Kiedyś moja wiedza na temat historii Polski, wojny, czy o
Kresach była znikoma, prawie żadna. Teraz też jest jeszcze mała, ale takie
książki jak „Siostry” pomagają lepiej mi poznać nasze dzieje. I robią to w
przystępny, ciekawy sposób, bo opowiadają o ludziach, ich przeżyciach i
doświadczeniach, a nie tylko podają listę suchych dat, których ja osobiście nie
umiem spamiętać. Historia przedstawiana w taki sposób, jak to robią szkolne
podręczniki, nie ma dla mnie znaczenia. Historia ludzi, którzy kiedyś żyli, bądź
żyją do tej pory wyciska z oczu łzy i zapada w serce. A tym samym mocniej ją
zapamiętuję.
„Siostry” jest książką opartą na faktach autentycznych.
Przedstawia historię trzech sióstr, które wraz z rodzicami przed wojną żyły w
Wilnie. Kiedy wybucha wojna, ich ojciec zostaje im odebrany, a one z matką są wysłane
na ciężkie prace do kołchozów w Kazachstanie. Tam tracą matkę, ale one
przeżywają i po układzie Sikorski-Majski zawartym w 1941 roku zostają
zwolnione. Tak rozpoczyna się ich tułaczka, w czasie której zostają rozdzielone,
a los prowadzi każdą w inną stronę.
Wielokrotnie w czasie tej książki płakałam. Nie tylko nad
przeżyciami tych konkretnych osób, ale nad całym naszym narodem, nad tym co się
działo. Nad zimnym i bezdusznym okrucieństwem państwa sowieckiego, nad
człowiekiem – nigdy, przenigdy nie zrozumiem, jak jeden człowiek może robić
takie rzeczy drugiemu. Dzięki historii spisanej przez autorkę możemy się
dowiedzieć o wielu rzeczach, których ja osobiście nie pamiętam z lekcji
historii. Przez chwilę możemy się znaleźć wewnątrz armii Andersa tworzonej na
obcej ziemi, zbierającej wszystkich chętnych, dającej oparcie i nadzieję, a
czasami ostatnie namaszczenie. Serce mi się łamało, jak czytałam o Polakach w
obozie w Rodezji, którzy nie dość, że sami na wygnaniu, to zbierali i wysyłali
dary dla powstańczej Warszawy.
Ta książka to także zapis niesamowitych meandrów życia, tego
jak czasami szokująco i zaskakująco się układa, że żaden człowiek nie mógłby
tego przewidzieć. Różnie się siostrom życie ułożyło, czasami na obczyźnie paradoksalnie
miały lepiej niż Polacy w kraju. Obserwując życie tych kobiet, można też
doświadczyć tego, czym po prostu jest „życie”. Jak wraz z czasem dawne
przeżycia odpływają w coraz dalszą przeszłość, jak „teraz” przejmuje linię
doświadczeń i życie wtedy nie dotyczy już tylko wojny i śmierci, a miłości,
narodzin, kariery, domowego ogniska, zwykłych relacji międzyludzkich.
Dziękuję autorce i bohaterkom, że mogłam poznać ich
historię. Zakończenie dla mnie było mocnym akcentem, bo aż wykrzyknęłam „Ale
jak to?!”. Czy naprawdę? Co dalej? Jak dalej pobiegły ich życia? Chciałabym
wiedzieć…
Książkę bardzo polecam. Warto czytać takie historie.
„Siostry” Agnieszka Lewandowska-Kąkol, wyd. Fronda 2016,
str. 208
W pobliskiej księgarni widziałam dużo książek o tematyce kresowej. Sama jeszcze nie miałam okazji się zapoznać z żadną publikacją traktującą o tym temacie, ale mam nadzieję, że kiedyś mi się to uda.
OdpowiedzUsuńGorąco polecam. Ja z tym tematem zaczęłam znajomość od "Dziedziczki Soplicowa" Joanny Puchalskiej. Może Tobie też się spodoba :).
Usuń