Po dosłownie latach, powróciłam do Chess, czyli
kościelnej wiedźmy, jak ją niektórzy „mile” nazywają i dziwnego świata
przyszłości, który wykreowała Stacia Kane. I ponownie, tak jak podczas czytania
pierwszej części „Nieświęte duchy”, byłam zdziwiona jak dobra jest to książka i
jaka szkoda, że wydało ją wydawnictwo Amber – mnie i sporej liczbie czytelników
kojarzące się z literaturą kiczowatą, co potwierdzają nędzne okładki (choć ta i
tak jest nie najgorsza). O wiele lepiej ta seria wyszłaby, gdyby wydało ją
wydawnictwo MAG, na przykład. Wtedy nadal pozostałaby czytadłem, ale czytelnik
już miałby inny odbiór tych książek i może więcej osób by po nią sięgnęło.
Akcja dzieje się w niezidentyfikowanym amerykańskim
mieście, jakieś kilkadziesiąt lat do przodu. Coś się wydarzyło, coś na tyle
potężnego i paranormalnego, że świat został wywrócony do góry, a władzę teraz
sprawuje Kościół, który trzyma w ryzach duchy i świat paranormalny. Normalni
ludzie od dwudziestu lat starają się odbudować poprzednie życie, co nie jest
proste. Mnóstwo z nich żyje w slumsach i biednych dzielnicach, stworzonych z
ruin dawnego miasta, a terytoriami tymi rządzą dwa gangi. Chess jest
dwudziestokilkuletnią czarownicą, pracującą dla Kościoła jako demaskatorka – na
wezwanie klientów usuwa duchy, choć częściej okazują się to być fałszerstwa w
celu wyłudzenia od Kościoła pieniędzy. Wtedy Chess demaskuje ludzi. W życiu
prywatnym jest uwikłana w dwa konkurujące ze sobą gangi, dwóch mężczyzn i
narkotyki, które pomagają jej przeżyć dzień. O tym oczywiście jej pracodawcy
nie mogą się dowiedzieć. Tym razem zostaje wezwana do usunięcia duchów z
rezydencji sławnego aktora, a także musi znaleźć seryjnego mordercę
prostytutek.
Dla mnie to nie jest żaden paranormalny romans, bo choć
taki wątek się tu znajduje, to ani nie jest paranormalny (zarówno Terrible jak
i Lex są ludźmi, w dodatku nie czującymi magii), ani taki romantyczny. Mamy
trochę myśli Chess na te tematy, ale w żadnym wypadku nie są ckliwe i długie
jak stąd do wieczności. Zdecydowanie więcej tu akcji, duchów, morderstw i
ciemnych uliczek. A także prochów. Chyba pierwszy raz spotkałam główną
bohaterkę, która brałaby narkotyki i jakoś żyła. Nie to, że autorka propaguje
zażywanie narkotyków, ale raczej uczłowiecza to bohaterkę, zabiera jej ten nimb
doskonałości. Chess jest twardą dziewczyną, umie robić z magią takie rzeczy, że
zarówno Kościół jak i szefowie mafii ją potrzebują i dzięki temu jakoś żyje w
tych brutalnych czasach. Mimo to posiada też wrażliwą stronę, taką, której nie
wystawia na światło dzienne. Ma problemy z zaufaniem, otwarciem się na innych,
a żeby zapomnieć o przeszłości bierze cepty, które sprawiają, że przestaje czuć
i otacza ją delikatny puchaty bufor chroniący przed światem. Podobają mi się
relacje między bohaterami, dobre dialogi, rzetelność wykonania, prawdziwość
psychologiczna, że tak to nazwę. Postaci są pociągnięte do końca, nie ma
żadnych scen nie wiadomo po co, niedokończonych wątków, a tam gdzie jest
miłość, jest miłość codzienna – zagmatwana, mocna, z mnóstwem problemów, bo
historia każdego człowieka sprawia, że reaguje on na życie tak, a nie inaczej.
Brak tu ckliwości, błyszczących ciał i cytowania sonetów.
Jeżeli jeszcze ktoś czyta taką literaturę (teraz jest
boom na jakieś postapokaliptyczne czy inne), to ogromnie polecam. Jedna z
lepszych pozycji tego gatunku. Czasami kojarzyła mi się z serią o Rachel i Ivy
z „Raz wiedźmie śmierć”… wydawanej przez MAG J.
„Nieświęta magia” Stacia Kane, wyd. Amber 2009, str. 365
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz