Odkąd się dowiedziałam, że powstał kolejny tom o
kuzynkach Kruszewskich, podchodziłam do tej książki jak do osy. Z różnych
powodów. Między innymi, na pierwszy rzut odstraszała mnie okładka. Ma zero
klimatu typowego dla tej serii, wygląda jak jakieś romansidło. Po drugie, no…
nie oszukujmy się, pan Pilipiuk od kilku lat nie pisze tak dobrze jak kiedyś,
sam się powiela i tworzy książki chyba na zamówienie swojego wydawnictwa, a nie
dlatego, że rzeczywiście czuje potrzebę twórczą. Po trzecie, cena. Całkowicie
zawyżona, jak to oczywiście na Fabrykę Słów przystało. I pewnie dużo by jeszcze
czasu upłynęło, zanim bym tę książkę przeczytała, gdyby nie moja biblioteka,
którą od niedawna na nowo odkrywam.
„Zaginiona” to tak naprawdę dwa opowiadania, jedno
dłuższe, drugie krótsze, a jedynym czynnikiem je łączącym są kuzynki –
alchemiczka Stanisława i eksagentka Katarzyna. Nie będę się rozpowiadała o
treści, gdyż łatwo powiedzieć za dużo. Opowiem raczej o moich wrażeniach.
Z początku książka wydawała mi się dość chaotyczna i
nudna, na szczęście po kilkudziesięciu stronach się wciągnęłam i ciężko mnie
było od treści odrywać (zdecydowanie pomagał tu fakt, że stałam już pod
drzwiami do pracy i nie było możliwości kontynuowania książki). Muszę
powiedzieć, że doceniam Pilipiuka za uwielbienie dla naszej polskiej
przeszłości i tego, co zostało utracone. I nie mówię tu o jakichś wzniosłych
sprawach, a o takich drobiazgach z codziennego życia – sposób parzenia herbaty,
naturalne hodowanie drobiu, czy przepisy na przepyszne, a zapomniane dania. Często
też ustami bohaterów przekazuje nam różne ciekawostki z wielu dziedzin życia.
Widać, czym się pasjonuje i fajnie, że nam tę wiedzę przekazuje. Jak dla mnie,
powieści o kuzynkach mogłyby być o wiele obszerniejsze i częściej wydawane. A
ponieważ alchemiczka ma już przeszło 400 lat, to i mógłby nawet cofnąć się w
przeszłość i opowiedzieć coś z zamierzchłych czasów. Miałby wtedy pole do popisu.
Jeżeli chodzi o mankamenty, to w zasadzie zauważyłam
jeden. Stanisława, owa czterystuletnia alchemiczka dość często wypowiada się
bardzo potocznym językiem, mówiąc np. „koleś”. Bardzo mi to do niej nie
pasowało. Możliwe, że przejęła to od współcześnie żyjącej Katarzyny, ale strasznie
mi to zgrzytało z jej poważnym, pełnym
klasy i lekkiej wstrzemięźliwości sposobem bycia. Jak już tworzymy fikcję, to
niech ta fikcja będzie realna, że tak powiem.
Ze swojej strony „Zaginioną” polecam. Dobre czytadło na
dwa wieczory, szczególnie dla fanów kuzynek. Jeśli ktoś wcześniej ich nie
poznał, to może zacząć od tego tomu, ale bardziej polecam rozpoczęcie od
początku, gdyż „Kuzynki” i „Księżniczka” są o wiele lepsze. Swoją drogą, to pan
Pilipiuk bardzo lubi księżniczki, bo w „Zaginionej” mamy już drugą. Gdybym
miała na to jakiś wpływ (a niestety nie mam, chlip) to bym wolała aby napisał
coś o znanej nam już Monice, a nie wprowadzał nową postać, która, powiedzmy
sobie szczerze, nie ma większego znaczenia. Ale kończę już ten poradnik dla
pisarza ;).
„Zaginiona” Andrzej Pilipiuk, wyd. Fabryka Słów 2014,
str. 338
Cały cykl o Kuzynkach przeczytałam, więc i po tę książkę z chęcią sięgnę;)
OdpowiedzUsuńWiem, że to złe, ale ja również nie mam ochoty sięgać po ten tytuł, ze względu właśnie na tę okładkę. Nie podoba mi się, że wydawnictwo tę serie wydało w kilku różniących się okładkach :/
OdpowiedzUsuńNo chyba, że dorwę w formie e-booka ;) Bo cykl o kuzynkach Kruszewskich bardzo mi się podobał.
Daj książce szansę, przymknij oko na okładkę ;).
Usuń