie zrobili na mnie wrażenia. Nie odebrałam ich źle, ale też nie byli na tyle wyraźni bym ich bardo polubiła, czy im kibicowała. Wątek małżeństwa pana nadkomisarza jest dość obszerny, ale i tak się z nimi nie zaprzyjaźniłam. Oliver i Pia poniekąd występują jako jedna z dobrze naoliwionych części tej maszyny, jaką jest przedstawiony nam kryminał. Nie związałam się z nimi tak, jak np. z Carlem Morckiem i Assadem z powieści Jussi Adler-Olsena. Może powinnam sięgnąć po kolejne powieści Nele Neuhaus? Z tego, co słyszałam są równie dobre.

„Śnieżka musi umrzeć” to wysokiej klasy kryminał, świetnie skomponowany, z nieustającym tempem akcji i zmyślnymi zagadkami. Jeżeli lubicie takie powieści, to naprawdę warto tę przeczytać. Polecam.

(I tylko wydawnictwo bym kopnęła za tę paskudną okładkę, która wręcz odpycha, zamiast skłonić do przeczytania.)


„Śnieżka musi umrzeć” Nele Neuhaus, wyd. Media Rodzina 2013, str. 517

BARDZO WAŻNA INFORMACJA Z DN. 19.08.14

Kochani, chciałam Wam podlinkować recenzję z bloga Krimifantamania, która wywołała we mnie tak silne wrażenia, że aż pamiętałam o tej książce rok czasu, a także pokazać tę piękną niemiecką okładkę, która zachwyciła mnie jeszcze bardziej niż recenzja. Otóż... okazuje się, że obie te rzeczy nie istnieją. Tak, dobrze słyszycie, nie istnieją. Czuję się naprawdę dziwnie, zupełnie jak bohater filmu "Piękny umysł", który uważał, że ma bardzo ważną pracę polegającą na odszyfrowywaniu super tajnych wojskowych wiadomości, a w rzeczywistości wszystko się działo w jego głowie... Napisałam do Agnieszki, autorki owej nieistniejącej recenzji, która mi właśnie unaoczniła brak takowej. No jak, pytam się, jak to się mogło stać, że w mojej głowie istniało wyraźne (!) wspomnienie czegoś, co nie istnieje? Powinnam się leczyć? Jeszcze chodziłam z tym wspomnieniem, silnym wizualnie i emocjonalnie i nie mogłam się doczekać, kiedy w końcu będę mieć książkę!
Także, postanowiłam poinformować, że pierwszy akapit tej recenzji jest bez sensu, bo istniejąca niemiecka okładka jest równie mdła co ta polska i w żaden sposób nie wywiera na mnie odczuć emocjonalnych. Za to pokażę zdjęcie, które chyba w owym wspomnieniu robiło za okładkę "Śnieżka musi umrzeć". Mam je od lat w folderze zdjęć na komputerze i czasami mi mignie, jak je przeglądam. Czyżby to był winowajca?


Źródła zdjęcia nie pamiętam, jakiś artysta na DeviantArt.

1 komentarz:

  1. Czytałam już kilka opinii na temat tej książki i przyznam się szczerze, że nie jestem do końca do niej przekonana. Nadal się waham czy po nią sięgnąć.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...