piątek, 29 kwietnia 2011
Amulet. Roberto Bolano
Długo zastanawiałam się, co o tej książce napisać. Nie jest to książka, jaką zwykle czytam. Wzięłam ją z chęci poznania czegoś nowego, wyrwania się z tego swojego kanonu powieści rozrywkowej i sięgnęłam po coś, co według mnie było inne i bardziej skomplikowane niż zwykle wybierane lektury. Cóż. Okazało się tak skomplikowane, że poległam zupełnie.
Roberto Bolano (1953-2003) jest chilijskim poetą i prozaikiem z kilkoma niezwykle prestiżowymi nagrodami na koncie. Jakoś tak zawsze się okazuje, że ci nagradzani autorzy są najtrudniejsi do czytania i chociaż to mógłby być komplement, to w większości przypadków nie jest.
Amulet to krótka powieść-rozwinięcie jednego z wątków z „Dzikich detektywów”, których oczywiście nie czytałam, jako że jest to moje pierwsze (i ostatnie) zetknięcie się z tym autorem. Być może dlatego większość opisanych wydarzeń nie miała dla mnie żadnego znaczenia, choć na to akurat miał wpływ styl, w jakim Belano kreuje przedstawiany nam świat.
Bohaterką „Amuletu” jest Auxilio, „matka poezji meksykańskiej”, chociaż jest Urugwajką. Wydarzenia zaś toczą się na przestrzeni kilku lat i są zapiskiem spostrzeżeń, obserwacji, snów, przemyśleń i wizji Auxilio, a wszystko to dzieje się w trudnej sytuacji Meksyku. Podejrzewam, że jak na razie wszystko jest dla was jasne i nie wiadomo skąd mój sprzeciw. Otóż te wszystkie spostrzeżenia, myśli etc. Auxilio następują po sobie bez żadnego wytchnienia, w pomieszanej gonitwie nieskończonego ciągu, czytelnik gubi się, gdzie był początek, a gdzie jest koniec, a może koniec jest właśnie początkiem, a końca nie ma… Ja to rozumiem. Każdy z nas ma luźne myśli i wspomnienia, które sobie swobodnie płyną i przeskakują jedne do drugiego. Ale tego się nie da czytać, szczególnie dla kogoś, kto nie jest ani zaznajomiony z historią Meksyku, ani z poprzednią powieścią, z której wywodzi się „Amulet”.
Wierzę, że są ludzie, którym ta książka się spodoba, którzy lubią tego autora i kochają tego typu powieści. Wiem to, bo kilka takich recenzji spotkałam. Przykro mi, że ja do tych ludzi nie należę i że mogłam poprosić o książkę, którą zachwalałabym głośno i gorąco. Cóż, uczymy się na błędach i następnym razem będę wiedziała, że to, co zawsze omijam z daleka, omijam słusznie, bo tak mi mówi moja intuicja i te rzadkie próby odwrócenia na nic się nie zdadzą. Wobec tego książka będzie do wylosowania, ale to za jakiś czas, w maju. Odetchnijmy na razie po ostatnim konkursie :).
Na koniec tylko dodam, że "Amulet" ma wspaniałą okładkę, od której nie można oderwać ani wzroku, ani rąk - ciągle chce się ją dotykać, a sama książka pachnie przepięknym zapachem nowego druku :D.
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Muza SA.
"Amulet" Roberto Bolano, wyd. Muza SA, Warszawa 2011, str. 126
---
Jak widzicie ostatnio pojawiają się niemalże same recenzyjne książki. To dlatego, że trochę mi się ich naskładało, ale stosik sukcesywnie maleje :).
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Bardzo jestem ciekawa Bolano. Sama w pewnej księgarni nabyłam za 4,90 zł jego "Chilijski nokturn", który teraz grzecznie czeka na półce na swoją kolej. Po lekturze porównam wrażenia. Może to kwestia książki, a nie autora :)
OdpowiedzUsuńMasz rację, może tak jest. I może jak przejdą wrażenia po tej książce to (już z biblioteki) sięgnę po inną jego powieść :).
OdpowiedzUsuńByłam kilka dni temu na stronie Muzy i przyznaję, że zwróciłam uwagę na "Amulet", a dokładnie na okładkę tejże książki. Szkoda, że pod kuszącą obwolutą, nie ma równie kuszącej treści...
OdpowiedzUsuń