Dawno temu (będzie już ponad dwa lata, a może nawet trzy)
przeczytałam dwie książki autorstwa tej pani, wydawane przez Znak i była to
seria „Czysta” czyli „Czysta jak łza”, „Czyste sumienie” itd. Tamte kryminały
bardzo mi się podobały. Polubiłam odseparowaną od społeczeństwa bohaterkę,
która ćwiczyła krav magę czy inny bolesny dla przeciwnika sport i która
naprawdę miała „to coś”. Dlatego, kiedy robiłam zakupy w księgarni i mignęła mi
okładka „Z jasnego nieba” od razu po nią sięgnęłam, łudząc się na podobne
sympatyczne przeżycia co za dawnych czasów. Myliłam się.
Główną bohaterką tej książki (i całej serii) jest Aurora
Teagarden, która ma lat trzydzieści dwa, dużo pieniędzy, męża, który jest byłym
agentem, a ona sama jest… bibliotekarką w małym miasteczku pod Atlantą. Pewnego
dnia podczas wylegiwania się w ogródku na trawnik Aurory spada z nieba trup. I
teraz cała akcja toczy się oczywiście wokół odnalezienia mordercy trupa, który
okazuje się być miejscowym policjantem. Tym bardziej, że to jeszcze nie koniec
dziwnych wydarzeń.
Mówiąc wprost, ta książka zupełnie mi się nie podobała.
Czułam się, jakbym czytała harlequin. Wiecie, może być porządnie i pięknie
napisany romans, a może być takie lekkie byle co do poczytania na plaży. I
takim czymś jest ta książka. Jest nudna. Połowa treści to opisy wyglądu osób,
które Aurora spotyka i jej rozmyślania o tychże osobach. Nawet nie wiem, czy
autorce udało się oddać atmosferę małego miasteczka, zbyt płaskie to wszystkie
było. Sama Aurora bardziej przypomina panią koło pięćdziesiątki, a nie ładną
trzydziestolatkę. Całej książki nie uratowała nawet Angel, ochroniarz głównej
bohaterki. Osoba z założenia mająca być czymś pobocznym ale bardzo ciekawym.
Niestety tej serii mówię „nie”. Nie popisała się autorka.
Jeżeli o nią chodzi to pozostaje mi jeszcze przeczytać „Czyste sumienie” z
wcześniej wspominanej serii, bo to mnie jakoś ominęło, a także może kiedyś
spróbuję „Czystą krew”. Serial mi nie wchodzi, ale zobaczę co z książkami.
„Z jasnego nieba” Charlaine Harris, wyd. Replika 2014,
str. 262
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz