To takie miłe, kiedy książka istniejąca w książce, którą
czytacie okazuje się „wyjść” z tamtego świata do naszego! Czy ktoś, kto czytał „Harry
Potter i Insygnia Śmierci” przypuszczał, że kiedyś będzie dane mu uczestniczyć
w dalszym przedłużeniu magicznego świata? Że baśnie, które każdy czarodziej zna
od dziecka, będą dostępne i nam, mugolom? Ach ach. Powiem szczerze, że bardziej
zachwyca mnie fakt, że dzięki „Baśniom Barda Beedle’a” na chwilę dane mi było
uwierzyć, że czarodziejski świat istnieje naprawdę, niż faktyczna treść tych
naprawdę króciutkich opowiadanek.
Mamy tutaj pięć baśni, a każda z nich uczy małych
czarodziejów, że czary nie służą do krzywdzenia innych czy ożywiania zmarłych.
Najsmaczniejszym tutaj kąskiem są „prawdziwe” notatki Albusa Dumbledore’a i
jego zabawne, często nieco złośliwe komentarze. Te mogłabym wciąż czytać.
Niestety książka jest tak króciutka, że kończy się za szybko i nie da się nad
nią zasiedzieć. Trochę sobie nie wyobrażam, abym te baśnie czytała swojemu
dziecku. Jest to raczej gratka dla wielbicieli „Harry Pottera”. Taki smaczny,
uzupełniający kąsek.
„Baśnie Barda Beedle’a” J.K. Rownling, wyd. Media
Rodzina, str. 108 (pisanych dużą czcionką).
Może jak będzie okazja :)
OdpowiedzUsuńO okazję trzeba się postarać, to trudno dostępna książka, a szkoda.
UsuńChciałam kiedyś to przeczytać, ale potem zapomniałam :) Dzięki za przypomnienie.
OdpowiedzUsuńNie ma za co, cieszę się :).
UsuńZobaczę, może kiedyś się na ie skuszę :)
OdpowiedzUsuńJa już od dawna chcę przeczytać Baśnie... Mam nawet ebooka po angielsku, ale skoro jest polskie wydanie to muszę je nabyć, bo jakoś nie jestem wielką fanka czytania w oryginale...
OdpowiedzUsuńSzczególnie, że przy "Baśniach" nie obyłoby się chyba bez słownika. Dużo dziwnych słów nawet dla tłumacza ^^.
Usuń