Kiedy rozmyślałam nad książkami idealnymi na zimną
pogodę, kiedy za oknem szaro, mglisto, siąpi deszcz i coraz szybciej robi się
ciemno, uświadomiłam sobie, że książki które lubię wtedy najczęściej czytać należą do
gatunku powieści młodzieżowej. I chociaż myślę, że dorośli też je z
przyjemnością przeczytają, to postanowiłam, że zrobię drugą część i przedstawię
książki bardziej „dorosłe”. Może nie zawsze będą ciepłe i kojące, bardziej nawet
trochę mroczne i tajemnicze, ale to też jest część jesieni, szczególnie
listopadowej. Powiem wam, że późną jesienią i w zimie bardzo dobrze czyta mi
się powieści trudniejsze, wymagające skupienia. Ale ta lista nie będzie taka
straszna :).
„Wyjątek”
Christiana Jungersena. Doskonałe, mroczne studium ludzkiej psychiki i zła,
które tkwi w ludziach. O tej książce wspominam bardzo często, chyba najlepsza,
jaką przeczytałam w życiu. Pamiętam, że doskonale czytało mi się ją właśnie
zimą, na przełomie roku 2012 i 2013. Doskonale pasuje do obecnej pogody, bo i w
samej książce jest wiecznie ciemno i zacina deszcz. Ogromnie polecam.
Książka
typowo jesienna – „Historyk” Elizabeth Kostovy. Historia Draculi napisana na
nowo, we wspaniałym klimacie brunatnych jesiennych liści, zabytkowych budynków
Europy i historycznej Bułgarii. Trzeba przyznać, że autorka stworzyła dość
oryginalne dzieło. Chciałabym, żeby tę książkę sfilmowano. To także podróż ojca
i córki, trochę przygodowa, bardzo refleksyjna. Warto tę książkę przeczytać,
szczególnie w obecnym miesiącu.
1. „Obca”
Diana Gabaldon. To już trochę cieplejsza powieść, nie tak mroczna i owiana
mgłą, choć zależy o której porze dnia spojrzy się na szkockie wrzosowiska.
Wspaniała książka łącząca elementy przygody, fantastyki, powieści historycznej
i romansu. Wciąga niesamowicie, oferuje Szkocję pełną rozległych zielonych
wzgórz, jeszcze nie zapełnioną wielkimi miastami. Pośmiejecie się, czasem nawet
wzruszycie. Wydaje mi się, że to powieść typowo kobieca, ale kto wie :).
„Listy”
J.R.R. Tolkien – Sama ich jeszcze nie skończyłam i szybko tego nie zrobię, a
uwaga – zaczęłam je chyba ze trzy lata temu? Już sama nie pamiętam. Ale do tej
pory są dla mnie kwintesencją jesieni. Jakiś taki klimat bije z listów Tolkiena
do jego syna. Pisze o obecnych dla niego sprawunkach, sytuacjach, które mu się
w ciągu dnia wydarzyły, a także dużo rozmyśla i pisze o procesie powstawania
„Władcy Pierścieni”. Może to czasy, w których żył (II wojna światowa i syn
służący poza ojczystą Anglią), ale „Listy” są owiane nutą nostalgii i tego
„czegoś” co jest szczególnie wyczuwalne właśnie jesienią. Więc jeżeli chcecie
poczuć jesienną aurę jeszcze bardziej, to polecam owinąć się ciepłym kocem,
obok naszykować duży kubek herbaty i zagłębić się w „Listach”.
„Trzynasta
opowieść” Diane Setterfield. Książka, która jest utrzymana w stylu najlepszych
powieści angielskich. Klimat godny „Wichrowych wzgórz”, a do tego mamy
antykwariat, książki i bohaterkę, która zaczyna spisywać historię największej
pisarki naszych czasów (fikcyjnej) Vidy Winter. Pamiętam, jak bardzo byłam
książką zachwycona, jej mrocznym klimatem, zapachem kurzu i starych książek.
Muszę ją sobie odświeżyć i wam polecam.
Tak jak widzicie, są to książki nadal klimatyczne, a jedyną która tak naprawdę wymaga większego wysiłku jest "Wyjątek". Mam nadzieję, że znajdziecie coś dla siebie na późnojesienne wieczory :). Niedługo święta ;).
Listy mi się marzą i to od jakiegoś czasu. Żałuję, że nie wzięłam, jak kiedyś były przecenione w Matrasie :(
OdpowiedzUsuńMoże jeszcze będą :). Poszukaj też w dyskontach typu aros i nieprzeczytane, albo może ktoś się będzie chciał pozbyć na allegro :). Uważam, że warto. Nie jest to rzecz na raz, wiadomo, ale miło tak od czasu do czasu zajrzeć, a Tolkiena chyba nie sposób nie lubić. Te listy sprawiają, że wydaje się iż gdzieś tam żyje wciąż i tworzy :).
UsuńPoza Historykiem nie znam nic :). I nawet żadna z przedstawionych przez Ciebie propozycji (poza Historykiem) mnie nawet nie interesuje. Ale jak powiedziałam - ja też chętnie powtarzam sobie młodzieżówki w tym momencie :).
OdpowiedzUsuń