Książka o dziewczynie, która czyta książki. Tak mówiłam
innym; że czytam książkę o dziewczynie, która czyta książki. Bardzo mnie to
bawiło, ale jest to prawdą. Mori jak na piętnastolatkę jest bardzo inteligentna
i zaczytuje się w science fiction i fantasy. Obecna książka stanowi jej
dziennik i niemalże na każdej stronie mamy podany chociaż jeden tytuł powieści.
Jest to niesamowite, jeszcze nigdy nic takiego nie czytałam. Dziewczyna
(autorka) robi to w niewymuszony, całkowicie naturalny sposób, zapisując kilka
zdań odnośnie danego tytułu – co sądzi o świecie przedstawionym, co przykuło
jej uwagę, że bohaterowie zachowali się tak, a nie inaczej, że autor dobrze
pisze, że nawiązuje do innego pisarza (tu zwykle mamy kolejny tytuł podany), i
tak dalej w tym duchu. Ale to nie wszystko. Notatki o czytanych książkach są wplecione w opisy poszczególnych dni, które tworzą normalną powieść. Niby
realistyczną, ale przecież w naszym świecie nie istnieją wróżki i matki złe czarownice,
prawda? (Ja tam zawsze zostawiam miejsce na pewien stopień prawdopodobieństwa).
Zakochałam się w tej książce. Wciąż trudno mi w to
uwierzyć, po tym jak od wielu miesięcy się na nią natykałam i kilka razy o mało
jej nie kupiłam, ale zawsze wybierałam coś innego. Widocznie musiał nadejść
odpowiedni moment. Owszem, okładka – choć nawiązuje do treści – jest moim
zdaniem paskudna, szczególnie z powodu czcionki, jaką został napisany tytuł.
Naprawdę strasznie mnie to odpycha. Może te cyfrowe litery miały nawiązywać do
istniejącego na każdej stronie SF, ale przecież ta powieść ma też urok pożółkłych
stron, szelestu przewracanych kartek, ciepłych kafejek, kiedy za oknem pada
deszcz i magii. Nie w takim znaczeniu, w jakim jest powszechnie znana. Świat
przedstawiony jest bardzo autentyczny, wręcz twardo i konkretnie opisany. Ale i
tym samym tonem jest opisana magia, której przedstawione działanie bardzo mi się
spodobało, bo tak bardzo wyszło naturalnie i prawdopodobnie… Myślę, że taką
magię każdy z nas posiada, wystarczy tylko uwierzyć. I na tym polega geniusz
tej książki. Jest zatrważająco prawdziwa, chociaż opisuje świat fikcyjny.
Do tego postać głównej bohaterki. Co za cudo
kompozycyjne. Jak już powiedziałam, jest ponad swój wiek inteligentna. Ze
wszystkich przedmiotów oprócz matematyki jest jedną z najlepszych uczennic
szkoły, ale po śmierci swojej bliźniaczki jest strasznie samotna. Żeby nie
cierpieć w prywatnej szkole, do której trafia, odgradza się od reszty świata
murem ironii, oziębłości i strachu (który wzorem Tyberiusza zasiewa w koleżankach), choć w środku wcale taka nie jest. Ten stan
sprawia, że sporo ją omija ze zwykłego zachowania dorastających dziewcząt i nie
rozumie pewnych społecznych sytuacji, na wszystko patrzy inaczej, mimowolnie
się wywyższa, choć bez złych intencji. Zwyczajnie brakuje jej ludzi, którzy by
byli tacy jak ona. Jo Walton dokonała bardzo dobrego studium psychologicznego
swojej bohaterki. Z przesłanek sądząc, nieco popartego własnymi przeżyciami,
ale nie wiem w jakim stopniu.
Zdecydowanie mogę zaliczyć tę książkę do jednej z moich
ulubionych i na pewno do niej wrócę, czy nawet w liczbie mnogiej – będę wracać,
aby korzystać z bogatej wiedzy autorki na temat SF i powolutku zapoznawać się z
tytułami powieści, które podała. Muszę przyznać, że oprócz „Władcy Pierścieni”
chyba nic nie czytałam, także mam co nadrabiać. I naprawdę gorąco polecam tę
książkę. Chciałabym więcej takich, gdzie bohater jest istotą myślącą i może
rozwinąć nasz własny światopogląd czy wręcz możemy „wymieniać się” z nim
myślami. Podobają mi się różne teorie autorki. Po lekturze został mi lekki
głód. Chcę więcej czegoś takiego. A może nawet chcę prawdziwej Mori. W wielu
kwestiach myślałyśmy podobnie, a w innych mogłybyśmy się od siebie uczyć. I
chociaż mam taką przyjaciółkę w życiu prawdziwym, to nie zaszkodziłoby mieć
drugą, w kwestii literatury, magii i różnych teorii co jest możliwe, a co nie
;).
„Wśród obcych” Jo Walton, wyd. Akurat 2013, str. 365
O, jak fajnie, że ci się spodobała ta powieść! Sama się nią zachwycałam jakiś czas temu. :) Okładka istotnie niezbyt ładna, trochę się namęczyłam, zanim zrobiłam jej zdjęcie (a i tak sporo ucięłam). ;) Najbardziej podobała mi się główna bohaterka i to, że całość można odebrać albo jako powieść fantastyczną, albo realistyczny dziennik nastolatki. Wszystko zależy od tego, czy uwierzymy w magię. ;) I bardzo chciałabym poznać kogoś takiego jak Mor, co brzmi nieco dziwnie, kiedy się do tego przyznaję: bo czy rzeczywiście zaprzyjaźniłabym się z kimś tak podobnym do mnie (większość lektur i - co gorsza - wad nam się pokrywa)? ;)
OdpowiedzUsuń