sobota, 16 lutego 2013

Kobieta w klatce. Jussi Adler-Olsen

Jussi Adler-Olsen jest duńskim pisarzem, urodzonym w Kopenhadze. Przez całe życie miał mnóstwo zawodów i tyle samo szkół, aż doszedł w swoim życiu do punktu, w którym stworzył kryminalną serię „Departament Q”. I chwała niech mu za to będzie.

Należy przyznać, że nie jest to książka nadzwyczajna. Na pewno istnieje wiele lepszych kryminałów, czy thrillerów. Wielbiciele tych gatunków na pewno tak powiedzą. A jednak coś w tej książce było, co bardzo mi się spodobało. Czy chodzi o moje niedawno odkryte ciepłe uczucia dla Duńczyków, Dani i wszystkiego co duńskie, czy może po prostu tak tę książkę napisał, i już? Zapewne mix obu tych rzeczy wpłynął na mój odbiór „Kobiety w klatce”.

Powieść zaczyna się prologiem, w którym następuje opis cierpienia kobiety, która została gdzieś zamknięta niczym zwierzę. Trafia to w nas, acz bez przesady. Potem następuje przeskok kilka lat naprzód i poznajemy podkomisarza Carla Morcka, który dopiero co wrócił do pracy po traumatycznym przeżyciu w czasie jednej z akcji. I jak nietrudno się domyślić, kolejną sprawą na której się skupi (bardzo niechętnie; wolałby siedzieć, palić papierosy i żeby mu nikt d… nie zawracał) jest sprawa zaginionej przed pięcioma laty Merete Lynggaard, znanej parlamentarzystki. Carl do pomocy dostaje dziwacznego Assada, który bardzo lubi wściubiać nos w nie swoje sprawy i ma spory wpływ na śledztwo. Assad ma tajemniczą przeszłość, której jeszcze nie jest nam dane poznać (Carlowi też nie).

Akcja jest prosta, typowe śledztwo, nic wybitnego. Ale Jussi Alder-Olsen stworzył tutaj atmosferę. Z początku spokojną, nic się nie dzieje, życie w komendzie głównej policji, odwiedzanie przyjaciela w szpitalu i telefony od prawie byłej żony, aż sami nawet nie wiedząc kiedy, zostajemy wciągnięci w treść i nie możemy się od niej oderwać. Niby nadal się nic nie dzieje, ale jednak chcemy poznać kolejne elementy układanki, które prowadzą do Merete. Kto i dlaczego chciałby ją zabić? Czy jej upośledzony brat, jakiś pracownik, nieznany kochanek? A może to rzeczywiście wypadek? Carl z początku bardzo niechętny i niejako przymuszony do wzięcia tej sprawy, wkrótce sam nie może się od niej oderwać.
Bohaterowie nie są tutaj jakoś głęboko opisani, ale jednak mamy rzetelne postaci, które spełniają swoją rolę. A tym najważniejszym, czyli Carlowi i Merete możemy „zajrzeć” do głowy. Podobało mi się tutaj takie niezwykle subtelne poczucie humoru. Żaden nachalny dowcip, raczej rzucone mimochodem zdania czy spostrzeżenia, które kiedy się spojrzy na nie pod odpowiednim kątem, są zabawne. Nie mogę narzekać również na brak duńskości. Autor często wspomina o Duńczykach jako o narodzie, podaje krótką, jakby ironiczną charakterystykę i zarysowuje obraz społeczeństwa (myślami Carla, który oczywiście, jak na rasowego głównego bohatera kryminałów przystało, jest przytłoczony życiowymi doświadczeniami, samotny i zgorzkniały). 

Nie wiem, jak wy, ale mi Dania bardzo pasuje. Tak jak Szwecja wydaje mi się.. W ogóle mi się nie wydaje, po prostu jej nie czuję, tak samo ichniej super modnej literatury, tak Dania posiada swoistą miękkość, jesienne ciepło, które mnie osobiście bardzo pasują i lektura tej książki dostarczyła mi bardzo dużo radości. Choć przyznaję że nie jest to książka „must read”. Taka dla rozrywki, jeśli się ma ochotę na ten gatunek. Ale gorąco polecam, można miło przy niej spędzić czas, a przy tym na chwilę oderwać się od rzeczywistości. Naprawdę wciąga. Ponoć druga część z serii „Departament Q”, „Zabójcy bażantów” jest jeszcze lepsza. I bardzo mnie to cieszy, bo już na mnie czeka. 

„Kobieta w klatce” Jussi Adler-Olsen, wyd. Słowo/Obraz Terytoria 2011, str. 409

2 komentarze:

  1. W ogóle skandynawska literatura ma pewien specyficzny klimat charakterystyczny tylko do niej... jestem ciekawa choć na pewno nie będę rozpaczliwie szukać, jednak jeśli trafi mi w ręce to na pewno zapoznam się z tym autorem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. "Zabójcy bażantów" są świetni :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...