niedziela, 19 grudnia 2010

Kitty i Nocna Godzina. Carrie Vaughn


Ja naprawdę mam słabość do wszystkiego co wampirze i wilkołacze (szczególnie do tego pierwszego, ale nie wiedzieć czemu, tam gdzie wampir, na pewno znajdziemy również wilkołaka) i kiedy widzę książkę po której okładce z góry wiadomo, że dotyczy świata nadnaturalnego, muszę ją chociaż przejrzeć. I choć wiem, że nie będzie niczym specjalnym, to i tak ją biorę. Szczęśliwie czasami zdarzają się odstępstwa od tej reguły i nie każda książka okazuje się koszmarem dla ludzi pozbawionych smaku i inteligencji. Taką niespodziankę zrobiła mi „Kitty i nocna godzina”.

Notka reklamująca książkę na okładce informuje nas: „Didżejka wilkołaczka zakochana w seksownym łowcy wilkołaków”. Naprawdę, wisi mi w kim jest zakochana (tym bardziej, że wcale aż tak nie jest) ale jeszcze nigdy nie czytałam o kobiecie-wilkołaku i to didżejce (co mnie osobiście w oddali jawi się jako fajny zawód). Kitty okazuje się pracować nocami w radiu, zwykle przy puszczaniu muzyki. Wszystko się zmienia, kiedy pewnej nocy dzwoni słuchacz i zadaje pytanie: „Wierzysz w wampiry?”. Nagle Kitty całą audycję rozmawia z ludźmi o wampirach i wilkołakach, przyciągając tym do radioodbiorników znacznie więcej słuchaczy, niż ktokolwiek by przypuszczał. Dostaje podwyżkę i od tej pory prowadzi audycję zwaną „Kitty i Nocna Godzina”. Nie każdemu się to podoba, szczególnie przywódcy miejscowego rodu wampirów oraz jej własnemu alfa. Obaj każą jej zakończyć audycję, ale jest ona pierwszą rzeczą w życiu Kitty, na której jej zależy. Poza tym daje jej wolność i własne miejsce tylko dla siebie. Wraz z rozwojem akcji Kitty dorasta, z młodego wilka zmienia się w kogoś, kto ma dość strachu i płaszczenia się przed silniejszymi. Zamachy na jej życie, tajemniczy seryjny morderca, wewnętrzne problemy watahy, policja na głowie i znikomy wątek miłosny – oto życie Kitty. I nie należy zapominać o audycji. Bo tak naprawdę wszystko dzieje się właśnie przez „Nocną godzinę”.

Książkę czyta się dobrze. Autorka ma dobry język, co sprawia, że gładko się przepływa po stronach, często zapominając o świecie rzeczywistym. Nie ukrywam, że bardzo podobało mi się spojrzenie na wilkołaki. Mimo, że bazuje na doskonale znanych nam podstawach (pełnia, alfa, beta, bieganie po lesie i uwielbianie surowego mięsa), to zostało przedstawione w stosunkowo oryginalny sposób i – przede wszystkim – jest to książka o wilkołakach i trochę wampirach, a nie na odwrót, dzięki czemu mamy doskonały wgląd w wilkołaczy świat. Myślę, że Carrie Vaughn naczytała się sporo o zachowaniach zwierząt (czy konkretnie wilków, nie mnie to oceniać), gdyż w sposób ciekawy i wiarygodny opisała zwierzęce cechy Kitty i jej znajomych z watahy. Podobały mi się także fragmenty, w których świat był pokazany z punktu widzenia wilczycy, a nie Kitty w ludzkiej postaci.

Kolejnym plusem dla książki jest to, że duża część treści zostaje nam przekazana w formie audycji radiowej, dzięki czemu mamy żywe tempo, mnóstwo informacji, a także pełno wątków, które się dzięki nim rodzą i tworzą pozostałą część powieści.

Jedyną wadą, jaką w tej książce dostrzegłam, było to ulotne „coś”, co przywodziło mi na myśl powieści Laurell K. Hamilton, z tym wypadkiem, że to nie główna bohaterka była łowczynią wampirów i wilkołaków, a jej znajomy. Jednakże nie przeszkadzało mi to w cieszeniu się każdą stroną i przeżywaniu życia Kitty.

Na koniec ciekawostka dla miłośników muzyki. Po ukończeniu książki znajdziemy listę kilkunastu piosenek, przy których tworzyła autorka. Są utrzymane w odrobinę mrocznym alternatywnym rocku z lat dziewięćdziesiątych, ale nie tylko. Dzięki niej odkryłam zespół Garbage, z którym nigdy wcześniej się nie spotkałam.

Polecam tę książkę wszystkim wielbicielom fantasy i stawiam wysoko nad takimi pozycjami jak „Pamiętniki wampirów” czy zrecenzowane wcześniej „Kiedy nadchodzi ciemność”. Trochę wręcz żałuję, że to Amber wydało „Kitty”. Myślę, że w wydaniu innego wydawnictwa stanowiłaby znacznie ciekawszą pozycję i przyciągnęła więcej czytelników. Teraz będę polowała na drugą część, pt. „Kitty i nocny Waszyngton”.



9 komentarzy:

  1. Mnie to też zaskoczyło. Mało co jest o wilkołakach. Zasadniczo uważa się je za głupsze od wampirów, więc nie warto o nich dużo pisać. Chcę ją przeczytać. Mniam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem, czy za głupsze. Raczej za mniej atrakcyjne. Jak będziesz miała możliwość, zapoluj na część drugą ;).

    OdpowiedzUsuń
  3. O, nie, nie pójdę do biblioteki! xD.

    OdpowiedzUsuń
  4. Postaram się sięgnąć po te pozycję. Mnie, mimo woli, ciągnie też do takiej tematyki ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Sięgnij, w porównaniu z innymi warta przeczytania, choć sama w sobie nie jest oszałamiająca :).

    OdpowiedzUsuń
  6. Też lubię wampirzo - wilkołacza tematykę ale przyznam, że tytuł i okładka nieco mnie odrzuca. Za to pozytywnie odebrałam Dwunastu, czytałaś? :)
    No...Garbage był bardzo modny w latach 90, ja lubiłam szczególnie Stupid Girl:)

    OdpowiedzUsuń
  7. No niestety. Tytuł brzmi jak o dwunastolatce i dla dwunastolatek ;). "Dwunastu" nie czytałam, ale chętnie to zrobię :). Ja Garbage nie znałam, bo kiedy był modny miałam kilka lat i słuchałam prawdopodobnie "Wesołe przedszkole" na Jedynce :D.

    OdpowiedzUsuń
  8. Domowe, domowe droga C.S.:)) Przedszkole było domowe (co wszystkie dzieci kocha) - tez oglądałam. :)))

    OdpowiedzUsuń
  9. :D:D:D Co chcesz, miałam kilka lat i najbardziej, co pamiętam z tego okresu to mgłę zasnuwającą wszystko inne... :D. Ale melodyjkę nadal pamiętam :).

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...